[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wirówki, gdzie toczyło się życie na Di-scovery", garaż kosmiczny był pozbawiony ciążenia.
Na początku epoki kosmicznej ludzie odkryli euforię nieważkości i przypomnieli sobie dawno
utraconą swobodę poruszania się we wszystkich kierunkach. Stan nieważkości, podobnie jak
morze, od którego wszystko się zaczęło, zwracał ludziom wolność: tracąc wagę, porzucali
wszystkie ziemskie zmartwienia i kłopoty.
Heywood Floyd nie zapomniał o swoim bólu, lecz tutaj stawał się on łatwiejszy do zniesienia.
Rozważając spokojnie całą sprawę doszedł do wniosku, że jego reakcje przybrały niezwykłą
formę jak na wydarzenie, którego się spodziewał. Chodziło mu o coś więcej niż
185
o utraconą miłość, chociaż to najbardziej bolało. Cios nadszedł w momencie, gdy był całkiem
bezbronny, gdy zatracił sens tego, co robi, i doświadczał goryczy porażki.
Dlaczego - wiedział dokładnie. Wszystko, co do tej pory osiągnął, zawdzięczał
umiejętnościom i współpracy reszty załogi, którą, nawiasem mówiąc, teraz samolubnie
porzucał. Jeśli wszystko pójdzie dobrze (znów ta litania epoki kosmicznej!), powrócą na
Ziemię z zasobem wiedzy, jakiego nie zgromadziła dotąd żadna ekspedycja, ponadto za kilka
lat przyleci za nimi porzucony niegdyś Discovery".
Ale tego wciąż było nie dość. Wszechobecna tajemnica Wielkiego Brata pozostanie na
zawsze zagadką, nieosiągalną dla ludzkich marzeń i aspiracji enigmą. A byli tak blisko! I
przecież płyta ożyła -podobnie jak przed dziesięciu laty jej księżycowy odpowiednik - lecz
jedynie po to, by znowu zapaść w uparty bezwład. Była jak zamknięte drzwi, do których
stukali na próżno. Tylko David Bowman zdołał odnalezć klucz.
Może dlatego właśnie tak bardzo przyciągało go to ciche i trochę tajemnicze miejsce. Stąd
przecież - z pustego teraz miejsca startowego - odleciał Bowman w swoją ostatnią misję,
przez okrągłą śluzę prowadzącą do nieskończoności.
Gdy myślał o tym, w jakiś przedziwny sposób czuł się podniesiony na duchu. Zapominał o
bólu i osobistych problemach. Zagubiona blizniaczka Niny" była częścią historii podboju
kosmosu. Poleciała tam, gdzie według starego banału, który wywoływał pobłażliwe
uśmiechy, lecz zarazem dokładnie ilustrował fundamentalną prawdę - "nie był jeszcze żaden
człowiek..." Gdzie to jest? Czy kiedykolwiek się dowie?
Przesiadywał niekiedy godzinami w ciasnej, lecz odpowiedniej dla niego, małej kapsule,
próbując zebrać myśli i dyktując od czasu do czasu notatki. Reszta załogi szanowała jego
samotność i rozumiała jej motywy. Nigdy nie zbliżali się do garażu, nie było zresztą powodu.
Odnowienie całego pomieszczenia należało do innej, przyszłej załogi.
Raz lub dwa, kiedy czuł się rzeczywiście załamany, przyłapał się na nieoczekiwanych
pomysłach. Przypuśćmy, że wydam Halowi polecenie, by otworzył drzwi garażu i wysłał
kapsułę w ślad za Bow-manem? Czy powita mnie ten sam cud, który zobaczył Dave i pózniej
Wasilij? Byłoby to jakieś rozwiązanie...
Przed podjęciem samobójczej wyprawy powstrzymywała go myśl, co stanie się z Chrisem.
Istniały również techniczne przeszkody:
186
Nina" była nader skomplikowana w obsłudze; równie dobrze mógłby spróbować polecieć
samolotem myśliwskim.
Nie nadawał się na nieustraszonego Odkrywcę. To marzenie nigdy się nie spełni.
Walter Curnow rzadko się podejmował jakiegoś zadania aż tak niechętnie. Bardzo współczuł
Floydowi, lecz jednocześnie irytowały go zmartwienia innych. Jego własne życie emocjonalne
rozwijało się bujnie, ale było płytkie: nigdy nie zadowalał się piciem wody z jednego zródła.
Nieraz słyszał, że niepotrzebnie rozmienia się na drobne, ale nigdy tego nie żałował. Może
rzeczywiście nadszedł jednak czas, by się ustatkować?
Przeszedł na skróty przez sterownię w wirówce i zauważył po drodze, że wskaznik nastawczy
maksymalnej prędkości ciągle mruga idiotycznie. Większa część jego obowiązków polegała
na decydowaniu, kiedy można ignorować ostrzeżenia, kiedy należy zająć się nimi w wolnej
chwili, a kiedy oznaczają one prawdziwy alarm. Gdyby chciał się zajmować wszystkimi naraz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]