[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wniosku, że czas najwyższy zmienić stan cywilny.
A ja byłem pod ręką.
- To straszne, co mówisz. Może cię kochała?
- Tak jej się wydawało.
- A ty jÄ…?
Odchylił się na krześle. Siedział w swobodnej
pozie, z jedna rękę na kolanach, drugą na stole; bębnił
palcami o blat. Wyraz twarzy miał jednak napięty.
- Myślałem, że kochani, ale bardziej kochałem
swoją pracę. To ją irytowało; żądała, abym poświęcał
jej więcej czasu. Kłóciliśmy się. Ja znajdowałem
Barbara Delinsky
169
pocieszenie i wytchnienie w pracy. %7łona poznała
innego mężczyznę; chciała jak najszybciej zakończyć
nasze małżeństwo. Rozstaliśmy się w zgodzie.
- Aha.
Napotkał jej spojrzenie.
- Co znaczy twoje  aha"?
- Sama nie wiem - przyznała Karen. - Mogłabym
powiedzieć: przykro mi, że tak wyszło. Ale ty chyba
nie żałujesz rozwodu.
- Bynajmniej.
- A rodzina?
- Co rodzina?
- Jesteś pediatrą, kochasz dzieci. Nie chciałbyś
mieć własnych?
- A ty?
Osunęła się niżej na krześle; nie miała siły siedzieć
prosto.
- Ja? Kiedyś będę miała.
- Z każdym rokiem przybywa ci lat, nie ubywa.
- To samo chciałam powiedzieć o tobie. Nie wiem,
na co czekasz. Jesteś dojrzałym facetem, osiągnąłeś
sukces w życiu. A ja... przede mną jeszcze daleka
droga.
- Powinnaś się położyć, Karen - rzekł, patrząc na
jej znużoną minę.
Zamknęła na moment oczy.
- Chyba nie mam siły wstać.
- Chcesz, żebym cię zaniósł?
Otworzywszy oczy, potrząsnęła głową.
170 DRUGIE ROZDANIE
- Nie, to tylko jedno piętro. Jutro rano czekają
mnie trzy.
Brice odsunął krzesło, zebrał talerze, na wierzchu
postawił szklanki i przeniósł stos do zlewu.
- To co? - Stał zwrócony do niej tyłem. Odkręcił
kran i polał naczynia wodą. - Zostajesz tu czy wracasz
do siebie?
Przyjrzała się jego sztywnym plecom.
- Nie sądziłam, że dajesz mi wolną rękę.
Przez chwilę milczał.
- Decyzja należy do ciebie.
- Brice... chcesz, żebym została?
- Głupie pytanie - warknął. - Po co bym prosił,
gdybym nie chciał?
- Nie wiem. Ale nie wiem też, dlaczego zabrałeś
mnie tamtego dnia z parkingu. I dlaczego od trzech dni
się mną opiekujesz. Ani dlaczego kupiłeś mi koszulę
z Myszką Miki... No właśnie, dlaczego?
Obrócił się do niej przodem.
- Wolałabyś bardziej seksowną?
Pokręciła głową, że nie.
- Tak sądziłem.
- Ale dlaczego Myszka Miki?
Przeniósł wzrok z jej twarzy na piersi, gdzie ukryty
pod szlafrokiem znajdował się mysi pyszczek.
- Bo wydala mi siÄ™ urocza. I zabawna. Bez sensu,
nie?
Jego odpowiedz bardzo ją wzruszyła.
- Wcale nie. Jestem zachwycona.
Barbara Delinsky 171
- Ale się nie uśmiechasz.
- Koszula naprawdÄ™ jest przeÅ›liczna - rzekÅ‚a, ob­
darzając go nieśmiałym, nieporadnym uśmiechem.
To Brice'owi wystarczyło. Uszczęśliwiony, skinął
głową. Wpatrując się w Karen, widział piękną istotę
posiadajÄ…cÄ… same zalety, dziewczynÄ™ wielkodusznÄ…,
uczynną, niewinną, a przez to niezwykle zmysłową.
Złość, którą jeszcze niedawno czuł, całkiem z niego
wyparowała.
Odwrócił się z powrotem twarzą do zlewu, ale
obraz Karen pozostał z nim. Widział jej jasne włosy,
ciepłe bursztynowe oczy, krągłe piersi. Nagle zalała
go fala gorÄ…ca. Pochyliwszy gÅ‚owÄ™, zazgrzytaÅ‚ zÄ™­
bami.
W ciszę wdarł się jej nieśmiały głos:
- O której powinnam być jutro gotowa?
Dopiero po chwili rozluznił szczękę na tyle, by móc
udzielić odpowiedzi.
- ObudzÄ™ ciÄ™.
Wciąż nie wiedział, czy zamierza z nim wrócić, czy
zostanie w Syracuse. UsÅ‚yszawszy skrzypienie krzes­
ła, obejrzał się przez ramię. Karen stała w drzwiach,
przytrzymując się ręką framugi.
- Jaką podjęłaś decyzję? - spytał. - Wrócisz?
GodzinÄ™ czy dwie temu przypuszczalnie odpowie­
działaby, że nie. W głębi duszy żałowałaby swojej
decyzji, ale wierzyÅ‚aby, że dokonuje wÅ‚aÅ›ciwego wy­
boru. Teraz nie była pewna, co jest słuszne, a co nie.
Brice już nie wydawał się jej takim gburem. Owszem,
172 DRUGIE ROZDANIE
nadal miewał humory, ale im więcej zdradzał o sobie
informacji, tym bardziej jÄ… intrygowaÅ‚. StanowiÅ‚ za­
gadkÄ™; zdoÅ‚aÅ‚a dopasować wiele kawaÅ‚ków Å‚amigłów­
ki, chciała jednak ujrzeć całość. Istniał tylko jeden
sposób.
- Tak. - Zwiesiła głowę. - Wrócę z tobą do Ithaki.
Nie dając sobie czasu na to, aby się rozmyślić,
opuściła kuchnię.
ROZDZIAA SIÓDMY
Za oknem była czarna noc, kiedy Karen poczuła na
ramieniu czyjąś rękę. Otworzyła oko i przerażona
poderwaÅ‚a siÄ™ na łóżku. W Å›wietle wpadajÄ…cym z ko­
rytarza ujrzała nieogoloną twarz Brice'a oraz zarys [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •