[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zapytała, czy odwiedza ludzi poza szpitalem i wkrótce już wiedziała, że jest
przyjacielem hrabiny i regularnie składa wizyty w pensjonacie.
- Och, padre, czy mógłby pan przyjść tam jutro po południu? - spytała. -
Myślę, że hrabina byłaby bardzo zadowolona.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Va bene, dottoressa. Muszę też pamiętać, żeby zwrócić hrabinie
książkę, którą pożyczyłem dawno temu.
Lucy chciała go uściskać, ale wyraziła wdzięczność, potrząsając gorąco
jego ręką i dziękując mu z całego serca. Dobrze wiedzieć, że ten mądry i
subtelny człowiek jest gotów podtrzymać na duchu jej przyjaciół, jeżeli
wiadomości nie będą pomyślne.
Valeria wróciła do pracy w poniedziałek rano, więc Lucy wyszła na
spacer sama. Nogi same ją zaniosły prosto do domu, o którym ciągle
myślała.
Gdy dotarła do bramy, uświadomiła sobie, że nad willą i jej
mieszkańcami zawisły niewidzialne chmury. Zbliżyła się do uchylonych
frontowych drzwi i usłyszała złowieszczy szmer rozmów. Protestujący
męski głos brzmiał szorstko, a hrabina mówiła coś szybko przyciszonym
tonem.
Lucy pchnęła drzwi i weszła do zimnej poczekalni. Trzy twarze
odwróciły się w jej stronę: Cecilii, Pina i nie znanego jej mężczyzny,
wysokiego i ascetycznego. Wszyscy troje byli niespokojni, chociaż hrabina
zdołała zdobyć się na uśmiech.
- Doktor Lucia, grazie alSignore! - Westchnęła z ulgą. - Może ty
wniesiesz trochę angielskiego spokoju i zdrowego rozsądku do tego domu.
Pino spojrzał przepraszająco na Lucy, zaś drugi mężczyzna odwrócił się
niecierpliwie, opierając dłońmi o pianino. Cecilia podeszła do niego i
położyła mu rękę na ramieniu, ale kiedy próbowała się odezwać, odwrócił
od niej głowę.
- Findlay, proszę - zaprotestowała, ale strącił jej rękę i bez słowa wybiegł
na dwór.
Pino podszedł do Lucy i ujął jej dłoń. Jego ciemne oczy wyrażały ból,
więc zrozumiała, że znają wyniki badań.
RS
51
- Powiedz mi - rzekła pełna współczucia.
- Najgorsze, Lucia - szepnął.
- Mów, proszę.
- Ostra limfoblastyczna białaczka. Wzrost białych ciałek z wieloma
niedojrzałymi leukocytami. Niski poziom płytek krwi.
- Rozumiem. - To było okropne. - Co proponuje onkolog?
- Natychmiastową transfuzję krwi i badania. Zacząć chemoterapię, jeżeli
okaże się potrzebna. Findlay mówi, żeby nie pozwolić jej na to, i chce, żeby
zobaczyli ją specjaliści w Paryżu, ale musi pogodzić się z faktami. Nie
należy poddawać jej urazom, jeżeli nie jest to absolutnie konieczne.
- Kiedy przyjechał pan d'Are? - zapytała.
- Wczoraj - odpowiedział cicho. - Widziałem że był zaszokowany jej
wyglądem, ale nie chce uwierzyć w to, o czym dziś rano poinformowało nas
laboratorium.
- Chyba go rozumiesz, Pino.
- Tak, ale nie wolno mu traktować Gabrielli w taki sposób. Wszyscy
robimy wszystko, żeby ukryć niepokój, na Boga!
- Cicho! Złość jej też nie pomoże - powiedziała szybko. - Kto jest teraz u
niej?
- Pielęgniarka i moja siostra.
- Dobrze, chcę zamienić z nią parę słów. Czy mogę, Cecilio?
- Oczywiście, moja droga. Jest na balkonie.
- Pójdę z tobą - zaczął Pino, ale Lucy w geście protestu podniosła rękę.
- Nie, Pino! Muszę z nią porozmawiać sama. Zdecydowanym krokiem
udała się na balkon na piętrze,
gdzie znalazła Gabriellę leżącą na otomanie z Briciolą i jej kociętami.
Obok siedziała Maria Capogna, a pielęgniarka poprawiała poduszki.
- Lucia! Jak miło cię widzieć! - zawołała Gabriella i wyciągnęła do niej
ręce. - Dzisiaj wszyscy są tacy skwa-szeni tylko dlatego, że muszę pójść do
szpitala na transfuzję. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego Findlay tak
protestuje, jeżeli dzięki temu poczuję się lepiej i wrócą mi siły. Och, moja
droga, proszę cię, wytłumacz Findlayowi i Pino, żeby zaakceptowali
decyzję profesora i uśmiechali się, do cholery!
Miała oczy pełne łez i Lucy wiedziała, że próbuje ukryć swe uczucia.
Uśmiechnęła się do Gabrielli i Marii.
- Sama nie wiem, o co im chodzi. Ci mężczyzni! - powiedziała z
RS
52
udawaną irytacją, siadając na otomanie i obejmując Gabriellę. - Zostaw to
mnie, Gabriello. Wyjaśnię im dokładnie, co czujesz. Potrafię ich przekonać,
zobaczysz!
- Och, wiedziałam, że mogę na tobie polegać! Czy nie mówiłam ci,
Mario? - zapytała Gabriella triumfalnie. - Przy tobie od razu czuję się lepiej.
Jesteś taka silna, Lucia. Nie opuścisz mnie teraz, prawda?
Gabriella leżała z głową na jej ramieniu, a Lucy rozważała, co ma zrobić.
Po chwili dołączyła do nich Cecilia Favaro. Pielęgniarka zatrzymała się
niezdecydowanie, czekając na odpowiedz Lucy.
- Nie, Gabriello, droga moja, nie opuszczę cię - odparła
Lucy po chwili milczenia. - Zostanę tutaj jako lekarz i zrobię wszystko,
co będę mogła, żeby opiekować się gośćmi hrabiny.
Zobaczyła wdzięczność w oczach Cecilii i usłyszała jej cichy głos:
- Grane alla Mądre di Dio.
Ale jak powie ojcu, że pensjonat Luisa" ma nowego lekarza i jest nim
właśnie ona?
RS
53
ROZDZIAA PITY
Kiedy Gabriella zapadła w spokojny sen, Cecilia zaprosiła Lucy do
swego zabałaganionego gabinetu.
- Trzeba załatwić sporo spraw, moja droga - zaczęła. - Najpierw musimy
uzyskać dla ciebie w Konsulacie Brytyjskim w Wenecji tymczasowe
zezwolenie na pracę. Na szczęście mamy tam przyjaciół i jakoś ominiemy
niektóre bariery biurokratyczne.
Lucy zaszumiało w głowie, gdy pojęła, na co się ważyła.
- Dokumenty mam w mieszkaniu Valerii...
- Trzeba też zadzwonić na lotnisko, żeby odwołać twój jutrzejszy lot -
ciągnęła Cecilia. - Zrób to od razu, jeśli jeszcze nie zmieniłaś zdania. -
Hrabina podała jej słuchawkę. - A jeśli chodzi o bagaże, nie ma problemu:
Giuseppino je tu przywiezie, kiedy skończy składać wizyty.
Wzmianka o Pino uprzytomniła Lucy, że będzie z nim mieszkać pod tym
samym dachem i z konieczności często go widywać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]