[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sto do zoo w centrum New Delhi.
Patrzyliśmy z Dharamem na złotodziobe bociany siedzą-
ce na palmach pośrodku sztucznego jeziora. Pikowały ku
zielonej wodzie, ukazując ślady różowego koloru na skrzy-
dłach. W dali widać było postrzępione mury Starego Fortu.
Rację miał wielki poeta Iąbal. Gdy tylko człowiek do-
ceni piękno tego świata, przestaje być niewolnikiem. Do
diabła z naksalami i ich karabinami dostarczanymi z Chin.
Naucz malować wszystkich ubogich chłopców, a będzie to
koniec bogaczy w Indiach.
Dopilnowałem, żeby Dharam dostrzegł, jak zachwyca-
jąco wznosi się i opada kontur fortu, jak błękit nieba wy-
pełnia otwory strzelnicze, jak w świetle słońca błyszczy sta-
ry kamienny mur.
Przez pół godziny wędrowaliśmy od klatki do klatki.
Lew i lwica stały osobno i się do siebie nie odzywały, jak
prawdziwa para z miasta. Hipopotam leżał w wielkim błot-
nistym stawie i Dharam chciał zrobić to, co inni - rzucić
kamieniem, żeby się ruszył - ale mu wytłumaczyłem, że to
by było okrutne. Hipopotamy leżą w błocie i nic nie robią
- taką mają naturę.
Strona 108
Adiga Aravind - Biały tygrys.txt
Niech zwierzęta żyją jak zwierzęta, niech ludzie żyją jak
ludzie. To w jednym zdaniu cała moja filozofia.
219
Powiedziałem Dharamowi, że pora wracać. Skrzywił się.
- Jeszcze pięć minut, wujku - poprosił.
- Dobrze, pięć minut.
Doszliśmy do zagrody, w której - widoczny między ota-
czającymi ją bambusowymi prętami - tam i z powrotem
kroczył po linii prostej tygrys.
Nie pierwszy lepszy tygrys.
Stworzenie, które się rodzi w dżungli tylko raz na poko-
lenie.
Patrzyłem, jak chodzi. Przez szpary w ciemnym ogro-
dzeniu błyskały oświetlone słońcem czarne pręgi i biała
sierść - niczym na wyświetlanym w zwolnionym tempie
starym, czarno-białym filmie. Przemierzał jak zaczarowa-
ny wciąż tę samą trasę, od jednego końca zagrody do dru-
giego, w identycznym tempie.
Chodząc w ten sposób, sam siebie hipnotyzował - ina-
czej nie zniósłby tej klatki.
Potem przestał się poruszać. Spojrzał mi w twarz. Ty-
grysie oczy spotkały się z moimi, jak tyle razy przedtem
oczy mojego pana i moje w lusterku samochodu.
I nagle zniknął.
Ciarki mi przeszły po krzyżu, kolana zadrżały, zrobiło
mi się słabo. Jakaś kobieta krzyknęła:  On się chwieje na
nogach, zaraz zemdleje!". Próbowałem odkrzyknąć:  To
nieprawda, nie zemdleję!". Próbowałem im wszystkim po-
kazać, że nic mi nie jest, ale stopy mi się zaczęły rozjeż-
dżać. Ziemia pode mną zadrżała, coś się ku mnie przedzie-
rało. Z błota wyłoniły się szpony, wczepiły mi się w ciało
i wciągnęły mnie w czarną głębinę.
Zanim wszystko stało się czarne, zdążyłem jeszcze po-
myśleć, że teraz rozumiem te podszczypywania i uniesie-
nia, że rozumiem, dlaczego zakochani przychodzą do zoo.
Tego wieczoru w moim pokoju usiedliśmy z Dharamem
na podłodze. Rozłożyłem przed nim niebieski papier, po-
dałem chłopcu długopis.
220
- Chcę sprawdzić, jak sobie radzisz z pisaniem, Dha-
ram. Napisz do babci, opowiedz jej, co się dziś wydarzyło
w zoo.
Pisał powoli, ładnym charakterem. O hipopotamach,
szympansach, barasingach.
- Napisz o tygrysie.
Po chwili wahania napisał: Widzieliśmy białego tygrysa
w klatce.
- Napisz jej wszystko.
Spojrzał na mnie i napisał: Wujek Balram zemdlał przed
białym tygrysem w klatce.
- Teraz ja będę dyktował, a ty pisz.
Pisał dziesięć minut, tak szybko, że z długopisu zaczął
kapać wyciekający tusz. Wytarł go we włosy i pisał dalej.
Na koniec przeczytał podyktowany fragment:
Krzyczałem, żeby mi ludzie pomogli, i zanieśliśmy wujka
pod figowiec. Ktoś polał mu twarz wodą. Dobrzy ludzie kle-
pali go mocno po policzkach i się ocknął. Powiedzieli mi:
 Twój wujek bredzi - pewnie myśli, że zaraz umrze, bo się
żegna z babką". Wujek otworzył oczy. Zapytałem, czy już
się dobrze czuje. Wziął mnie za rękę i powiedział:  Przepra-
szam, przepraszam, przepraszam". Zapytałem, za co prze-
prasza, a on powiedział:  Nie mogę reszty życia przeżyć
w klatce, babciu. Bardzo mi przykro". Wróciliśmy autobu-
sem do Gurgaonu i zjedliśmy lunch w herbaciarni. Było
strasznie gorąco i bardzo się pociliśmy. I to już wszystko, co
się dziś wydarzyło.
- Pod tym napisz do niej, cokolwiek chcesz, i wyślij list
jutro, jak tylko wyjadę samochodem - ale nie wcześniej.
Rozumiesz?
Strona 109
Adiga Aravind - Biały tygrys.txt
Przez całe rano bez przerwy padał drobny deszcz. Sły-
szałem go, choć nie widziałem. Poszedłem do hondy city,
221
położyłem w środku kadzidełko, przetarłem siedzenia,
przetarłem obrazki i rąbnąłem potworka w paszczę. Na
podłogę obok miejsca kierowcy rzuciłem tobołek.
Zamknąłem i zablokowałem wszystkie drzwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •