[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystkiego na ostatni guzik, a ja dopilnuję, by i nasi projektanci zdążyli na
czas. Będziemy z sobą w kontakcie.
Laura przekazała dobre nowiny Patrickowi, gdy odwoziła go na lotnisko
Heathrow. Przyrzekła, że w przyszły weekend spotkają się w Paryżu.
- Jestem pewna, kochanie, że to twoje szkice ostatecznie przekonały radę
dyrektorów. Mam nadzieję, że zdążysz wrócić na otwarcie targów? Na pewno
będzie wesoło.
- Powinienem zdążyć - powiedział Patrick niezbyt pewnie. - Wszystko
zależy od Rae Dunhill. Jeśli będzie zadowolona z mojej pracy, powinienem
wrócić dość szybko, ale jeśli nie...
- Powiedz jej, żeby się wypchała - mruknęła Laura, a Patrick parsknął
śmiechem.
- 45 -
S
R
- Nie mówiłabyś tak, gdybyś ją znała. Jest dość przerażająca. Zawsze
dokładnie wie, czego chce i nie spocznie, póki tego nie dostanie.
Wywołano jego lot do Kopenhagi i musieli się pożegnać. Patrick
pośpiesznie pocałował Laurę.
- Do zobaczenia w Paryżu!
Przez cały tydzień Laura była niezwykle zajęta. Dopiero w czwartek po
południu mogła nieco odetchnąć. Postanowiła pojechać do Fern Cottage, żeby
wziąć wymiary na nowe zasłony, które zamierzał uszyć Patrick.
Odebrała klucz od pana Dale'a i w niecałą godzinę pózniej stała już na
drabinie mierząc okna w jednej z sypialni.
Nagle usłyszała na dole jakiś dzwięk.
Zamarła, wsłuchując się uważnie w panującą ciszę... Czyżby się jej tylko
wydawało, że w jednym z pokojów na dole słyszy kroki? Nietrudno to sobie
wyobrazić, gdy jest się samemu w pustym domu. Szczególnie starym domu,
pełnym własnych szmerów i szeptów.
Chwilę pózniej wiedziała już jednak, że to nie wyobraznia płata jej figla.
Ktoś wchodził po schodach na górę. Kroki były głośne i wyrazne. Z pewnością
nie była to kobieta, pomyślała Laura, oblewając się zimnym potem. Tylko w
jaki sposób obcy mężczyzna dostał się do domu?
Była więcej niż pewna, że zamknęła drzwi wejściowe. Nie leżało w jej
zwyczaju pozostawianie otwartych drzwi.
Tak cicho jak tylko potrafiła zeszła z drabiny i rozejrzała się wokół w
poszukiwaniu jakiejś broni. Do tego celu nadawało się jedynie krzesło. Stanęła
za drzwiami i uniosła je ponad głowę, gotowa wyrżnąć nim każdego, kto
wejdzie w złych zamiarach do tego pokoju. Z miejsca, w którym stała, powinna
widzieć wchodzącego intruza w lustrze stojącej po drugiej stronie ściany
toaletki.
Stara klepka skrzypiała niemiłosiernie pod każdym stąpnięciem.
Nieznajomy dotarł na piętro.
- 46 -
S
R
Laura starała skoncentrować się na każdym, najmniejszym nawet
dzwięku, by odgadnąć zamiary intruza. Słyszała, jak otwiera i prawie
natychmiast zamyka poszczególne drzwi. Nie przeszukiwał więc pokoi, tylko
zaglądał do nich. Czego szukał? Kosztowności? A może... jej? Nagle zaschło jej
w ustach. Może ktoś obserwował ją, jak przyjechała i wiedział, że jest teraz w
domu... sama. Na myśl o tym, co przybysz może zamierzać, zrobiło jej się słabo.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, na jakim odludziu położony był ten
dom i jak daleko było do najbliższego domostwa. Nawet gdyby zaczęła wzywać
pomocy, nikt by jej nie usłyszał. Dlaczego nigdy wcześniej o tym nie
pomyślała?
Kroki zbliżyły się do drzwi, za którymi stała. Laura zamarła w bezruchu i
wstrzymała oddech. Ktoś przekręcił klamkę i drzwi zaczęły się otwierać. Laura
mocniej zacisnęła palce na poręczy krzesła i napięła mięśnie, uważnie
obserwując lustro.
W pierwszej chwili spostrzegła tylko masywną męską sylwetkę. Szerokie
ramiona i potężną klatkę piersiową. Miał na sobie robocze ubranie. Biało-zie-
loną, rozpiętą pod szyją koszulę z podwiniętymi rękawami, obnażającymi silne,
opalone przedramiona. Oprócz tego nosił oliwkowe sztruksowe spodnie,
podtrzymywane szerokim czarnym paskiem.
Zarejestrowawszy to wszystko, w ułamku sekundy skoncentrowała się na
twarzy mężczyzny. W tym czasie uczynił jeszcze jeden krok do przodu tak, że
wreszcie wyraznie go ujrzała. Zresztą on też dostrzegł ją w odbiciu lustra.
Nie uderzyła tylko dlatego, że go rozpoznała.
Z ust Laury wydobyło się jedno wielkie, głębokie westchnienie. Sama nie
wiedziała: ulgi czy zaskoczenia.
- Co, do diabła, robi pani z tym krzesłem w rękach? - wycedził Josh Kern,
a ona zarumieniła się. Powoli opuściła krzesło i postawiła je na ziemię. Nigdy
jeszcze nie czuła się tak głupio.
- Myślałam, że jest pan włamywaczem!
- 47 -
S
R
- W takim razie powinienem być chyba wdzięczny, że nie dała mi pani po
głowie - zauważył sarkastycznie.
- Niech się pan lepiej cieszy, że postanowiłam wpierw sprawdzić, czy
faktycznie mam do czynienia z włamywaczem.
- A więc bardzo się cieszę - warknął.
Nie było łatwo ominąć to krzesło, podczas gdy przyglądały jej się te
zimne szare oczy. Włożyła w to tyle godności, na ile ją tylko było stać. Niestety,
była tak spięta, że potknęła się i byłaby niechybnie upadła, gdyby nie Josh Kern,
który błyskawicznie rzucił się w jej stronę i w ostatnim momencie uchronił od
bolesnego upadku.
Dotyk jego rąk przywołał na twarz Laury szkarłatny rumieniec. Nie
spodziewała się znalezć kiedykolwiek tak blisko tego mężczyzny. Był o tyle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]