[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wywać podarunek.
Zaschło jej w ustach. Widziała już niejeden ekskluzywny prezent dla kobiety - od
okazałych bukietów, poprzez biżuterię, do wycieczek do spa. Ale to było zupełnie co in-
nego. W pudełeczku leżała antyczna broszka w kształcie motyla. Jamie uniosła ją do
światła i odłożyła z powrotem do wyściełanego papierem pudełka, po czym spojrzała na
Ryana.
- Kupiłeś mi motyla - wyszeptała.
- Zauważyłem, że masz ich dużo na kominku w salonie i domyśliłem się, że je ko-
lekcjonujesz. Tego znalazłem na targu antyków w Spitalfields.
- Jest piękny, ale nie mogę go przyjąć. - Oddała mu pudełko i obróciła się. Jej
twarz płonęła.
- Dlaczego.
- Bo... bo...
- Bo ich nie zbierasz?
- Zbieram, ale...
R
L
T
- Nieuprzejmie jest nie przyjąć prezentu. Jestem w twoim domu. Uznaj to za do-
wód wdzięczności za ocalenie samotnej duszyczki od błąkania się po ulicach Londynu w
Boże Narodzenie.
- Daj spokój.
Pomyślała, że gdyby dalej wzbraniała się przed przyjęciem broszki, niepotrzebnie
rozdmuchałaby sprawę. Dałaby Ryanowi do zrozumienia, że z jakiegoś powodu jego gest
ją niepokoi.
- Nie mam nic dla ciebie - powiedziała.
- Przeżyję to. Skąd się wzięły motyle?
- Mój tata bardzo je lubił. Mama wiele nam o nim opowiadała. Uwielbiał podró-
żować, zwłaszcza po to, by badać owady. A spośród wszystkich owadów najbardziej in-
teresowały go motyle. Podobało mu się to, że jest tak wiele gatunków o najróżniejszych
kształtach i kolorach. Mama twierdziła, że uważał je za o wiele ciekawsze niż ludzi.
Jej głos i wyraz twarzy złagodniały, gdy pogrążyła się we wspomnieniach, do któ-
rych nie wracała od lat.
- Zaczęłam je zbierać, gdy byłam mała. Na wierzchu trzymam tylko lepsze okazy,
a na górze mam schowane całe pudełko plastikowych.
Uderzył ją nagły ryk muzyki. Kuchenne drzwi otworzyły się, a wspomnienia ulot-
niły się wraz z pojawieniem się Jessiki. Na głowie miała błyszczącą czapeczkę, a u boku
jednego z programistów, najwyrazniej zachwyconego tym, że obejmuje go długonoga
blondynka.
- Baw się dobrze, stary. - Ryan uśmiechnął się do swojego znakomitego informa-
tyka. - Ale pamiętaj, że ta pani ma męża.
Grupka za drzwiami powiększyła się z sześciu do dziesięciu osób, Jessica zaprosiła
kilka dodatkowych, by ożywić atmosferę". Na szafce w salonie stał rządek butelek wi-
na. Krzesła odsunięto pod ściany, by zrobić miejsce do tańca.
Wchodząc do pokoju, można było odnieść wrażenie, że to dyskoteka, ale taka,
której wystrój ograniczał się do drzewka w rogu i świątecznych dekoracji rozwieszonych
na ścianach. W samym środku Jessica broniła tytułu duszy towarzystwa.
R
L
T
Kołysząc się w rytm muzyki z drinkiem w dłoni i przymkniętymi oczami, przy-
ćmiewała królowe siłowni, skupiając na sobie wszystkie męskie spojrzenia. Gdy zagrała
wolna muzyka, przytuliła się do Ryana, a Jamie odwróciła wzrok.
Czego się spodziewała? %7łe Ryan oprze się pokusie? Poczuła w głowie tępy ból.
Przyłączyła się do reszty towarzystwa i wdała w pogawędkę, a nawet zatańczyła z Robb-
ie'em, kolegą z pracy, który zabawiał ją entuzjastyczną opowieścią o czymś, nad czym
aktualnie pracował, a co miało bić na głowę konkurencję.
A Ryan tańczył z Jessicą.
Zjawiło się kilkoro sąsiadów, których przyciągnęła muzyka. Segmenty po jednej i
drugiej stronie zajmowały pary, które Jamie znała jedynie z widzenia. Teraz zdała sobie
sprawę, że łatwo mogłaby się z nimi zaprzyjaznić. Wyszła z salonu, by posłuchać, jak
sąsiedzi dzielą się spostrzeżeniami na temat okolicy.
Nie była pewna, jak rozwiązać kwestię posiłku. Tak jak przewidywała, ciężar
przygotowań spadł na nią. Siostra błąkała się tylko po kuchni z kieliszkiem wina w dłoni,
wzdychając i dając Jamie nieprzydatne rady, jak przyspieszyć ten proces. Rzuć to
wszystko i zamów chińszczyznę" - brzmiała jedna z bardziej absurdalnych, zważywszy
na to, że to Jessice zależało na okazałym indyku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]