[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niemiecki, również przedstawiciel duchowieństwa, Helmold, któremu
szczerze leżały na sercu sprawy krzewienia wiary chrześcijańskiej,
zdobył się na podobne słowa krytyki pod adresem postępowania
własnych rodaków. Zarzucał mianowicie Sasom, że "zawsze bardziej
skłonni są do powiększania daniny niż do jednania dusz Bogu.
Chwała bowiem religii chrześcijańskiej od dawna by przy pomocy
kapłanów mocy w ziemi słowiańskiej nabyła - pisał - gdyby temu na
zawadzie chciwość Sasów nie stawała".
Po podbiciu ziemi Głomaczów i zdobyciu ich głównego grodu Gany
Sasi założyli własny silny punkt umocniony - gród w Miśni. W
oparciu o niego przedsiębrali niebawem dalsze podboje, które
objęły plemienne terytorium Milczan (zwane Milskiem), rozciągające
się po obu stronach górnej Sprewy, dochodzące do Nysy Aużyckiej.
Po opanowaniu tych terenów rozpoczęli Niemcy walkę z plemieniem
Aużyczan, zdobywając ich ważny gród Lubuszę. Podbój ten
kontynuowano za rządów kolejnego władcy niemieckiego, Ottona I, w
oparciu o zorganizowaną na wschodzie państwa marchię, na której
czele stanął słynny z okrucieństwa margrabia Gero. Metody walki,
jakimi się posługiwał, ilustrować może opowiadanie jednego z
kronikarzy niemieckich o tym, jak Gero zaprosił na ucztę
trzydziestu książąt i naczelników plemion słowiańskich, aby ich
wszystkich upoić winem, a następnie podstępnie wymordować. Po
zdobyciu stołecznego grodu Stodoran - Brenny, władzy margrabiego
poddały się inne plemiona słowiańskie, zamieszkujące na zachód od
Odry. W roku 963 pod wodzą Gerona dokonano ostatecznego podboju
24
Aużyczan i Słubian, plemienia, którego siedziby rozciągały się
między środkową Sprewą a Odrą i Nysą, na północ od ziemi
łużyckiej.
Z wyprawą, zorganizowaną przez margrabiego Gerona przeciw
Aużyczanom w 963 roku, wiąże się pierwsza, zapisana przez
niemieckiego kronikarza Widukinda z Korwei, wzmianka o Mieszku I i
jego państwie. Dziejopis zainteresował się bowiem przygodami
saskiego wielmoży, grafa Wichmana, który zbuntował się przeciwko
swojemu władcy, cesarzowi Ottonowi I, i uciekł z Niemiec przed
zasłużoną karą. Znalazł schronienie u Wieletów. Za wstawiennictwem
Gerona, który poprzysiągł, że komes nie będzie już więcej
wichrzył, monarcha zgodził się w końcu na powrót Wichmana do
kraju. Jednak krótko "prowadził się spokojnie, dopóki liczył na
przybycie cesarza", rychło bowiem zaczął nawiązywać bliskie
stosunki z królem duńskim, planując nowe wystąpienie przeciwko
panom saskim. Dzięki informacjom uzyskanym przez jakiegoś kupca,
sprawa ta się wydała, część spośród spiskowców dostała się do
więzienia i za zdradę została ukarana stryczkiem. Sam Wichman zaś
wraz ze swoim bratem Ekbertem ledwo się wymknął i znalazł na jakiś
czas schronienie u życzliwego mu Gerona. Kiedy ten jednak
dowiedział się o czynach Wichmana i przekonał się, że udzielanie
pomocy buntownikowi mogłoby się i dla niego - Gerona - zle
skończyć, "odstawił go do barbarzyńców, od których go był
odebrał". W ten sposób Wichman na powrót znalazł się u Wieletów,
którzy powitali zbuntowanego pana saskiego bardzo życzliwie.
"Chętnie przez owych przyjęty, częstymi napadami trapił głębiej
mieszkających barbarzyńców" - powiadał o nim kronikarz. Brał więc
Wichman czynny udział w wojnach jakie Wieleci toczyli podówczas
na północy, zapewne z Rugijczykami i Pomorzanami. Czyż nie jest to
dziwne, że Słowianie, nieufni w stosunku do panów niemieckich, tak
chętnie przyjęli komesa Wichmana do siebie? Był on na pewno
doskonałym rycerzem i dowódcą, za swego poprzedniego pobytu u
Wieletów wyrobił sobie wśród nich autorytet, wreszcie - Słowianie
wiedzieli, że jest skłócony ze swoim władcą i nie może liczyć na
rychły powrót do ojczyzny.
W opisie mnicha Widukinda z Korwei znajduje się zdanie, nad którym
przyjdzie nam się dłużej zatrzymać. Relacjonując dzieje Wichmana,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]