[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bre. Gil po pa trzył na nie go zna czą co. Hun ter uśmiech nął się i wzru szył ra mio na mi.
Me la nie wy glą da ła na zde ner wo wa ną, ale przy naj mniej nie zbla dła. Kie dy Gil ją
pchnął, krzyk nę ła. Hun ter ce lo wo się za krę cił, by od wró cić uwa gę od swo jej erek -
cji. Gdy wy lą do wał na ko lej nej plat for mie, Cel so, któ ry pę dził jak wiatr od jed nej
plat for my do dru giej, od piął go od liny. Me la nie ob ję ła go spoj rze niem
Nie kręć się tak wię cej. Mo żesz spaść. Wy glą da ła na obu rzo ną, a przy tym
tro chę śmiesz nie, bo pa sek pod jej bro dą się prze krzy wił.
Hun ter był po ru szo ny, że się o nie go mar twi ła.
Ko cha nie, nic mi nie gro zi. Spoj rzał na Cel sa, szu ka jąc u nie go po twier dze nia.
Praw da?
Lina jest bez piecz na, ale co do ca łej resz ty, kto wie? od parł Cel so, przy pi na jąc
Me la nie do ko lej nej liny.
Bar dzo uspo ka ja ją ce od par ła.
Hun ter cmok nął ją. Zde rzy li się ka ska mi.
Prze ży łem wal kę na polu bi twy. Wszyst ko jest w po rząd ku.
De li kat nie po pchnął Me la nie. Oczy mia ła sze ro ko otwar te, ale już po chwi li po sła -
ła mu uśmiech. Od po wie dział jej uśmie chem. Mi sja za koń czo na. Cel osią gnię ty.
Nie spo dzie wa ła się, że jaz da na li nie bę dzie tak eks cy tu ją ca. Bez Hun te ra stchó -
rzy ła by. On ją za chę cał i do da wał jej otu chy. Czu ła się lek ka jak piór ko.
Fi zycz nie i emo cjo nal nie.
Ja sne, na li nie była spię ta, lecz wcze śniej nie zda wa ła so bie spra wy z bez u stan ne -
go na pię cia, ja kie to wa rzy szy ło jej, kie dy sta ra ła się kon tro lo wać swo je ży cie i re la -
cję z Ia nem.
Pre sja, by utrzy mać zwią zek w ta jem ni cy i za mar twia nie się, co Ian czu je, spra wi -
ły, że była nie spo koj na i mało ela stycz na. Na pierw szym roku col le ge u za ko cha ła
się na za bój w stu den cie pra wa. Zwią zek za koń czył się ka ta stro fą, a ona pod cho dzi -
ła do ko lej nych związ ków z dużą re zer wą, zde ter mi no wa na, by je kon tro lo wać.
Mek sy kań skie słoń ce, sek sow ny ochro niarz i sta lo wa lina uwol ni ły ją od na pię cia.
Daw no nie czu ła się tak do brze. Wró ci li do mia sta au to bu sem i cho dzi li po skle pach
z pa miąt ka mi, oglą da jąc na rzu ty, suk nie i bły skot ki. Hun ter przy mie rzył mek sy kań -
ską ma skę za pa śni ków, do pro wa dza jąc Me la nie do ata ku hi ste rycz ne go śmie chu.
Co? spy tał zza gu mo wej ma ski w żół to-czar ne pasy. Była dla nie go za mała,
otwór na usta od sła niał tyl ko gór ną war gę. Czu ję się jak su per bo ha ter.
Na praw dę nie po wi nie neś. Im pul syw nie go po ca ło wa ła. Wolę cię jako swo je -
go ochro nia rza.
Zdjął ma skę i rzu cił ją na sto lik.
Kiep sko się spi su ję, pil nu jąc cię z tak da le ka. Przy cią gnął ją do sie bie. Chy ba
po win naś mnie zwol nić.
Nie ja cię za trud ni łam, więc nie mogę zwol nić.
W ta kim ra zie sam odej dę.
Czy to ko niecz ne?
Nie chcesz, że bym od szedł? Lu bisz fra ter ni zo wać się ze służ bą? Ujął ją pod
bro dę. To cię pod nie ca?
Za la ło ją go rą co, i to nie od pra żą ce go słoń ca.
Ty mnie pod nie casz przy zna ła.
Za wsty dzi ła się, bo było w tych sło wach coś ża ło sne go. Jak by była nud na i ni ja ka!
Po trze bo wa ła Hun te ra, by po czuć się in te re su ją ca.
Hun ter wy gła dził jej zmarsz czo ne czo ło.
Je steś naj bar dziej fan ta stycz ną isto tą, jaką znam. Je steś pięk ną, choć cza sem
wku rza ją cą ko bie tą. Masz wszyst ko, cze go pra gnie męż czy zna.
To było lep sze niż wy zna nie mi ło ści czy tyl ko po chwa ła jej uro dy i ta len tów ko -
chan ki. Te sło wa po cho dzi ły od męż czy zny, któ ry pra wiąc jej kom ple men ty, nie miał
nic do zy ska nia. Już po szła z nim do łóż ka, już się umó wi li, że po łą czy ich tyl ko wa -
ka cyj ny ro mans. Wie dzia ła, że nie po win na do szu ki wać się w tych sło wach ni cze go
wię cej, ale cie szy ła się, że ją do ce niał i sza no wał.
Dzię ku ję, Hun ter. To wie le dla mnie zna czy. Gdy by cię tu nie było, pew nie bym
ja dła, piła i ry cza ła. Może na wet pi sa ła bym ese me sy po pi ja ku.
Wo bec tego cie szę się, że cię przed tym ura to wa łem. Nie ma nic gor sze go niż
na pi sa ny po pi ja ku ese mes, przez któ ry na za jutrz wali się gło wą w ścia nę.
Nie żar tuj. Mó wię po waż nie, dzię ku ję ci.
Hun ter do tknął jej na szyj ni ka z del fi nem.
Nie ma za co rzekł i do dał: Do usług.
Czy w tym kry ło się coś wię cej? Nie mia ła po ję cia, za to była na sto pro cent pew -
na, że fan ta stycz ne wa ka cje za wdzię cza wła śnie Hun te ro wi. Trud no jej było so bie
na wet wy obra zić, że cze ka ją na nią śli skie chod ni ki, lo do wa ty wiatr i pra ca dla by -
łe go chło pa ka.
Tu mia ła cie pły wiatr, go rą ce po ca łun ki i żyła chwi lą. Gdy by jesz cze Hun ter otwo -
rzył się tak jak ona, by ły by to wa ka cje do sko na łe.
Na pla cu grał ze spół ma ria chi, żywy rytm obu dził w niej chęć za ko ły sa nia bio dra -
mi. Chwy ci ła rękę Hun te ra.
Za tańcz ze mną.
Ra czej nie.
Daj spo kój. Ja zje cha łam na li nie, choć się ba łam.
Nie boję się. Nie chcę. Po tem do dał: Nie wie lu rze czy się boję.
Okej, za no to wa łam. A cze go się bo isz, że bym wie dzia ła na przy szłość?
Spo dzie wa ła się, że Hun ter wy mie ni węże, śmierć albo utra tę koń czyn. Jego oczy
po ciem nia ły.
Nie waż ne.
To nie jest od po wiedz mruk nę ła, za in try go wa na wy ra zem jego twa rzy. Pa trzył
na nią z dziw nym na pię ciem. Albo mi po wiesz, albo mu sisz za tań czyć ze mną sal -
sę.
Nie wie dzia łem, że gra my w bu tel kę.
Po wiesz praw dę czy po dej miesz wy zwa nie?
Po dej mę wy zwa nie od rzekł bez wa ha nia.
Nie za sko czył jej, choć była tro chę za wie dzio na.
W ta kim ra zie za tańcz my. Ob ję ła go za szy ję i szep nę ła mu do ucha: Ru szaj
bio dra mi.
Ru szam.
Był tyl ko odro bi nę mniej sztyw ny niż pień drze wa.
Pra wie się nie ru szasz, Hun ter.
Wy obraz so bie, że tań czysz na ru rze. Mo żesz ro bić na mnie i wo kół mnie, co
tyl ko ze chcesz.
Me la nie się za śmia ła.
Nie, to się nie li czy. Poza tym nie tań czę na ru rze w miej scu pu blicz nym.
Hun ter uniósł brwi.
A w pry wat nym za tań czysz?
Już mia ła au to ma tycz nie rzu cić nie , ale się za sta no wi ła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]