[ Pobierz całość w formacie PDF ]
noc, by uszyć dla niej następną!
- Przypuszczam, \e dobrze im za to zapłacą! -odparł cynicznie
markiz, ale zauwa\ył, \e Zia go nie słucha.
Rozglądała się po sali, a po chwili wyszeptała tak, \e tylko
markiz ją słyszał:
Obserwują nas! Ale sądzę, \e nie tylko z po
wodu mojej sukni, lecz poniewa\... pan tańczy
z kimś tak mało wa\nym jak ja!
Kto ci o mnie opowiadał? zapytał markiz.
Zia zaśmiała się.
Pańska babcia, ochmistrzyni, wszystkie pokojówki, które
się mną zajmują, i kapitan Blessington!
Co mówił Harry? ostro zapytał markiz.
Tego nie powiem, bo jestem pewna, \e stanie się pan pró\ny
- odpowiedziała Zia ale naprawdę... zdaję sobie sprawę, \e to
wielki zaszczyt dla mnie, i\ jestem pańską podopieczną.
Markiz nic na to nie odpowiedział i kiedy skończył się taniec,
zaprowadził Zię do babki.
Wcześniej planował, \e pójdzie do sali gier, ale teraz
stwierdził, \e musi zostać i patrzeć, co robi Zia.
Rzeczywiście dziewczyna miała szalone powodzenie.
121
Markiz zauwa\ył, \e niemal ka\dy kawaler usiłował wpisać się
w jej notesik balowy, ale było więcej chętnych ni\ tańców.
Zdziwił się, \e w przeciwieństwie do innych debiutantek, a
było ich sporo na balu, Zia rozmawiała i śmiała się ze swoimi
partnerami podczas tańca. Najwidoczniej komplementy jej nie
onieśmielały.
W drodze powrotnej do domu, siedząc w powozie obok
markiza i jego babki, Zia powiedziała:
Dziękuję... bardzo dziękuję. To był najwspanialszy wieczór
w moim \yciu!
Bezwarunkowo miałaś wielkie powodzenie, moja droga!
odpowiedziała starsza pani. Jestem całkiem pewna, \e jutro
dostaniemy mnóstwo zaproszeń na podobne bale i na wiele innych
przyjęć.
Wprost wierzyć mi się nie chce, \e to wszystko dzieje się
naprawdę! półgłosem powiedziała Zia. Jeszcze do
niedawna zastanawiałam się, jak mogłabym... umrzeć.
Obiecałaś, \e przestaniesz o tym myśleć powiedział
markiz.
Có\ ja na to poradzę... teraz wydaje mi się, \e znalazłam
się w świecie, który jest jak... Niebo.
I mam nadzieję, \e o tym będziesz myśleć wtrąciła
markiza.
Czy pani wie! wykrzyknęła Zia \e trzej d\entelmeni
pytali się, czy mogą mnie jutro odwiedzić i \e chcą porozmawiać
tylko ze mną!
122
Babka zerknęła na swojego wnuka i w świetle latarni
zobaczyła, \e jest nachmurzony.
Jeśli któryś z nich ci się oświadczy powiedział ostro
nie wolno ci przyjmować oświadczyn. Ja muszę wyrazić
zgodę!
Chcą się oświadczać? ze zdziwieniem zapytała Zia.
Ale dlaczego mieliby to robić?
Musisz pamiętać powiedział stanowczo markiz \e
posiadasz ogromny majątek!
Zapadła cisza, a po chwili Zia odezwała się cichutko:
Nigdy o tym... nie myślałam. Czy dlatego tylu
kawalerów chciało dziś ze mną tańczyć?
Oczywiście, \e nie! zaprzeczyła szybko markiza.
Niewątpliwie byłaś najpiękniejszą i najlepiej ubraną dziewczyną na
sali, i dlatego prosili cię do tańca. Mój wnuk chciał powiedzieć, \e
mał\eństwo to całkiem inna sprawa ni\ taniec dwojga ludzi na sali
balowej.
Oczywiście przyznała Zia ale nie wierzę, \eby
jakikolwiek mę\czyzna chciał poślubić dziewczynę, którą widział
tylko raz.
Babka ponownie spojrzała na wnuka.
Sądzę, \e będziesz tak zajęta robieniem zakupów, i\ nie
starczy ci czasu na spotkania z tymi lekkoduchami
powiedział powoli Okehampton. Powiem słu\ącym, \eby ich
odprawiali.
O, nie, proszę pozwolić mi wysłuchać oświadczyn!
krzyknęła Zia. Często zastanawiałam
123
się, co mę\czyzna mówi w takiej sytuacji i czy rzeczywiście
pada na kolana, tak jak to czytałam w powieściach!
Markiza roześmiała się.
Nie mo\esz być zbyt surowym opiekunem,
Rayburnie zwróciła się do wnuka. Pamiętam
moje pierwsze oświadczyny: prosił o moją rękę
starszawy pułkownik, przyjaciel mego ojca, był tak
przejęty, \e trzęsły mu się wąsy, a mnie chciało się
śmiać!
Markiz nic nie odpowiedział, a babka dodała:
Zia musi nauczyć się sama kierować swoimi
sprawami. Musi umieć powiedzieć nie" w taki
sposób, \eby mę\czyzna nie miał \adnych złudzeń.
Kiedy to mówiła, powóz zatrzymał się przy domu Okehamptonów
i markiz, który siedział przy drzwiczkach, wysiadł pierwszy. Był
wyraznie niezadowolony.
Siostra Marta usłyszała, jak ktoś otwiera drzwi jej sypialni.
Odwróciwszy się od okna, zobaczyła ze zdziwieniem, \e to Zia.
Ju\ nie śpisz! wykrzyknęła. Pózno wczoraj
wróciłaś i pomyślałam, \e będziesz spać a\ do obiadu!
Tego spodziewała się te\ babcia markiza
odpowiedziała Zia ale jestem zbyt przejęta, by spać. Chciałam
opowiedzieć ci o balu!
124
Nie mogę się doczekać powiedziała siostra Marta
ale najpierw muszę ci coś wyznać.
Wyznać? Zia spojrzała na nią z zaciekawieniem.
Ostatniej nocy myślałam o tym i modliłam się, \ebym
była wystarczająco odwa\na, by powiedzieć ci prawdę.
Jaką prawdę? zapytała Zia.
Skłamałam... powiedziała siostra Marta \ałosnym
tonem.
Nie rozumiem.
Nie mogę dalej udawać! Nie jestem zakonnicą. Udawałam,
kiedy ojciec Proteus przyszedł do klasztoru.
To wszystko? zapytała Zia. No có\, myślę, \e
postąpiłaś bardzo rozsądnie.
Naprawdę tak myślisz? Nie jesteś oburzona?
Oczywiście, \e nie!
Kiedy on się pojawił i powiedział, \e przejmuje klasztor,
bałam się, \e odeśle mnie jak te biedne staruszki.
Na pewno by tak zrobił! powiedziała Zia.
Nie miałam dokąd pójść. Ojciec Anthony zgodził się,
\ebym została. Zluby zakonne miałam zło\yć dopiero po
skończeniu dwudziestu jeden lat.
Więc pomyślałaś, \e ojciec Proteus zostawi cię w spokoju,
jeśli uwierzy, \e jesteś zakonnicą.
To było kłamstwo... i teraz tego się wstydzę
powiedziała Marta. Po prostu nało\yłam
125
kornet i welon jednej z zakonnic przykutej do łó\ka. Załkała:
Potem wszyscy wołali na mnie siostro Marto", więc czasami
zapominałam, \e jestem tylko brzydką, nikomu niepotrzebną
Martą.
Nie wolno ci tak mówić! krzyknęła na nią Zia. Chcę,
\ebyś zaczęła uczyć w szkole w majątku markiza.
Kiedy on dowie się, \e skłamałam, odeśle mnie
nerwowo powiedziała Marta.
Nie sądzę, \eby orientował się w sprawach dotyczących
zakonnic odparła Zia. Przypuszczam, \e gdybyś była
prawdziwą zakonnicą sprawa byłaby bardziej skomplikowana,
ale teraz musisz zapomnieć o ojcu Proteusie i pomyśleć o sobie.
Marta ocierała łzy, które spływały jej po policzkach.
Och, Zio! Jesteś dla mnie taka dobra i cudowna! Gdybym
tylko mogła zacząć wszystko od nowa.
I tak zrobisz powiedziała Zia i zastanowiwszy się
chwilę, zawołała: Mam cudowny pomysł!
Jaki?
Jest dopiero dziewiąta, markiza nie wstanie wcześniej ni\
o jedenastej. Jego lordowska mość pojechał na przeja\d\kę konną.
Marta przyglądała się Zii, która mówiła prawie do siebie:
Pojedziemy same na zakupy! Kupię ci suknie, ja-
126
kie będziesz nosiła w szkole. Wyrzucisz ten ohydny strój, tak jak j a
to zrobiłam z moim. Marcie dech zaparło w piersiach.
Zdejmuj to! Szybko! zakrzyknęła Zia.
Dam ci coś do ubrania i poślę po powóz.
Wybiegła z pokoju i po kilku minutach wróciła z suknią, jaką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]