[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jesteś dla siebie stanowczo za surowa - zaprotestował major.
Kara pokręciła głową.
- Jestem... - zatrzymała się, szukając odpowiedniego słowa.
- Melodramatyczna, to chyba właściwe słowo - podpowiedział jakiś kobiecy
głos. - Proszę, proszę. A więc jesteś w stanie zatrzymać bicie czyjegoś serca?
Kara odwróciła się nagle. Jeszcze nigdy w życiu czyjaś obecność nie sprawiła
jej takiej przyjemności. Liza uniosła do góry brwi.
- A co jeszcze potrafisz zrobić na bis? Może spowodujesz, na przykład,
niewydolność nerek?
Szybko weszła do pokoju, niosąc z sobą duży ładunek sarkazmu, dwie torby od
McDonalda i gorący uścisk.
- Jedz - rozkazała, siadając obok Kary. - Breakfast Jack jest twój, a dla pana,
majorze, biorąc pod uwagę, że zapomniał pan dziś o swoich słodkich bułeczkach,
przewidziałam Big Maca. I cola dla wszystkich. Jedna porcja frytek dla mnie. Czy są
jakieś wiadomości od doktora?
- 163 -
S
R
Dzięki ci Boże za Lizę i jej rozsądek.
Kara zrzuciła na majora obowiązek podtrzymywania rozmowy, a sama zajęła
się jedzeniem. Nie minęło parę minut, a po kanapce i frytkach nie było nawet śladu.
Zwinęła serwetki i wyrzuciła je wraz z tacką do pojemnika na śmieci.
- Zadzwoniłam do każdego wymienionego przez ciebie na tej liście - rzuciła
Liza pomiędzy jedną frytką a drugą. - Pan Decker z Holiday Cleaners powiedział, że
Carol nie otwierała dziś sklepu. Obiecał, że wywiesi na drzwiach wejściowych kartkę
z napisem:  Czasowo zamknięte", aż przyjedziesz i sprawdzisz, czy nic nie zginęło. -
Wypiła odrobinę coli. - Mam nadzieję, że ta kreatura coś zwędziła i że będziesz ją
mogła wsadzić za kratki. Przepraszam za dosadność, panie McKinney.
- Nie ma pani co przepraszać, jestem tego samego zdania - spokojnie
powiedział major.
- Czy rozmawiałaś już z Rossem? - spytała Kara zduszonym głosem.
Miała wyrzuty sumienia. Nie powinna była stawiać przyjaciółki w tak
niezręcznej sytuacji.
- Tak, rozmawiałam. - Twarz Lizy rozpromieniła się. - Zasypał mnie tysiącem
pytań o Esther. Ona była dla niego najważniejsza. Jeszcze tego artykułu w  Houston
Express" nie czytał ani nic o nim nie słyszał. Prosił jednak, żeby ci powtórzyć, żebyś
się nie martwiła. Jego reakcja na tę całą historię była doprawdy nadzwyczajna.
- Wygląda na to, że jesteś zaskoczona.
- A ty nie?
Kara chwilę milczała. Jej stosunki z Rossem od pewnego czasu stały się bardzo
przyjacielskie.
- Nie. Boję się jedynie, że to może zaszkodzić jego karierze.
Liza w zamyśleniu upiła łyk coli i wzięła do ust kolejną frytkę.
Kara możliwie najdłużej zwlekała z kolejnym pytaniem, w końcu nie
wytrzymała.
- Dzwoniłaś do Travisa?
Liza spojrzała na nią ze zdumieniem.
- Och, skarbie, przepraszam. Naturalnie, że dzwoniłam, ale rozmawiałam z
Nancy. Travis o świcie wypłynął z klientem na jezioro. Nancy dzwoniła do niego na
- 164 -
S
R
komórkę, ale najwyrazniej zapomniał ją włączyć. Nic Nancy nie mówiłam ani o
katalogu, ani o innych sprawach.
- Tak jakby to jeszcze było tajemnicą.
Kara w milczeniu słuchała, jak Liza opowiada o reakcji grupy przyjaciół Esther.
Ich wyrazy serdeczności i współczucia były miłe, Kara jednak czuła się straszliwie
osamotniona. Jeszcze dziś rano nie wiedziała, jak zdoła spojrzeć Travisowi w oczy, a
teraz pragnęła tylko, żeby go zobaczyć.
To przecież nie ma żadnego sensu! Ale co dzisiaj na świecie ma sens?
Czekanie przeciągało się. Straszliwie, bez końca.
Nie do zniesienia.
Jaki jednak ma wybór? Przemierzała pokój wzdłuż i wszerz. Starała się nie
myśleć, co dzieje się w sali operacyjnej, żeby zupełnie nie oszaleć. Pytała pielęgniarki,
jaki jest stan babci, lecz w odpowiedzi usłyszała, że operacja jeszcze trwa, że trzeba
być cierpliwym i nie denerwować się niepotrzebnie.
Za każdym razem, gdy otwierały się drzwi, serce Kary zamierało. Za każdym
razem, gdy pojawiała się w nich niewłaściwa osoba, powtarzała sobie, że to dobry
znak, a nie powód do paniki.
Gdy w końcu do pokoju wszedł doktor Sloan, ściągając po drodze maseczkę
chirurgiczną, Kara była tak odrętwiała, że dopiero po chwili zdała sobie sprawę z jego
obecności.
- Operacja przeszła pomyślnie - oznajmił chirurg.
Kara zachwiała się i osunęła na stojące w pobliżu krzesło. Kiedy usiłowała
wstać, z obydwu stron podparły ją ramiona przyjaciół: majora McKinneya i Lizy.
Doktor Sloan wyjaśnił, że podczas operacji wykorzystano żyłę odpiszczelową z
prawej nogi babci i wewnętrzną tętnicę piersiową. Były potrzebne nie podwójne, lecz
potrójne by-passy. Dlatego operacja trwała tak długo. Chora pozostanie w sali
pooperacyjnej mniej więcej dwie godziny, a pózniej zostanie przewieziona na oddział
intensywnej terapii.
Kryzys jeszcze nie minął, ale doktor Sloan uważał, że babcia powinna szybko
odzyskać formę. Kara niewiele zapamiętała, co lekarz jeszcze mówił.
- 165 -
S
R
Jego zapewnienia, że ukochana babcia już wkrótce będzie zdrowa, zabrzmiały
w jej uszach jak najcudowniejsza muzyka.
Osiem godzin pózniej Kara wchodziła do pokoju intensywnej opieki
medycznej, w którym leżała babcia, z takim samym nabożeństwem, z jakim zazwyczaj
wchodzi się do świątyni. Wewnątrz tej świątyni, wyposażonej w najnowszą
technologię, buczały i brzęczały skomplikowane urządzenia, wygrywając swą
gregoriańską muzykę. Monitory jarzyły się wszystkimi odcieniami zieleni i błękitu.
Tuż nad podłogą unosił się zapach środków antyseptycznych zmieszany z zapachem
leków.
Kara zbliżyła się do wąskiego łóżka. Krucha postać babci spowita była
bandażami. Wszędzie pełno było plastykowych rurek, które łączyły chorą z aparaturą.
Oczy starszej pani były zamknięte, a siwe włosy w nieładzie, usta wąskie i sine, jakby
pozbawione krwi. Wydała jej się tak blada i cicha, że Kara wciąż zerkała na kontrolny
świetlny punkt na ekranie, aby rozproszyć swe obawy.
Stała w milczeniu i patrzyła na ukochaną istotę z tkliwością, wdzięcznością i
skruchą. Babcia byłaby bardzo nieszczęśliwa, gdyby wiedziała, że ktoś ją widzi w
takim stanie. Szpitalne przepisy ograniczały czas wizyt na oddziale intensywnej opieki
medycznej do dziesięciu minut w ciągu godziny. Dotychczas tylko Kara tu wchodziła,
ale Liza, major i Travis już czekali na swoją kolej.
Travis zjawił się w szpitalu godzinę temu. Jego przerażony wzrok prześliznął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •