[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozmywały w zapadających ciemnościach. Podniecała mnie myśl o jej zawartości. Jeśli
rzeczywiście pijany Buziaczek opowiedział ze szczegółami o swoich przygodach, miałam
szansę znalezć kilka punktów zaczepienia.
Moje ciało było napięte i doskonale wiedziałam, czego potrzebuje. Próbowałam myśleć
o czymś innym... Okna byty otwarte, co jakiś czas do środka wpadał ciepły letni powiew,
który przyprawiał mnie o dreszcze. Ta słodka ociężałość podniecała mnie i rozleniwiała.
Czekałam na mruczenie lodówki, które zawsze pierwsze daje znać, że włączyli prąd.
Zamiast agregatu usłyszałam jednak pukanie do drzwi. Kogo diabli niosą o tej porze?
Pierwszy oczywiście przyszedł mi do głowy Husejn. Owszem, miałam ochotę na seks, ale na
pewno nie byłam aż tak zdesperowana.
Wyjrzę przez wizjer - jeśli to ktoś niepożądany, udam, że mnie nie ma. Na palcach
zakradłam się do drzwi, myśląc przy okazji, jak rewelacyjnie muszę teraz wyglądać. Technikę
mam opracowaną do perfekcji, a w szpilkach chodzę pewnie i bez zginania kolan.
Na klatce schodowej panowały ciemności, więc moje zabiegi poszły na marne.
Zobaczyłam jednak jakiś wysoki cień, chyba należący do mężczyzny. Bardzo ciekawe, kto to
może być. Adoratorzy raczej nie odwiedzali mnie tak niespodziewanie, a już nigdy nie
zdarzył się taki cud, żeby któryś trafił na chwilę mojego absolutnego napalenia. Zawsze
przychodzili w najmniej odpowiednim momencie.
Kto to, do cholery, mógł być? W absolutnie odrażający sposób postanowiłam ulec
własnej ciekawości i cielesnym żądzom, ale nie mogłam, niestety, otworzyć drzwi bez
ubrania.
- Kto tam? - zapytałam.
- To ja, Kenan - usłyszałam. - Policjant.
Przy ostatnim słowie trochę ściszył głos. Bardzo mądrze: sąsiedzi niekoniecznie musieli
wiedzieć, że odwiedza mnie glina.
- Sekundę - powiedziałam podniecona.
Dreszcz mi przeleciał po plecach. Hura! To chyba jednak był mój szczęśliwy dzień!
Rozejrzałam się za ja kimś ubraniem. Na wierzchu leżał szal, którym okryłam się wczoraj
wieczorem. Pospiesznie obwiązałam się nim i wróciłam do drzwi.
- Proszę - uchyliłam je tak, aby widać było moją głowę i nagie ramię.
- Hm... - powiedział. - Skończyłem zmianę i postanowiłem wpaść.
Był po cywilnemu i zabójczo pachniał szamponem i dezodorantem. Pełnym nadziei
wzrokiem zmierzył mnie od góry do dołu. Byłam gotowa bzyknąć się z nim natychmiast, ale
46
należało go troszkę pokokietować. Uchyliłam szerzej drzwi, demonstrując resztę swojej
kreacji. Z miną filmowego wampa jedną rękę oparłam na framudze, a drugą podtrzymywałam
zsuwający się szal, który teraz, zamiast zakrywać, głównie odsłaniał. ..
Wzrok mu się zmienił natychmiast. (Gdyby teraz któryś z sąsiadów wyszedł na klatkę,
zobaczyłby niezłe przedstawienie). Kenan popatrzył przeciągle i poprawił dłonią zgrubienie
między udami. Właściwie nie musieliśmy rozmawiać, wszystko było jasne. Mój strój, a
właściwie jego brak, znacznie ograniczał możliwości kokietowania gościa. Zaprosiłam go do
środka, a on poszedł prosto do sypialni.
No i zrobił mi dobrze. Oczywiście jeszcze lepiej by było, gdyby nie skończył tak
prędko, bo od jego wejścia do środka do momentu wyjścia minął najwyżej kwadrans.
Pocieszyłam się, że nawet królowie nie zawsze biesiadują po królewsku, więc i mnie nie
zawsze musiały się trafiać najlepsze kąski. Nie można być zachłannym, po prostu przydarzył
mi się miły akcent na koniec męczącego dnia.
W porównaniu z gazetowym babsztylem chłopak był przecież jak ambrozja. Owszem,
akcja krótka, ogier ma - ło zwinny i niedoświadczony, ale za to jak hojnie obdarzony. Miałam
dwie ręce pełne doskonałej roboty! Imponujące jądra musiały chyba ważyć po kilogramie, a
poza tym prądu wciąż nie było, więc nie miałam nic lepszego do roboty. Oczywiście
wolałabym, żeby mnie trochę popieścił i pocałował, a nie od razu odwracaj się i tylko te
zaciśnięte usta... Kto by nie wolał? Tyle mojego, że sobie potrzymałam. Już samo trzymanie
go w rękach było nagrodą. Na pewno zakwalifikowałby się do pierwszej dziesiątki, w
najgorszym razie dwudziestki rewelacyjnych fiutów. Sam widok wystarczał. Zdecydowanie
gorzej było z działaniem.
Dzięki Kenanowi opadło ze mnie napięcie, a przynajmniej jego wierzchnia warstwa.
Kiedy mój pan władza opuszczał budynek, siedziałam już pod prysznicem. Właśnie włączyli
światło.
Rozdział 20
Wzięłam kasetę z nagraniem i podeszłam do telefonu. Sekretarka mrugała, że mam pięć
nowych wiadomości, ale postanowiłam odsłuchać je pózniej. Teraz miałam ochotę tylko na
spowiedz Buziaczka.
Na wszelki wypadek wyłączyłam telefon. Jeśli ktoś strasznie się uprze, niech dzwoni na
komórkę. Włożyłam kasetę do aparatu i zaczęłam uważnie wsłuchiwać się w każdy dzwięk.
Na początku obie prawiły sobie grzeczności. Buziaczek mówił do gazetowego babsztyla
szanowna pani redaktor , Długo i ze szczegółami opowiadał o swojej przemianie, narzekał,
jak potwornie droga i bolesna jest depilacja twarzy, tłumaczył, że potem jest się spuchniętym
jak bania i nie można iść do pracy. I że boli przy byle dotyku...
Opowiadał o swojej rodzinie, o ojcu o wiele starszym od matki, którego stracił bardzo
wcześnie, ale nie było w tym nic nadzwyczajnego. I o tym, że od najwcześniejszych lat był
oczami niewidomej kobiety. Wygłosił nawet teorię, że chłopcy dorastający bez męskiej ręki
są kandydatami na homoseksualistów. Oczywiście on miał być tego przykładem.
Niepełnosprawność matki bardzo ułatwiła mu zadanie i w krótkim czasie pozwoliła na brać
doświadczenia, którego zdobycie zajmowało innym dziewczynom wiele lat. Opowiadał o
klasycznych przeżyciach większości z nas: podglądaniu chłopców w toalecie, zabawie w
doktora i pierwszej miłości do nauczyciela chemii. Po okresie dojrzewania zmienił styl, a
kiedy miał szesnaście lat, w pierwszej klasie liceum, stracił cnotę.
I tu padło pierwsze nazwisko. Posuwał go wtedy niejaki Jusuf, starszy kolega z klasy.
Buziaczek zakochał się w nim nieprzytomnie i zaczął nawet marzyć o ślubie. Chłopak jednak
47
udawał, że nie ma o niczym pojęcia. Często odwiedzał go w domu, a potem, zirytowany
natrętnym zachowaniem Buziaczka (wtedy jeszcze Fevziego), tłukł go niemiłosiernie.
Czy to jusufa szukałam? Aobuz za młodu mógł być teraz kimś ważnym i chciał
wyczyścić sobie przeszłość... Niewykluczone. Dobrze wiedziałam, gdzie po latach doszedł
niejeden lokalny rozrabiaka. W tamtym czasie ów Jusuf mógł na przykład odsłonić swój
pociąg do Fevziego w jakimś pamiętniku albo zeszycie, do którego wpisywało się swoje
ulubione potrawy, filmy, osoby, rzeczy... W tym wieku nie potrafi się jeszcze rozgraniczyć
miłości i pożądania, często myli się jedno z drugim. Mnóstwo małżeństw jest efektem tej
pomyłki, a kiedy namiętność wyparuje, zostają na lodzie, bo nie umiały znalezć miłości ani
przyjazni, którymi wypełniłyby pustkę. Jeśli jeszcze szkoda jest im zerwać ten związek,
powoli wykańczają siebie samych.
Tym filozoficznym refleksjom towarzyszył głos mocno już wstawionej dziennikarki,
która bardzo poruszona przekonywała, że dokładnie rozumie traumatyczną sytuację.
Usłyszałam, jak Buziaczek kilka razy głęboko zaciągnął się papierosem z opium. Po swoim
przełomie Fevzi zaczął dawać każdemu, kto mu się nawinął pod rękę, wychodząc z założenia,
że skoro życie jest szambem, to on to szambo na siebie wyleje tak, żeby się porządnie
ubrudzić. Jestem pewna, że drżenie głosu, towarzyszące temu wyznaniu, było dobrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]