[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pokoje nauczycieli. Todd, Pitts i Neil stanęli przed pokojem Johna Keatinga. Charlie zastukał
do drzwi.
To nie ma sensu opierał się jeszcze Neil.
To lepsze niż siedzenie z założonymi rękami stwierdził Charlie.
Zastukał po raz drugi, ale w środku było cicho.
Nie ma go. Wracamy powiedział Neil z nadzieją w głosie.
Charlie nacisnął klamkę, i drzwi ustąpiły.
Zaczekajmy na niego w środku zaproponował, wchodząc do pokoju.
Charlie! Nuwanda! wystraszyli się pozostali. Zwariowałeś? Wyłaz stamtąd.
Charlie nie zamierzał jednak rezygnować. Tak gorąco namawiał pozostałych, że w końcu
w kandydatach Stowarzyszenia umarłych poetów zwyciężyła ciekawość. Solidarnie weszli
do królestwa pana Keatinga.
Pokój był mały, robił wrażenie trochę zaniedbanego. Stali niepewnie przy wejściu,
przestępując z nogi na nogę, i rozglądali się z zaciekawieniem.
Nuwanda odezwał się w końcu Pitts nie powinniśmy byli tu wchodzić.
Charlie zignorował jego uwagę. Podniósł się z fotela, na którym siedział, i obrzucił
pomieszczenie badawczym wzrokiem. Przy drzwiach stał na podłodze niebieski mały neseser.
Na łóżku leżało w nieładzie kilka książek, niektóre stare i postrzępione. Na biurku stała
oprawiona w ramkę czarno-biała fotografia bardzo ładnej, mniej więcej dwudziestoletniej
dziewczyny. Charlie wziął zdjęcie do ręki.
Ho, ho... ale cizia rzucił uradowany.
Obok fotografii leżał nie dokończony list. Charlie nachylił się nad zapisaną do połowy
kartką papieru.
Kochana Jessiko zaczął głośno czytać. Bez Ciebie często czuję się tutaj
samotny... bla, bla, bla... Jedyną rzeczą, jaką mogę zrobić, by choć trochę złagodzić tęsknotę
do Ciebie, jest spoglądanie na Twoją fotografię albo przywoływanie w pamięci Twojego
promiennego uśmiechu. Jednak wyobrażenie nigdy nie dorówna Tobie rzeczywistej. Bardzo
tęsknię i gorąco bym pragnął...
Skrzypnęły otwierane drzwi. Chłopcy jak na komendę odskoczyli od Charliego. W wejściu
stał Keating.
Dobry wieczór, panie Keating! krzyknął Charlie trochę zbyt gorliwie. Miło pana
widzieć!
Keating podszedł do niego, ze spokojem wyjął mu z ręki list, złożył go starannie i wsunął
do kieszeni marynarki.
Kobieta jest jak świątynia, chłopcy powiedział. Trzeba oddawać jej cześć, kiedy
tylko jest to możliwe.
Wyjął z kieszeni list i włożył go do szuflady w biurku. Szufladę zamknął na klucz.
Czy chciałbyś jeszcze poszperać w jakichś moich rzeczach osobistych, Dalton?
spytał, patrząc z powagą na Charliego.
Ja... przepraszam powiedział ze skruchą chłopak. Ja... to znaczy my... szukając
wsparcia, spojrzał bezradnie na kolegów.
Neil postąpił krok naprzód.
O, kapitanie mój, kapitanie! Przyszliśmy tu, ponieważ chciałbym porozmawiać z panem
o czymś ważnym wyjaśnił szybko.
Dobrze zgodził się Keating, patrząc na całą grupę. Wszyscy chcecie rozmawiać?
Właściwie... wolałbym sam stwierdził Neil, zerkając na kolegów.
Pozostali zrozumieli z ulgą, że mogą już odejść.
Muszę pędzić do nauki powiedział Pitts.
Tak, tak, ja też... Dobranoc, panie Keating żegnali się, wychodząc i szybko
zamykając za sobą drzwi.
Dobranoc! krzyknął za nimi Keating. Zajrzyjcie do mnie, jeśli będziecie mieli
ochotę.
Dziękujemy panu rozległy się za drzwiami przytłumione głosy.
Jesteś kompletnie stuknięty, Nuwanda! Keating usłyszał jeszcze oburzony głos
Pittsa. Po prostu idiota!
Daj spokój, nie mogłem się powstrzymać bronił się Dalton.
Nauczyciel bezwiednie się uśmiechnął. Neil krążył po pokoju, przyglądając się
wszystkiemu z ciekawością.
Do licha powiedział w końcu nie dali panu apartamentu, prawda?
Może nie chcą, aby zbytki zaprzątały mi głowę i przeszkadzały w pracy Keating
uśmiechnął się krzywo.
Dlaczego pan uczy w szkole? zapytał Neil. Wie pan, chodzi mi o ten pomysł z
chwytaniem dnia i tak dalej. Wydawało mi się, że ktoś taki jak pan podróżuje po świecie,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]