X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z kim będzie miał do czynienia w czasie wypełniania tego zadania. Sam nie był do
końca pewny? Liczył na to, i\ misja L�wefella nie powiedzie się? Przykazano mu
zachować tajemnicę? Có\, teraz nie miało to ju\ znaczenia, lecz inkwizytor wiedział,
\e nie zapomni, i\ wysłano go w trudną podró\, nie przedstawiając kompletnego
obrazu sytuacji.
 Odpocznij dziś wieczór, Arnoldzie, lecz jutro prosiłbym cię o pełny pisemny
raport.
 Oczywiście  odparł L�wefell.  Czy wolno mi zapytać, czy przewidywany jest
mój udział w badaniach?
 Nie, Arnoldzie. Twoje zadanie zakończyło się z chwilą przekazania wiedzmy
Klasztorowi. Nie będziemy na tyle bezwzględni, by wykorzystywać cię zaraz po tym,
jak wróciłeś z tak wyczerpującej podró\y. Odpocznij tydzień lub dwa, jeśli wola.
Nie chcieliście, bym się w ogóle dowiedział, \e ona jest wiedzmą!  olśniło
L�wefella. Sądziliście, \e manifestacja nie nastąpi tak szybko. śe przywiozę ją, myśląc,
i\ eskortowałem po prostu małą, uzdolnioną magicznie dziewczynkę. Dlaczego?
 Pokornie dziękuję  powiedział uprzejmym tonem.  Nie omieszkam zastosować
się do twej rady.
Vischer uśmiechnął się dobrotliwie i pokiwał głową.
 Jeszcze jedno...  L�wefell odwrócił się w progu.  Za twoim pozwoleniem
rozka\ę kancelarii wypisać rozkaz śledztwa w sprawie Ludwika Bastarda, pana na
zamku Junglinster.
 Z jakimi\ to zarzutami?  Otton uniósł głowę.
 Publicznie głoszonych herezji oraz apostazji.
Vischer długo milczał. Bardzo długo.
 Wiesz, co się stanie, jeśli ka\emy wszcząć dochodzenie przeciwko bohaterowi,
na którego zamku znalazły ocalenie dziesiątki ludzi? Okolicznej szlachty, mo\nych,
nawet rzemieślników?
  Pamiętaj, byś nie miał względu na osobę \adnego  odparł L�wefell.
 Nie musisz mi cytować Pisma!  warknął Otton.  Ośmielam się sądzić, \e znam
je równie dobrze jak ty. Pytałem, czy wiesz, co się stanie, jeśli zaczniemy śledztwo, i
racz odpowiedzieć na to pytanie.
Jesteś stary, pomyślał L�wefell z pogardą. Stary i pozbawiony zębów oraz
pazurów. Zbyt długo ślęczysz ju\ w kancelarii, wdychając smród papierzysk, kiedy za
murami Amszilas wrze prawdziwe \ycie. śycie, w którym na złe pytania udziela się
złych odpowiedzi. A ta dobra odpowiedz brzmi zawsze: Non nobis Domine non nobis
sed tuo Dei da gloriam.
 Nie zamierzam  odparł twardo L�wefell.  Poniewa\ odpowiedz na to pytanie
nie le\y w zakresie moich kompetencji.
 Najłatwiej umyć ręce  burknął Vischer.
 Nie radzę, byś jeszcze raz ośmielił się porównać mnie do Poncjusza Piłata 
odparł spokojnie inkwizytor.
Vischer poderwał się z krzesła, lecz kiedy spojrzał w twarz swego rozmówcy,
opadł na nie z powrotem.
 Wybacz pochopne słowa  powiedział, nie patrząc w stronę L�wefella.
 Nawet ju\ ich nie pamiętam  zapewnił go inkwizytor uprzejmym tonem.
Milczeli przez chwilę.
 Czy parafujesz rozkazy, które ka\ę wypisać?  zapytał L�wefell.
Otton musiał zauwa\yć ró\nicę między tym pytaniem a poprzednim. Podwładny
nie pytał go ju\ o pozwolenie wydania rozkazów, a jedynie o to, czy je podpisze. A
przecie\ Vischer doskonale wiedział, i\ jego ka\dy krok jest pilnie śledzony przez
zwierzchników.
 Czy istnieją świadkowie, którzy potwierdzą, i\ doszło do takiego zdarzenia?
Inkwizytor przypomniał sobie towarzyszącą Bastardowi kobietę oraz dwóch
słu\ących. Wszyscy oni przebywali w komnacie, kiedy pan zamku wypowiadał
nieostro\ne słowa.
 Troje  odparł.
 Czy będą zeznawać z dobrej woli?
 Nie sądzę, ale dwóch ze świadków to słudzy, więc poprowadzenie przesłuchań
nie wzbudzi oporu, jakiego moglibyśmy się spodziewać w wypadku szlachcica.
Trzecim świadkiem jest \ona Bastarda.
 Pięknie  syknął Vischer.  Jak sądzisz, ilu \ołnierzy będę musiał posłać razem z
inkwizytorami? Stu? Dwustu? A mo\e dodać im katapulty i wie\e oblę\nicze?
L�wefell zdał sobie sprawę, i\ dni Vischera jako jego przeło\onego w Amszilas są
ju\ policzone. Odejdzie do innej, spokojniejszej pracy lub zostanie wysłany na godny
odpoczynek. W ładnym podmiejskim domu z ogrodem i wytrenowaną słu\bą. Zajmie
się czytaniem ksiąg, polowaniem w towarzystwie sąsiadów lub czym tam będzie tylko
chciał. Nawet wyszywaniem makatek na ściany parafialnych kościółków. Ale na
pewno nie obroną świętej i jedynej wiary. Na to miał ju\ w sercu zbyt mało \aru.
 Ottonie, mój drogi przyjacielu Ottonie, dlaczego zapominasz, \e nasza siła nie
opiera się na zbrojnych, lecz na chwale Pańskiego imienia?  zapytał pogodnie, gdy\
wizja odejścia Vischera nie była mu przykra. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.