[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i z przysiadami odwali i drugą?! Wprawy nabrała& ?!
 Do pioruna& !!!
 Hej, nie kłóćcie się!  wrzasnął z pokoju Januszek, który pakował książki w
najgłębszej ciszy, żeby nie stracić ani słowa z rozgrywającej się w kuchni batalii.  Niech mi
tu kto pomoże! Nie mogę tego ruszyć, ciężkie chyba, czy co? Na dole zostało jeszcze parę
sztuk!
Rozwścieczona na Zygmunta Tereska w jednej chwili znalazła się w pokoju. Okrętka
pośpieszyła za nią, Zygmunt po krótkim wahaniu zajrzał tam również. Januszek usiłował
przepchnąć ku środkowi pomieszczenia gigantyczne pudło, całe napełnione książkami.
 Prawie wszystkie weszły  wysapał.  Tylko nie wiem, kto to podniesie. Trzeba
przesunąć&
Tereska bez słowa podeszła do Januszka i pchnęła z całej siły. Pudło ani drgnęło. Okrętka
pomogła jej, bez skutku. Zygmunt przez parę sekund obserwował ich wysiłki gniewnym
spojrzeniem, po czym nagle wszedł do pokoju.
 Jazda stąd!  rozkazał.  Januszek, dołem&
Pochylił się, wsparł o pudło w jego dolnej części i pchnął potężnie, wytężywszy
wzmożone złością siły. Efekt był imponujący. Dół pudła szurnął o dobre pół metra, góra
natomiast, wypakowana do ostatecznych granic, nie wytrzymała zrywu i cały stos książek
runął Januszkowi na głowę, rozsypując się dookoła.
Januszek pośpiesznie wydobył się spod ciężaru lektury.
 O kurczę&  powiedział z zakłopotaniem, pocierając ucho.  Mnie nie o to
chodziło&
Zygmunt wyprostował się i popatrzył na książkowe pobojowisko. Obejrzał stropionego
Januszka. Dopiero na końcu spojrzał na Tereskę i Okrętkę.
Stały, wsparte o futrynę i przyglądały mu się wzrokiem, który wyraznie mówił, że proszę
bardzo, teraz może sobie robić, co chce. Może je zostawić, iść do diabła i cieszyć się pełnią
swobody, nie odezwą się ani słowem. Na rozwalone pudło nie spojrzała żadna.
Zygmunt doskonale wiedział, że gdyby rzeczywiście zostawił je teraz i poszedł do diabła,
czy gdziekolwiek indziej, do końca życia nie zostałoby mu to zapomniane. Co gorsza, czuł, że
chyba sam sobie również by tego nie zapomniał&
 Cholera, miałem nadzieję, że uda mi się wyłgać  wyznał z ciężkim rozgoryczeniem.
 %7łebyście pękły! Możliwe, że to rzeczywiście robota nie dla bab&
O zmroku Januszek, ukończywszy pakowanie książek w nowe, zdobyte przez Zygmunta
pudła i ułożywszy ciasno całą encyklopedię na dnie kosza od brudów, zaczął wynosić na
śmietnik stos przeznaczony do wyrzucenia. Ciągle jeszcze był pełen zapału.
 Hej, słuchajcie, coś dziwnego lata po podwórzu  zakomunikował zgarniając kolejną
naręcz łachów.  Nie wiem, co to jest.
 Co?  spytała z roztargnieniem Okrętka, zajęta upychaniem w koszu poprzekładanych
ścierkami talerzy.
 Mówię, że coś dziwnego lata po podwórzu!
 Buty zostały  powiedziała zirytowana Tereska.  Zapomniałyśmy o butach& Co ci
tam znowu lata?
Januszek zatrzymał się w progu, obarczony zwisającym mu zewsząd ciężarem.
 Nie wiem. Powiedziałbym, że jakiś bachor, gdyby nie to, że czarne i jakby czymś
porośnięte. Pierzem chyba, czy co& ?
Nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo w Okrętkę jakby piorun strzelił. Poderwała się znad
kosza i runęła do sieni ze zdławionym, pełnym grozy okrzykiem, odpychając gwałtownie
Januszka. Tereska wybiegła za nią, zaskoczona treścią okrzyku, w którym usłyszała słowo
 dzieci . Jeśli cokolwiek było porośnięte pierzem, z pewnością nie mogły to być dzieci&
Januszek wybiegł również, gubiąc po drodze fragmenty swojego brzemienia, jako ostatni zaś
wyskoczył Zygmunt, z trudem przelazłszy przez ustawiane w sieni pakunki i tłumoki.
Na podwórku Okrętka łapała coś, co istotnie do niczego nie było podobne. Coś pozwoliło
się złapać i okazało się pięcioletnim chłopczykiem, gruntownie wysmarowanym smołą i
oblepionym warstwą białego pierza. Januszek, mimo zmroku, opisał go bardzo trafnie.
 Popatrz, historyczna postać&  wyrwało się zdumionej Teresce.
 Rany Boga!  jęknął Zygmunt i odwrócił się do niej.  Co ty mówisz, jaka znowu
historyczna postać?! To ten cholerny Piotruś sąsiadów!
 Kiedyś oblepiali złoczyńców smołą i tarzali w pierzu. Pierwszy raz w życiu widzę to w
naturze. Zdaje się, że nikt nigdy nie robił tego dobrowolnie&
 A, rzeczywiście. Widok niezły, to fakt& Rozwścieczona i bliska płaczu Okrętka wlokła
Piotrusia do domu, usiłując uniknąć bezpośredniego kontaktu ze smołą. Rzecz była
niewykonalna. W sąsiednim mieszkaniu fruwały obłoki pierza, na środku pokoju zaś siedziała
trzyletnia dziewczynka z wielkimi nożycami w rękach. Okrętka czym prędzej odebrała jej
nożyce.
 Chryste Panie, na śmierć o nich zapomniałam!  jęczała rozpaczliwie.  To jest nie
do zniesienia, ja się poddaję! Skąd on wziął tę smołę, na litość boską, czym ja go umyję& ?!
 Skąd tyle pierza?  zainteresował się Zygmunt.  Co oni tu zrobili? Marzenka&
 My się pakujemy  oznajmiła Marzenka, gramoląc się z podłogi.  Takie wystawało i
on ciachnął. I takie chmurki latają&
 Całkiem fajnie się te chmurki przylepiły  pochwalił Januszek.  Widzi mi się, że
chyba na mur.
 Boże, zmiłuj się!  wyjęczała rozdzierająco Okrętka.  Czym się zmywa smołę z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •