[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Czegoś pan szuka? - zagadnął.
Kiwnąłem głową. Znajomy poinformował mnie w Warszawie, \e w tej herbaciarni
spotykają się przemytnicy i handlarze bronią zaopatrujący kurdyjskich bojowników w
rosyjską broń.
- Mo\e mógłbym w czymś pomóc?
- Szukam Ormianina nazwiskiem Guś. Oczy Kurda stały się okrągłe.
- W jakim celu? - zdumiał się.
Nie było sensu kryć się. On mógł znać jakiegoś innego przewodnika.
- Przed stu pięćdziesięciu laty mój przodek wszedł na świętą górę - pokazałem gestem
widniejący za oknem Ararat. - Sto lat temu ten wyczyn powtórzył mój dziadek. Teraz
kolej na mnie.
Kiwnął głową.
- Wiemy, \e Ormianie nale\ący do rodu u\ywającego rosyjskiego nazwiska Guś znali
drogę do Arki - powiedział powa\nie. - Dziadek opowiadał mi o tym. Było kilkanaście
zajazdów, do których docierali co jakiś czas, by szukać klientów. Gusiów było wielu.
Zazwyczaj kilku w ka\dym pokoleniu zarabiało jako przewodnicy. Nie brali drogo. Wielu
próbowało wyśledzić ich tajemnice, ale oni bezlitośnie zabijali ka\dego, kto szedł ich
śladem.
- Wiec jakim cudem prze\ywali ich klienci?
- Szli z zawiązanymi oczyma.
Ta część opowieści pasowała do dziennika hrabiego. Właściciel herbaciarni mówił
prawdę.
- Po rzezi Ormian w 1915 roku Gusiowie zamienili się w opętanych \ądzą krwi
mścicieli. Spalili kilkanaście tureckich wsi. Mordowali osadników. Ale od lat
trzydziestych ju\ się o nich nie słyszy. Ja sam widziałem tylko raz mę\czyznę, który
przedstawił się jako Guś. To było w zeszłym roku. Szedł na górę, ale nigdy więcej o nim
nie słyszałem. Przychodzili tu ró\ni, pytali o drogę do Arki. Ja jednak nie mogłem udzielić
im satysfakcjonującej odpowiedzi. Przewa\nie to bogaci turyści z Niemiec lub Francji.
Czasem Amerykanie. Wszyscy chcą odnalezć Arkę. I nigdy jej nie odnajdują. Gdyby
chodziło o przewodnika, który zaprowadzi na szczyt góry, nie ma z tym problemu, ale
Arka... Czasami myślę, \e ona w ogóle nie istnieje. Ta góra wcale nie jest taka du\a. Z
pewnością została ju\ na tyle dokładnie spenetrowana, \eby wykluczyć obecność Arki.
- Co zatem pokazywali ludziom Gusie?
38
- Allach raczy wiedzieć. Mo\e jakieś drewniane szczątki? Mo\e jakieś ciemne kształty
prześwitujące przez lodowce? A teraz jest kiepski czas, by badać górę.
- Dlaczego? Z tego co wiem, jest zakaz poruszania się turystów...
- Przed kilku laty osiedlili się na niej członkowie Partii Pracujących Kurdystanu.
Dowodzi nimi niejaki Adman Sahar - machnął ręką i dopiero teraz zauwa\yłem wiszący
koło drzwi po\ółkły ju\ nieco list gończy.
- Jest tak niebezpieczny?
- Uwielbia turystów. Tak uwielbia, \e nie chce się z nimi rozstawać. Więzi ich w
jaskiniach i jurtach i wymusza wysokie okupy. Co jakiś czas robią naloty. Turcy znaczy.
Armia. Strzelają rakietami albo rzucają gazy bojowe. Jak ju\ nie mo\e wytrzymać
nękania, zabiera swoich ludzi i idą do Iranu. Adman to dobry kupiec. I prawie zawsze ma
pieniądze na broń, środki łączności. Kiedy ostatnio zawitał w te strony kupił silniki
elektryczne i agregaty prądotwórcze. Ludzie opowiadają o bazie, którą tworzy gdzieś koło
szczytów, podobno na takiej wysokości, \e helikoptery nie są w stanie tam dotrzeć.
- Zdziera z was haracze?
- Ii - machnął ręką. - Bardziej mu zale\y na dobrym wizerunku. Gdy schodzi w doliny,
to zawsze rozdaje cukierki dzieciom i dobrze płaci za ka\dą usługę. Zale\y mu, \e
zostawić po sobie dobre wra\enie. Dlatego te\ ma wielu informatorów. Jeśli Adman jest
na górze, to pewnie dowie się w ciągu kilku godzin, \e z autobusu wysiadł klient do
obrabowania. Dlatego nie będę ci szukał przewodników na górę. Wszyscy oni są i\ nim w
zmowie. Ale nawet on nie wie, gdzie jest Arka. O ile tam jest.
- Wszystkie ślady na to wskazują.
- Wiem. We wsi Ahora, która przestała istnieć w 1840 roku, była winorośl zasadzona
jakoby ręką samego Noego. Zresztą dawna nazwa wsi Arghuri oznacza winorośl. Od
czasu gdy wieś zniknęła, nikt nigdy nie i widział w tych stronach krzewów winnych. Są i
inne ślady w nazwach miejscowości. Eczmiadzyn tłumaczy się z ormiańska  miejsce
lądowania". A to niedaleko, trzydzieści kilometrów. Po stronie irańskiej na stepie znajdują
się ruiny staro\ytnego miasta Tshamirin, co po kurdyjsku brzmi podobnie jak  miejsce
ośmiu". Noe z \oną i trzej jego synowie z \onami to właśnie osiem osób. Erewan to po
staroormiańsku  pojawienie się po raz pierwszy". Nazwa miasto Kohran w Azerbejd\anie
tłumaczy się  pierwsze miasto". Nazwy niektórych wiosek brzmią w rodzaju:  pierwsza
osada",  kopanie studni" czy  miejsce wyładunku". Sporo tu tego. Zadziwiająco sporo.
Nazwy są ró\ne: ormiańskie, kurdyjskie, perskie, ale wszystkie oznaczają z grubsza to
samo: początek lub miejsce, z którego zaludniona została ponownie ziemia.
- To wygląda zachęcająco. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •