[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyjemny budynek. Kamień spadł mi z serca, bo bałem się, że będą budowali z tych
ohydnych prefabrykatów.
Starszy nie mówił nic. Hort patrzył nań przez chwilę, a potem jeszcze raz podniósł lornetkę
do oczu.
- A więc Dalia zostanie pielęgniarką - zauważył.
- Będzie ją uczyć panna Warr - rzekł Starszy. - To dobrze, prawda?
- Oczywiście. Trudno mieć coś przeciwko ośrodkom zdrowia, przychodniom i tym podobnym
rzeczom, nawet gdy Wembling sprowadza tysiąc razy więcej materiałów i żywności niż
potrzeba ośrodkowi zdrowia. Czy ostatnio rada pofatygowała się, żeby popatrzeć na
lądowisko? Kontenery ustawiono tam w ośmiowarstwowych rzędach, po osiem sztuk w
każdym rzędzie, na całej długości lądowiska.
- Narrif mówi, że jest już zmęczony bezsensownymi oskarżeniami ambasadora.
- Wielka szkoda. Powinni mieć chociaż jakieś pojęcie, czego potrzebuje taki niewielki
budynek, jak ośrodek zdrowia. Przypuszczam, że około dziesięciu kontenerów, toteż ktoś
powinien zapytać ambasadora, co zamierza zrobić z pozostałymi sześcioma setkami. Miejmy
nadzieję, że Fornri i ci prawnicy będą gotowi do działania w chwili, gdy radzie otworzą się
oczy.
- Narrif uważa, że ci prawnicy są niepotrzebni. Mówi, że nie można dopuścić, aby Fornri
opłacił ich z pieniędzy należących do Langri.
- To podejrzana sprawa, że Narrif coraz bardziej zaprzyjaznia się z ambasadorem - rzekł Hort.
- Zauważyłem jego codzienne wizyty w ambasadzie.
- Ja też to zauważyłem.
Usiedli na pniu powalonego drzewa; Hort w dalszym ciągu obserwował przez lornetkę plac
budowy ośrodka zdrowia.
- Zauważyłem, że Narrif zaleca się do Dalii - powiedział Hort. - Czyżby zmieniła obiekt
swych pragnień? Starszy uśmiechnął się.
- Sądzę, że jej pragnienia zawsze będą związane z Fornrim.
- Szkoda, że tego sobie nie uświadomiła przed jego wyjazdem. Najbardziej dotknęło go to, że
wystąpiła przeciw niemu.
- Ależ ona to sobie uświadomiła - rzekł Starszy. - Była tam przy statku. Może by się z nim
rozmówiła, ale ponieważ my staliśmy przy Fornrim, zwlekała z tym aż było za pózno.
Widziałem, jak po odlocie statku płakała w lesie nad lądowiskiem. Przerwał.
- Wczoraj - dodał - pytała o niego.
- Dziwnym zbiegiem okoliczności Wembling również pytał o Fornriego. Jeszcze nie bardzo
rozumie, co się dzieje, a jest niesłychanie podejrzliwy. Dobrze zrobiliśmy mówiąc Fornriemu,
żeby nie przysyłał nam żadnych wiadomości. Wembling przekazuje mi wprawdzie moją
pocztę, ale przedtem ją otwiera.
- Czy wygodnie żyje się panu samotnie w lesie? - spytał Starszy z troską w głosie. - Każda
wieś byłaby zaszczycona, gdyby pan w niej zamieszkał.
- Dziękuję, ale jest mi tam bardzo dobrze. Mieszkanie w chacie, którą zbudowałem własnymi
rękami, daje mi satysfakcję, choć zupełnie nie potrafiłem prawidłowo utkać ścian.
- Mógłby pan zbudować własną chatę w jednej ze wsi.
- To prawda, ale uważam, że tam, gdzie mieszkam, jestem bardziej przydatny. Jestem
dostatecznie blisko, by mieć oko na różne niegodziwości Wemblinga, ale nie aż tak blisko,
żeby mu zawadzać. Może pan powiedzieć Dalii, że z Fornrim na pewno jest wszystko w
porządku. Opiekuje się nim mój przyjaciel. Boję się tylko, żeby Wemblingowi nie udało się
zbudować uzdrowiska i uruchomić go, zanim Fornri skontaktuje się z prawnikami.
Hirus Ayns powrócił na pokładzie jednego ze statków transportowych firmy Wembling and
Company, a kiedy schodził z trapu, czekał tam na niego Wembling. Niecierpliwie schwycił
go za rękę.
- No jak? spytał.
- Bez problemu - rzekł Ayns. - Mam te twoje uprawnienia.
- Zaczynałem się już martwić.
- Powiedziałem ci, że to potrwa, a ty nie chciałeś, żeby się z tobą kontaktować.
- Wiem, wiem, jakikolwiek przeciek wszystko by popsuł. Miałem szczęście, że tubylcy nie
skonfiskowali mi tego, co tu zgromadziłem, bo nie miałem żadnych podstaw prawnych, żeby
temu zapobiec. Naprawdę masz te uprawnienia?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]