[ Pobierz całość w formacie PDF ]
koronując go na króla całego Chesapeake.
- To głupi pomysł! - wykrzyknął John Smith, waląc pięścią w stół. Pocahontas sądziła
jednak, że wódz Powhatan zgodzi się.
W burzowy poranek, osiem dni pózniej, Pocahontas znalazła się wraz z ojcem i
starszymi wojownikami w długim domu w Comoco. Mokry od deszczu nadbiegł goniec z
wiadomościami:
Anglicy są w drodze z Jamestown na uroczystość koronacji.
Chociaż Pocahontas wiernie przekazała przesłanie od króla Anglii, wszyscy zadawali
wciąż to samo pytanie: Jak Powhatan może zostać koronowany na króla, skoro już jest
królem?
Deszcz miotany wiatrem bębnił w dach długiego domu . O tej porze Niszczący
Wicher często dął znad Wielkiego Szarego Oceanu, przynosząc najgorsze sztormy w ciągu
całego roku. W wiosce wszelkie pokrycia wigwamów z kory i skór, które nie były
umocowane, już zostały zdmuchnięte. W lesie konary drzew niepokojąco trzeszczały i łamały
się.
- Nie sądzę, by Brodaczom udało się tu dotrzeć - przewidywał Tatacoope. - Ten
sztorm z pewnością będzie ich końcem, i ich osady także.
Po południu wiatr osłabł.
Następnego dnia zjawili się Anglicy: niektórzy przybyli leśnym szlakiem, inni na
statku kapitana Newporta, który żeglował w górę rzeki. Wciąż zastanawiając się nad sensem
tego wszystkiego, Pocahontas i całe plemię w Comoco zaoferowali przybyszom swą
gościnność.
Pocahontas poczęstowała gości śliwkami i prażonymi ziarnami dyni.
Wielka ceremonia rozpoczęła się, kiedy angielski żołnierz zadął w metalowy
błyszczący róg, zwany trąbką. Ryczący dzwięk, jaki wydał, zwołał wszystkich przed długi
dom .
Ludzie kapitana Newporta wnieśli największy dar dla wodza Powhatana: łóżko
podobne do tych, jakie Pocahontas widziała w domach w Jamestown. To jednak miało
zasłony obszyte złotą nicią, a jego rama była wykonana ze lśniącego, rzezbionego drewna.
Pocahontas wiedziała, że materac jest prawdopodobnie wypełniony pierzem. Kiedy wniesiono
łoże, jeden z jej młodszych przyrodnich braci wskoczył na materac i zaczął podskakiwać, to
wywołało śmiech zarówno wśród Anglików, jak i Algonkinów. Pocahontas też miała ochotę
poskakać, ale przypomniała soobie o swojej godności księżniczki.
Wtedy kapitan Newport przyniósł purpurową pelerynę. - Należała do samego króla
Jamesa - powiedział.
Pocahontas przetłumaczyła informację dla swego ojca na język algonkiński. Nie
powiedział ani słowa, kiedy kapitan włożył szatę na jego ramiona.
Przed Powhatanem stanęli dalsi żołnierze. Jeden z nich niósł ułożoną na dłoniach
purpurową aksamitną materię. Na niej spoczywała srebrna korona.
Kapitan Newport podniósł koronę, a dwaj jego żołnierze stanęli u boku Powhatana i
jego córki.
Kapitan powiedział do Pocahontas: Powiedz ojcu, żeby uklęknął.
Przetłumaczyła to Powhatanowi, lecz on spojrzał na nią z niesmakiem. - Nigdy nie
zgiąłem kolan przed żadnym człowiekiem - burknął.
- Może, ojcze, ten jeden raz mógłbyś to zrobić.
- Nie - zagrzmiał.
Pocahontas dostrzegła zniecierpliwienie na twarzach stojących obok żołnierzy.
- Ci biali nie są tak wysocy jak ty, ojcze. Czy mógłbyś tylko troszeczkę pochylić
głowę do przodu, żeby łatwiej im było włożyć ci koronę?
- Wcale mi nie zależy na tej koronie - odpowiedział. - Już jestem potężnym
Powhatanem, władcą Chesapeake!
Nagle jeden z żołnierzy złapał wodza od tyłu za ramiona i pochylił jego głowę do
przodu.
Kapitan Newport szybko nałożył koronę.
Pocahontas cofnęła się z przerażenia. Nawet jego właśni wojownicy nigdy nie
odważyliby się położyć rąk na tak wielkim królu! Zanim jednak jej ojciec zdążył zareagować,
inny biały żołnierz pomachał sztandarem. Na ten znak z armaty na statku rozległ się huk
wystrzału.
Powhatan podskoczył, jakby został trafiony. Gdy jednak zobaczył, że nikomu nic się
nie stało, zamknął usta, wyprostował ramiona i znowu przybrał dostojną postawę. Twarz miał
śmiertelnie poważną i zachmurzoną, ale nic nie powiedział.
Pocahontas odetchnęła z ulgą.
Wreszcie dziwaczna ceremonia dobiegła końca.
Kiedy Anglicy odjeżdżali do domu, Pocahontas obiecała Johnowi Smithowi, że
wkrótce znów odwiedzi Jamestown. - Zbliżają się zimowe chłody - dodała. - Lecz kiedy
nadejdą, nadal będę przychodzić możliwie najczęściej, by zobaczyć, jak się miewacie.
Zanim zapadła noc, została wezwana do długiego domu .
Ojciec siedział na tronie. Na twarzy wciąż miał ten sam kamienny wyraz, który
zobaczyła pod koniec ceremonii.
Stanęła przed nim.
- Pocahontas - przemówił poważnie. - Nie będziesz więcej odwiedzać wioski
Brodaczy. To głupi ludzie, którzy robią głupie rzeczy. Moja córko, nie jesteś już dzieckiem i
nie możesz dłużej biegać beztrosko jak dziecko. Są nowe sprawy, które teraz musisz poznać i
robić. Nie będziesz już mieć czasu dla białych ludzi.
Zabraniam ci chodzić do Tasssen-tassees raz na zawsze.
Gdybyś do nich poszła, uznam to za zdradę. Jeśli w tej sprawie nie okażesz mi
posłuszeństwa, wypędzę cię na zawsze sprzed mego oblicza.
Rozdział 13
Noc grozy
13. Noc grozy
Jeszcze dwukrotnie tej jesieni wiał Niszczący Wicher, za każdym razem po kilka dni.
Nikt nie pamiętał tak strasznych wiatrów i deszczów. Pocahontas zastanawiała się, jak
przetrwało Jamestown.
Quiyow tańczył i zawodził po całej wiosce. Mówił, że Okewas jest zły na ludzi i
dlatego zsyła niezwykłe burze.
Pewnego zimowego i wietrznego dnia Tatacoope powrócił leśnym szlakiem z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]