[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tej samej nocy, gdy w Chemnitz Naedrian Villevort walczył z Anitą Jimenez,
a w Berlinie doszło do zamachu na księcia Reinhardta, Jan de Hautewaald spotkał się
ze swoim protegowanym Hugonem. Mistrz przerwał grubemu braciszkowi modlitwę w jego
prywatnej celi. Komnatka Hugona była skromniutka. Liche posłanie, marny stoliczek, na
którym stała zapalona świeczka i leżało Pismo Zwięte, prosty drewniany krzyż na ścianie.
Hugon wyrzekał się wszelkich bogactw tego świata, jedyne co lubił to jedzenie. W wolnych
chwilach od modlitwy lub nauczania młodzików uwielbiał wdawać się w długie dyskusje
kulinarne z zakonnym kucharzem, który był Włochem z Pizy.
Wizyta mistrza Hautewaalda nie była dla niego jednak żadnym zaskoczeniem. Jan
zawsze przychodził do niego, gdy czegoś potrzebował. Tym razem chodziło o sprawy
najwyższej rangi.
- Dziś pełnia księżyca. zaczął Hautewaald.
- Wiem. Muszę odpuścić sobie Oedenbourga. Hugon odparł ze smutkiem.
- Tak będzie lepiej. Nad ranem ponownie uruchomisz swój dar. Póki co nie możemy
ryzykować, że demon połapie się w naszym fortelu. wyjaśnił mistrz.
Hugon wyjął spod swojego posłania bicz. Widok urządzenia powodował ciarki na karku
mistrza Hautewaalda. Bicz składał się z grubej, drewnianej rękojeści oraz sześciu skórzanych
pasków, na końcach których osadzone były metalowe kuleczki. Ponadto Hugon wyjął
malutką książeczkę o podniszczonych stronach i silnie sfatygowanej okładce. Tomik zawierał
wiedzę tajemną, a raczej niewielkie jej fragmenty spisane niezgrabnymi literami w języku
flamandzkim. Hugon bowiem nie zawsze był bratem zakonnym. We wczesnej młodości, jako
nastoletni chłopak, dał się wciągnąć do sekty zwanej Synami Morfeusza. Kultyści
dysponowali fragmentem ocalonego z pożaru tomu Nekromancji Stosowanej . Mistrz tych
bezbożników musiał być biegłym czarownikiem skoro umiał wykorzystać tych kilka zaklęć
ocalonych z zakazanej księgi. Jego zaś uczniowie musieli owe zaklęcie przepisać do własnych
ksiąg. Gdy Amsterdamska Inkwizycja dotarła do siedziby kultystów z całej rzezi z życiem
uszedł tylko Hugon, wówczas jeszcze szczupły i całkiem przystojny chłopiec.
Przyprowadzono go przed oblicze arcybiskupa i jego rady. Chłopak gdy tylko zobaczył krzyż
na ścianie, upadł i, głośno szlochając, zaczął się modlić. Mistrz Hautewaald wstawił się za
nim i, przygarnąwszy go pod swoje skrzydła, traktował jak własnego syna. Po czasie okazało
się, że chłopak wykazywał pewne parapsychiczne zdolności. Moc ta polegała na bezbłędnym
odgadywaniu, co różni ludzie robią w danym momencie. Wystarczyło, że chłopak poznał
daną osobę, a następnie skupił na niej swoje myśli. Metoda sprawdzała się nawet w stosunku
do czarowników, którzy nie byli w stanie przy pomocy swoich ochronnych zaklęć ustrzec się
55
przed szczególnym darem Hugona. Wtedy też mistrz Hautewaald poprosił arcybiskupa, aby
w wielkiej tajemnicy utworzyć w Amsterdamie całą sekcję uzdolnionych młodzieńców.
Z całej Europy z niemałym trudem ściągnięto chłopców i dziewczynki, mężczyzn i kobiety,
maciejpuchalski.blogspot.com
których posądzano o taką umiejętność. Nawet Leitner, Hoppler i Utrecht nic nie wiedzieli
o tej grupie do zadań specjalnych, którzy sami siebie nazywali Obdarzonymi.
- Muszę oczyścić umysł. Hugon wskazał na bicz i książeczkę.
Rytuał ten nie był przyjemnym widokiem. Hugon, okładając się po plecach wypowiadał,
zaklęcie zapisane na pierwszej stronie książeczki. Po szóstym uderzeniu biczem zakonnik
opadł na kamienną posadzkę swojej celi. Nim minął kwadrans doszedł do siebie.
- Inni Obdarzeni tak nie robią. zauważył mistrz Hautewaald.
- Wiem. odparł Hugon, podnosząc się z ziemi. Rytuał pomaga mi przyśpieszyć
proces wyjścia z cudzej głowy. To śledzenie jest jak narkotyk, a na uzależnienia
najlepsza jest chłosta i modlitwa.
- Zamiast tych pogańskich klątw powinieneś oczyszczać umysł Pismem Zwiętym.
- Próbowałem. Czasem pomaga litania, ale w sytuacjach krytycznych wolę skorzystać
z czarów. wyjaśnił.
Mistrz Hautewaald pomógł wstać ociężałemu braciszkowi. Hugon był lepki od potu,
nieprzyjemny w dotyku. Pyzata twarz mnicha wykrzywiła się w spazmie bólu. Tłuścioch
odczuwał naprzemienne uderzenia gorąca i chłodu. Wreszcie, gdy jego twarz nabrała
normalnych dla siebie rumieńców, a serce przestało kołatać, Hugon mógł z należytym
szacunkiem wysłuchać słów mistrza Hautewaalda.
- Który z Twoich uczniów najbardziej by się nadał, by wejść w umysł Hopplera lub
Utrechta? zaczął Jan.
- Tomasz Jiri%0ńek zrobił wielkie postępy w ostatnim roku. Niewiele mu ustępuje
Agnieszka Jastrzębiec. Mogę też polecić Rudolfa Schwarza.
- Wytłumaczysz im, że wchodząc w głowy tamtych mistrzów, przyczynią się do
oczyszczenia Zakonu Rycerzy Zwiętego Jerzego ze zła i plugastwa. obwieścił Jan.
- Agnieszka jest bardzo posłuszna i zrobi wszystko, o co ją poproszę. Nakażę jej, by
weszła w głowę Utrechta. Tomasz nienawidzi Hopplera. Trzeba wykorzystać tę
niezwykłą więz. Mogę także nakazać Rudolfowi, by śledził Leitnera.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]