[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Astrid.
A gdzie jest njonja Astrid? zapytał Hismando.
Niedaleko stąd. Zdążymy ją zabrać? Michał spojrzał na kucharza. Chyba nie
wyjdziemy zaraz w morze.
Dziś na pewno nie kucharz zajrzał do dużego kotła. Towaru mamy niewiele do
załadowania, ale tu nikt się nie śpieszy.
Może tatuś zadzwoni Michał nagle zamyślił się. Podobno już dwa razy łączył się z
naszym radiooficerem. Hismando, jak się dostałeś na statek? zapytał Michał, kiedy zostali
sami.
Wielki pan, twój ojciec, załatwił mi tę pracę. A ja obiecałem mu, że ciebie odnajdę.
I odnalazłeś mnie Michał poklepał go po ramieniu. Gdzie mnie szukałeś?
Wszędzie pytałem o ciebie, tuan. W każdym porcie, nawet u ludzi, którzy z barek
ładowali towar. Nawet u tych, co przypływali w dłubankach na redę. Wiedziałem, że cię
odnajdę, ale nie jako Domine, tylko jako inny człowiek. Domine zawsze był głodny, musiał
kraść jedzenie i uciekać, żeby go nie złapali. Domine nie mógłby cię odnalezć. Domine
56
postanowił zostać innym człowiekiem.
Kto ci takie imię wymyślił?
Wuj. Powiedział, że w Tandjung Prioku mieszkał bardzo zacny człowiek, Hismando.
Nigdy nikogo nie okradł, zawsze mówił prawdę, Domine postanowił być do niego podobny i
dlatego wziął jego imię. Domine zostawił swój kampung i wuja i poszedł do portu szukać
domu, w którym mieszkał prawdziwy Hismando przodek dobrych ludzi.
Mały Indonezyjczyk wrzucił ostatniego ziemniaka do kotła, odkręcił wodę.
... szukał wuja przez wiele dni i nocy, pytał różnych ludzi, z którymi sypiał na asfaltowej
drodze, kiedy przestawały jezdzić samochody, aż rano spotkał go jadący peugeotem tuan
Kulski i zabrał go na statek. Domine powiedział, że jest Hismando i od tego czasu nie jest
głodny i nikogo nie okradł, bo jest innym człowiekiem, a o tamtym biednym Hismando nie
chce myśleć. Już o nim zapomniał.
Jak statek pożegna Jakartę, będziesz musiał zejść.
Hismando wie. Ale zejdzie ze statku jako inny człowiek. I będzie czekał, aż statek
Polandia wróci.
Albo inny przypłynie.
Może inny statek Polandia przypłynie dodał Indonezyjczyk. Hismando nie będzie już
pomocnikiem kucharza, Hismando będzie drugim wachtowym zakręcił kran, włożył rękę do
kotła, by umyć ziemniaki.
Do kuchni wszedł ochmistrz.
Stary cię szuka powiedział do Michała.
Michał wybiegł. Kapitan, którego czarna broda ładnie się rysowała na tle białej koszuli,
stał na pasażerskim pokładzie. Kiedy chłopiec zameldował się, kapitan zapytał:
Jedziemy?
Czy można zabrać tego Indonezyjczyka?
O ile kucharz go zwolni.
Michał znów pobiegł do kuchni.
Jedz z nami, Hismando!
Hismando nie może odpowiedział Indonezyjczyk. Hismando ma dużo pracy.
Kucharz byłby zły na Hismando.
Kapitan schodził już po trapie do szalupy, która kołysała się pod burtą statku. Słony zapach
rozgrzanej słońcem wody uderzał w nozdrza. Drugi oficer, młody człowiek w krótkich
spodenkach, zapalał silnik za pomocą paska. Pomógł kapitanowi wejść. Michał nie skorzystał
z wyciągniętej ręki, sam wskoczył do łódki.
Uważaj skarcił go kapitan. Mogłeś wpaść do wody.
No to co? Przecież umiem pływać.
Silnik perkotał i dymił, szalupa przeskakiwała przez fale, zostawiając za sobą biały ogon
piany. Pył słonej wody rosił im twarze i koszule. Michał zlizywał z warg sól i gorycz. Przed
nim, na tle skalistego brzegu, kołysał się filipiński stateczek.
Przy baraku, w którym mieścił się kapitanat portu, czekał na nich biały peugeot z
kierowcą. Jechali powoli ciasnymi uliczkami. Na brązowym karku Indonezyjczyka lśniły
krople potu.
Za miastem kierowca przyśpieszył, wąska i dziurawa droga była pusta. Na tle pokrytego
dżunglą wzniesienia rysowały się parterowe budynki kurii biskupiej.
Zatrzymali wóz na środku obszernego pustego placu. Szli w stronę pokrytego dachówką
domku mieszkalnego, mijając zabudowania gospodarcze. Michałowi niespokojnie biło serce
na myśl o spotkaniu z Astrid. Jak wygląda biedna mała dziewczynka. Mieszkalny dom robił
wrażenie pustego, choć drzwi były pootwierane.
Na końcu korytarza pojawił się Indonezyjczyk w białej koszuli i długich spodniach.
Kapitan zapytał o kogoś z księży misyjnych, usłyszał, że wszyscy wyjechali konno lub
57
statkiem do swoich parafii rozrzuconych na całym obszarze Flores, a także na pobliskich
wyspach. A jednak z sąsiedniego pokoju wyszedł Europejczyk, również w białej koszuli, lecz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]