[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Skrywana miłość 73
niż łóżko dla miłosnych przygód. Przypomniała sobie, że
na tej samej sofie całował się namiętnie z nią, kiedy miała
osiemnaście lat.
- Wynoś się! - krzyknął J. B.
Marge. Musi myśleć o Marge, a nie o zranionej
dumie.
- J. B., musisz posłuchać...
- Wynoś się, do diabła! - wściekł się. - Nie chcę cię, Tel-
lie, ile razy mam ci powtarzać, zanim to do ciebie dotrze?
Jesteś obcym człowiekiem, którego przygarnęliśmy z Mar�
ge, nikim więcej!
Jej serce rozdzierał ból. Miała nadzieję, że nie zemdle�
je. Chciała się poruszyć, odejść, ale zupełnie zamarła. Ten
brak reakcji rozwścieczył go jeszcze bardziej.
- Ty chuda, brzydka chłopczyco. Kto by ciebie chciał?
Wynoś się, powiedziałem! - wrzeszczał już bez opamięta�
nia.
Poddała się. Odwróciła się powoli, czując na sobie po�
gardliwy wzrok Belli. Ledwie mogła poruszać nogami, kie�
dy szła z powrotem do drzwi.
Na schodach stała Nell. Wycierała ręce w fartuch, a na
jej twarzy malowało się zdumienie.
- Czemu on się tak wydziera? - Zawahała się, widząc
pobladłą twarz Tellie. - Co się stało?
- Marge zabrało pogotowie. Dziewczynki pojechały do
szpitala. J. B. nie chciał słuchać. On... jest tam ze swoją
dziewczyną. Wrzeszczał na mnie, że się za nim uganiam,
i strasznie mnie wyzywał! - Z trudem przełknęła ślinę. -
Proszę, powiedz mu, że jesteśmy w szpitalu.
- Nie wsiadaj do auta, dopóki się nie uspokoisz - rzekła
stanowczo Nell. - Strasznie leje.
74 Diana Palmer
- Nic mi nie jest. Powiedz mu, dobrze?
- Powiem. Nie martw się, kochanie. Marge jest silna
Jedz ostrożnie. Powinnaś poczekać i pojechać z nim.
- Gdybym wsiadła z nim do samochodu, zabiłabym go
- powiedziała Tellie przez zęby. Azy płynęły jej po policz
kach. - Do zobaczenia, Nell.
-Tellie...
Ale Tellie zamknęła już za sobą drzwi i poszła do samo
chodu. J. B. powiedział jej okropne rzeczy. Wiedziała, że
nigdy się z tym nie pogodzi. Była pewna, że nie chce go
widzieć do końca życia.
Zapaliła silnik i ruszyła. Opony były śliskie. Nie zdawa-
ła sobie z tego sprawy aż do chwili, gdy omal nie wpad-
ła w poślizg, wyjeżdżając z podjazdu. Powinna była jechać
wolno, ale nie myślała racjonalnie.
Tuż przed skrzyżowaniem drogi z rancza z drogą głów-
ną był ostry zakręt. Lało tak mocno, że małe auto nagle
stanęło całkiem w wodzie. Tellie zauważyła przed sobą rów
i z całej siły skręciła kierownicą. Poczuła, jak samochód
przewraca się raz i drugi. Pas się wypiął, uderzyła w coś
głową i nagle nastała ciemność.
J. B. wypadł z gabinetu sekundę po tym, jak usłyszał od-
głos auta Tellie na żwirowym podjezdzie. Miał zmierzwio-
ne włosy i był w paskudnym humorze. Nie powinien by
na nią wrzeszczeć. Nie wiedział jednak, dlaczego tak nagle
do niego wpadła. Powinien był zapytać. Ale było mu wstyd
że zastała go w takiej sytuacji z Bellą. Nell czekała na niego
na dole, najwyrazniej wściekła.
- W końcu wyszedłeś.
- Tellie wyjechała. Słyszałem auto na podjezdzie. Co się
Skrywana miłość 75
stało? Po co tu przyszła? - spytał z ociąganiem, ponieważ
zdał sobie sprawę, że nie wyglądała, jakby się za nim uga�
niała.
Nell była wściekła i nie zamierzała tego ukrywać.
- Nie mogła połączyć się z tobą przez telefon, więc przy�
jechała, żeby ci powiedzieć, że Marge zabrało pogotowie.
- Skinęła głową, widząc, jak pobladł. - Tak. Nie ugania�
ła się za tobą. Chciała, żebyś się dowiedział, co stało się
z twoją siostrą.
- O Boże.
- On ci nie pomoże. %7łeby tak nawrzeszczeć na biedną
Tellie, która chciała cię tylko powiadomić...
- Zamknij się - warknął z wściekłością. - Zadzwoń do
szpitala i dowiedz się...
- Sam zadzwoń! Składam wypowiedzenie, od teraz. Nie
mogę patrzeć, jak się znęcasz nad Tellie.
Otworzyły się drzwi i stanęła w nich uśmiechająca się
rozkosznie Bella.
- Może wyjdziemy coś zjeść? - spytała J. B., biorąc go
za ramię.
- Jadę do szpitala, moja siostra miała atak serca.
- Och, to okropne. Chcesz, żebym pojechała z tobą? Bę�
dę cię trzymała za rękę.
- Dziewczynki by się ucieszyły - rzekła Nell. - Byłabyś
dla nich prawdziwym pocieszeniem.
- Nell! - żachnął się J. B.
- Ona ma rację, pocieszę je - odparła Bella, nie dostrze�
gając sarkazmu. - Będziesz mnie potrzebował.
- Mam nadzieję, że pewnego dnia dostaniesz to, czego po�
trzebujesz - rzekła Nell do J. B., odwracając się na pięcie.
- Jesteś zwolniona! - wrzasnął J.B.
Diana Palmer
76
- Za pózno, już sama zrezygnowałam - odparła uprzej�
mie. - Jestem pewna, że Bella umie ugotować kolację i wy�
prać ci ubranie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •