[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Prawda, madame - roześmiałam się i dodałam z pewną ironią: - Pani umie wszystko
przewidzieć, ale skoro lord M. jest tak doświadczony i podejrzliwy, to pozostaje jeszcze mały,
maleńki drobiazg do obmyślenia.
- Jaki? - uśmiechnęła się skrycie pani Cole.
- Ta właśnie słaba i cieniutka błonka. O ile coś jeszcze pamiętam, błonka powinna pęknąć i
puścić krew. Skąd mu ją wezmę?
- Ja ci ją dam - odparła spokojnie madame z miną cudotwórczym.
- Błonkę? - rozwarłam szeroko oczy ze zdumienia.
- Nie. Błonka już nigdy, niestety, nie odrośnie - westchnęła ciężko madame. - Dam ci krew.
Otworzyła znowu torebkę i wręczyła mi mały pęcherz wypełniony jakimś czerwonym płynem.
Szyjka pęcherza ściągnięta była nitką, aby płyn nie wydostał się na zewnątrz.
- Co to ma być? - zdziwiłam się.
- Odpadki kolacji, którą zjemy wieczorem. Będzie gotowana ryba i smażone kurczęta. Otóż
pęcherz jest rybi, a twoją dziewiczą krew ofiarowała nam kura. Wymieszałam ją z wodą, żeby
nie zgęstniała.
Wybuchnęłam spazmatycznym śmiechem, że aż łzy polały mi się z oczu.
- Co... mam z tym zrobić? - krztusiłam się.
- Schowasz pęcherzyk pod poduszkę. W decydującej chwili wy-ciśniesz krew na prześcieradło
pod twoją pipiśkę. Lord M. na pewno zechce to pózniej sprawdzić.
Po godzinie byłam gotowa do dzieła. Włosy miałam zaczesane pośrodku w równy przedziałek
i splecione po bokach w dwa cienkie warkoczyki z różowymi kokardami. Buzia moja była blada
97
i oczy lekko podkrążone - widomy znak tragedii rodzinnej, którą niedawno przeżyłam na
skutek tej straszliwej epidemii tyfusu. Wykrochmalona
132
sukienka luzno okrywała moje dopiero rozkwitające dziewczęce kształty, zapięta była
szczelnie pod szyję i sięgała aż do kostek u nóg.
Siedziałam grzecznie na krześle przy moim starannie rozścielonym do snu dziewiczym łóżku i
połykając cukrzone wisienki, czytałam przy świetle lichtarza książkę pod tytułem: Ciekawe
opowieści dla podrastających dziewcząt przez wielebnego pastora Jonatana Bloomfielda
ułożone .
Na nocnej szafce stały dwie miniaturki w srebrnych ramkach przepasanych żałobną krepą,
które wyobrażały moich mieszczańskich, świętej pamięci, tatusia i mamusię. Doprawdy
płakać mi się chciało, ilekroć spoglądałam na te drogie mi twarze o tępym, wyrazie oczu, tym
bardziej, że ciekawe opowieści były cholernie nudne, nic się ze spraw łóżkowych w nich nie
działo, więc po każdym przeczytanym zdaniu ziewałam od ucha do ucha...
Nic dziwnego, że gdy wreszcie weszła madame Cole z lordem M., szczerze się ucieszyłam,
bo nuda była już nie do zniesienia. Naturalnie, nie okazałam im tego ożywienia. Wstydliwie i
ukradkiem, jak przystało skromnej panience, spojrzałam na przyszłego zdobywcę mojej cnoty.
Był wysoki, gruby jak beczka, miał czerwoną twarz i czaszkę ozdobioną błyszczącą łysiną.
Małe, rozbiegane jego oczki błyskawicznie zlustrowały moją osobę i wszystko, co znajdowało
się w pokoju. A ja stałam przy łóżku z rękami zwisającymi niezgrabnie wzdłuż boków i
usiłowałam przełknąć garść wisienek, które właśnie wepchnęłam do ust, gdy wszedł lord M.
Niby z trudem łapałam oddech i udawałam, że się strasznie tego wstydzę, jak każda panienka
w podobnie kłopotliwej sytuacji.
- Co ci jest, biedne moje dziecko? - spytała z niepokojem madame. - Wyglądasz jak gdybyś
się dławiła.
- To nic - wykrztusiłam, przełknąwszy głośno. - To... te... wiśnie...
- Ostrzegałam cię przecież - powiedziała surowo moja dobra opiekunka - że niezdrowo jest
pożerać tyle słodyczy, całe pudełko naraz. W twoim wieku nie wypada już być takim
łakomczuchem. Za karę przez tydzień nie zobaczysz nawet cukierka.
- Już więcej nie będę proszę cioci - opuściłam ze skruchą oczęta i pomyślałam, że słowo
ciocia brzmi najwłaściwiej w tym szczególnym wypadku. - Ale czytam teraz strasznie
ciekawą książkę i wisienki same mi jakoś wchodziły do ust.
- Pokaż tę książkę, bo może to coś nieodpowiedniego dla ciebie - madame wzięła mi z rąk
sławetne dzieło wielebnego pastora Jonatana, zerknęła na tytuł i podała książkę gościowi: -
Czy to nie wzruszające, drogi lordzie? - spytała śmiejąc sią, po czym zwróciła
133
[ Pobierz całość w formacie PDF ]