[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sjuksów.
Nam, kilku młodym chwatom, widzącym odjeżdżających wysłanników, zaczęły
nasuwać się pewne wątpliwości. Zdobyliśmy się na odwagę i przystąpili do wodza.
- Wodzu Józefie - rzekł któryś z nas z wahaniem w głosie. - Dotąd sami sobie
radziliśmy i dotarliśmy tu bez niczyjej pomocy. Dlaczego więc teraz zwracamy się do tych
Sjuksów?... Przecież byli zawsze naszymi wrogami?
- Macie rację, byli - Wódz Józef uważnie na nas popatrzał - jednak nie sądzę, iżby
zamierzali być nimi nadal.
- Ale gdy przypomnimy sobie tych rabusiów, Wrony...
- Rozumiem waszą rozterkę. Wszakże Sjuksowie zdają się z innej gliny. Oni dobrze
wiedzą, kto ich prawdziwym wrogiem. Zdrowy rozsądek nakaże im pogrzebać dawne waśnie
między nami.
- A jeśli nie stanie im rozsądku?
- Sitting Buli to człowiek o otwartej głowie...
Jak się wkrótce okazało, Wódz Józef niestety przecenił Sitting Bulla.
26. WYBIELONY OBRAZ JANKESA
Gdy my, Nezpersowie, przekraczaliśmy rzekę Missouri, była już jesień, noce
przymrozkami ścięte, chociaż dni nieraz słoneczne, a liście niektórych drzew czerwone jak w
płomieniach.
Zwiadomi tego, że swych uporczywych prześladowców pozostawiliśmy daleko za
sobą na południu, mogliśmy teraz nieco dłużej odetchnąć na postojach.
Uwagą i myślami zwróceni ku południowi, skąd oczekiwaliśmy wroga, nic nie
wiedzieliśmy o bliskim niebezpieczeństwie, zawisłym nad nami skądinąd, od wschodu. Tam
w forcie Keogh nad środkowym biegiem rzeki Yellowstone, czyhał ze świeżymi
szwadronami pułkownik Nelson A. Miles, pogromca Indian w wielu kampaniach, a obecnie
dowódca wojskowego rejonu całej Montany. Czyhał jak złowróżbny pająk, a gdy dostał
gwałtowne wezwanie telegraficzne od generała Howarda, by pośpieszył mu z pomocą i
skręcił łeb zuchwałym Nezpersom znajdującym się już na terenie Montany, Miles zerwał się
jak dziki kot do czynu. Zerwał się z nadzieją na bliski awans na generała.
O, straszny telegrafie, piekielny wynalazku białych ludzi, w tych dniach naszej
rozpaczliwej walki największy wrogu czerwonego wojownika! Nie straszne nam były
karabiny ni działa Jankesów, bośmy celniej strzelali; nie straszna nam była ich przewaga
liczebna, kiedy na jednego wojownika przypadało dziesięciu i piętnastu, i nawet dwudziestu
wyćwiczonych żołnierzy z długimi nożami, bośmy lepiej umieli się skradać; ale straszny był
dla nas cienki drut przenoszący w oka mgnieniu grozne słowa przez góry, rzeki i prerie,
wieÅ›ci przerzucane bÅ‚yskawicÄ… z fortu do fortu! Ów cienki drut silniejszy byÅ‚ niż nasza
waleczność i potężniejszy niż duch naszych wodzów!
Dziki kot, Miles, błędnie zrobił swe wojenne kalkulacje i skoczył w próżnię. Z
dziesięcioma szwadronami z Keogh walił co tchu przez dwadzieścia mil do mylnego miejsca
nad Missouri, święcie przekonany, że tam, u ujścia rzeki Musselshell, będziemy przechodzili
na północ. A my, Nezpersowie, znowu okpiliśmy jednego z pułkowników: nie przy ujściu
Musselshell, lecz brodem w pobliżu Cow Island przekroczyliśmy Missouri. Do kanadyjskiej
granicy mielibyśmy raptem dwa dni jazdy, gdyby nie było u nas tylu osłabionych chorych i
rannych.
Wciąż nic nie wiedzieliśmy o istnieniu bliskiej potęgi Milesa. On natomiast wiedział
o nas. Doniesiono mu, że przeszliśmy przez Missouri i byliśmy już na ostatnim etapie do
Kanady. On, wciąż zakorkowany u ujścia Musselshell, był bezradny. Wielka rzeka oddzielała
go od nas, a pędzenie do najbliższego brodu tak opózniłoby pościg za nami, że nic z tego by
nie wyszło: Miles nie dogoniłby nas przed granicą.
Niestety zaszedł niespodziewany ślepy przypadek, splot wydarzeń fatalny dla nas, a
kaducznie szczęśliwy dla Milesa. Oto parowczyk Benton" - o którym już wspominałem -
obsługujący transporty na górnym Missouri; znalazł się w tych dniach w pobliżu. A gdy do
Milesa dotarła wieść o naszym przejściu przez wielką rzekę, statek opuścił był już przystań u
ujścia Musselshell i płynął w dół Missouri. Opuścił, owszem, ale nieco niżej zatrzymał się
wśród lesistych brzegów, by załadować zapas drzewnego paliwa. Miles do ujścia Musselshell
przybył za pózno, statku już nie było. Lecz jeden z jego oficerów, porucznik Biddle,
dostrzegł smugę dymu na niebie za wzgórzami i domyślił się, że Benton" był jeszcze w
okolicy. Zameldował o tym Milesowi. Pułkownik kazał swej artylerii jak najszybciej
wystrzelić granaty w pobliże parowca i w istocie dopiął swego: Benton" zrozumiał
znaczenie pocisków i po dwóch godzinach, wrócił do ujścia Musselshell. Ważna, a dla nas
[ Pobierz całość w formacie PDF ]