[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Potrząsnęła głową.
- Mogłeś wyrzucić mnie z domu, ale nie zrobiłeś tego. Dałeś mi suche
rzeczy, schronienie i poczucie bezpieczeństwa.
Napotkał jej wzrok. Nie widział już w oczach rozpaczy, która tak
chwyciła go za serce. Dostrzegł w nich ufność, inteligencję i prawie
dziecięcą chęć bycia z sobą w zgodzie.
51
RS
Ale nawet już jako dorosła, w za dużym szlafroku otulającym jej
drobną postać, z włosami w nieładzie, dla niego ciągle była królewną. I tak
samo niedostępną teraz, jak i wtedy.
Targały nim mieszane uczucia. Przez dłuższą chwilę miał wrażenie, że
stoi na krawędzi Wielkiego Kanionu. Najmniejsza nieuwaga sprawi, że
znajdzie się po drugiej stronie krawędzi.
Zdrowy rozsądek i instynkt samozachowawczy ostrzegały go, żeby
zwiększyć dystans. Ale pragnienie, które w sobie odkrywał, miało dziwną i
obezwładniającą moc. Stało się siłą samą w sobie - dynamiczną,
popychającą ku niej, odporną na głos rozsądku.
Pożądanie, jakie odczuwał w stosunku do młodej dziewczyny, było
niczym w porównaniu z tym, co czuł dla kobiety. Nie bardzo wiedząc, co
robi, uniósł jej podbródek i jego wargi spoczęły na jej ustach.
T. S. rozchyliła usta pod brutalnym uciskiem jego warg. Instynktownie
podniosła rękę i oparła na jego ramieniu.
Zorientowała się, że ich pocałunek staje się zbyt żarliwy. Taki jak on
sam. Ciepły i silny.
Przerwał i odsunął się od niej.
- Wybacz, nie powinienem był tego robić - powiedział z nieobecnym
wyrazem twarzy.
Miękko spojrzała na niego zamglonymi oczami.
- Nie przepraszaj. Sprawiło mi to przyjemność.
Otwarta i szczera jak zawsze - pomyślał. - T. S. nie zatraciła
zwyczaju powiadamiania z całą naiwnością o swych uczuciach. "
Czuł jednak, że kobieta posiada siłę, której brak było dziewczynie. Jest
pełna uroku i niebezpieczna.
52
RS
Zawsze był dumny ze swego opanowania, teraz jednak uświadomił
sobie, że tracił je, gdy tylko ona znajdowała się w pobliżu. Wez się w
garść" - powtarzał sobie.
Przemógł swoją sztywność i nawet udało mu się uśmiechnąć.
- Zostawiłem twoje rzeczy na stole śniadaniowym. Zamknij drzwi, gdy
będziesz wychodzić. Dobrej drogi do Greensboro.
T. S. nic nie odpowiedziała. Przyglądała się jego zdecydowanym
ruchom, gdy wchodził do domu i znikał jej z oczu.
Wdychając głęboko powietrze, popatrzyła na ocean. Kubek z kawą
drżał lekko w jej ręku. Była silniej wstrząśnięta tym, co wydarzyło się przed
chwilą, niż sądziła. Wstrząśnięta jego bliskością fizyczną i emocjonalną,
którą odczuwała bardziej niż kiedykolwiek w stosunku do innej osoby.
T. S. - mówiła do siebie - natknęłaś się na coś wielkiego. " Jej
zainteresowanie Loganem Hunterem przeniosło się z płaszczyzny służbowej
na osobistą. Bardzo osobistą. To niezbyt mądre - pomyślała. - Ten człowiek
to niedostępna ściana ognia. Każdy, kto odważy się przejść przez płomienie,
musi się poparzyć. Może jestem szalona, ale chcę spróbować. "
Nie mogła znalezć swojego naszyjnika. Szukała jak szalona w swoim
wynajętym domku, rozrzucając ubrania na prawo i lewo i zostawiając, gdzie
upadły. Błagam, bądz tam" - szeptała opadając na kolana i zaglądając pod
łóżko. Nie było go nigdzie. Ani pod łóżkiem, ani pod toaletką. Przeszukała
każdy centymetr podłogi.
Podniosła się wolno z kolan i siadła na łóżku. Zwiesiła głowę, całe
ciało zwiotczało. Zamknęła oczy, usiłując odsunąć ogarniające ją straszliwe
uczucie pustki.
T. S. nigdy nie zapomniała chwili, w której ujrzała medalion po raz
pierwszy na gładkim torsie Księżycowego Człowieka.
53
RS
Miłość jest wieczna jak księżyc i gwiazdy. Przełknęła z trudem ślinę,
przypominając sobie, jak odpowiadał na jej pełne ciekawości pytania o
medalionie i mówił, ile on dla niego znaczy. Jakie smutne miał oczy, gdy go
zapytała, kto mu dał medalion.
Ciągle pamiętała, jak biło jej serce, kiedy ofiarował jej naszyjnik i jaki
był ciepły od jego ciała. Słońce padło na niego, ożywiając go swym
światłem.
Zawsze go będę nosić!
I nosiłam - zżymała się w milczeniu. - Nosiłam go codziennie przez te
wszystkie lata". Zdejmowała go jedynie do kąpieli i wtedy, gdy musiała
wkładać z oficjalnych powodów wyszukaną biżuterię. Stał się jej częścią do
tego stopnia, że czuła się bez niego naga.
Jak mogła nie zauważyć jego braku. Pomyśl" - powiedziała sama do
siebie. Wiedziała, że go miała na sobie, wybiegając z domku. Mogła go
upuścić, rozbierając się wczoraj u Logana. Tylko tam mogła go znalezć,
było to jedyne miejsce, którego nie przeszukała i nie może tego zrobić,
dopóki on nie wróci.
- Błagam, bądz tam - szeptała cicho.
Logan nie był w dobrym nastroju, gdy wrócił o dziesiątej wieczór do
domu. Nie poprawił mu humoru widok jasno oświetlonego domku obok.
T. S. ciągle tam była. Wiedząc, że jest tak blisko, poczuł gniew i falę
pożądania. Nie bardzo wiedział, jak ma sobie radzić z tym wszystkim.
Uczucie niepewności kołatało się w nim, gdy wchodził po schodach na
taras. Od momentu, gdy wiatr przywiał T. S. prosto w mój żołądek zeszłej
nocy, wszystko idzie na opak" - myślał ze złością.
Nawet kolacja z Melissą. Zwłaszcza spotkanie z Melissą. Nie mógł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]