[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oburzenia. Zerwał się z krzesła i gwałtownie gestykulując rękami zaczął protestować.
 To jest jakaś pomyłka, to są insynuacje! Ja na to nie pozwolę. Nie macie żadnych podstaw do takich
twierdzeń!  mówił podniesionym tonem.
Major uznał, że nadszedł czas na przedstawienia dowodów. Gdy Cardif wyczerpał swoją energię i opadł
zmęczony na krzesło, poproszono Jancyszyna. Ten ostatni, w toku poprzednich zeznań, wyjaśnił wszystko.
Chodziło teraz tylko o to, aby przy konfrontacji powtórzył niektóre fakty zeznań.
 Czy panowie się znają?  - Major wskazał Jancyszynowi Cardifa.
 Tak, znamy się  sucho odpowiedział Jancyszyn.
 Jego nazwisko?  dalej pytał major.
 Które?  rzeczowo poinformował się Jancyszyn.
 Wszystkie, jakie znacie  polecił major.
Jancyszyn zaczął wymieniać.
 Ja tego człowieka nie znam, to jest prowokacja!  Nowa energia wstąpiła w Cardifa. Wymachując
rękami, krzyczał jeszcze coś, czego nie można było zrozumieć.
Major Bielak z trudem panował nad sobą. W końcu nie wytrzymał i krzyknął:
 Silence, please!
To podziałało. Cardif uspokoił się nieco. Major polecił Jancyszynowi włożyć perukę i okulary.
 A tego człowieka pan zna?  brzmiało kolejne pytanie.
Cardif spojrzał na Magdę. Stała z boku, wyglądając na postronnego obserwatora.
 Czy zna pan tę dziewczynę?  Major podał mu zdjęcie Janki Zgierskiej.
 Nie znam!  wydzierał się Cardif. Tłumacz w pośpiechu tłumaczył pytania i odpowiedzi, nie bez
trudu dostosowując się do rytmu i tempa wydarzeń, jakie rozgrywały się w gabinecie.
Major kazał usiąść Cardifowi.
 Proszę zacisnąć lewą rękę. Zdziwiony Cardif wyciągnął zaciśniętą pięść. Przy serdecznym palcu
brakowało kostki. Podano tłumaczowi list, aby odpowiedni fragment przeczytał Cardifowi. Był to ten sam,
w którym Janka Zgierska pisała do swej matki o tym znaku szczególnym męża. Ta wzmianka w liście miała
teraz kapitalne znaczenie. Cardif stracił pewność siebie. Milicja dysponowała dowodami nie do odparcia.
Na propozycję majora przeprowadzenia konfrontacji z matką Janki  Cardif powiedział zrezygnowany:
 Nie trzeba. Chcę się skontaktować ze swoim adwokatem.
 To już rozsądniej.  Major odetchnął.
 Muszę być za parę dni w Londynie.  Cardif wyluszczal swoje racje.  Jak wysoką kaucję mam
wpłacić?
 O kaucji możemy rozmawiać, ale pod jednym warunkiem.  Major patrzył na Cardifa.
 Jaki to warunek?  Cardif nie ukrywał zainteresowania.
 Najpierw muszą wrócić z Durbanu do Warszawy te dwie polskie dziewczyny. Pan, panie Cardif, wie,
o kogo chodzi.
 To trochę potrwa.  Rzeczowość Cardifa nie zaskoczyła nikogo w gabinecie.
 Wiemy o tym i nic na to poradzić nie można.  Major uśmiechnął się z ironią.
Upłynęły jeszcze dwa tygodnie, nim pani Zgierska mogła uściskać swoją córkę. Wróciła również do Ka-
towic Teresa Marek.
Cardif wpłacił kaucję i opuścił Polskę.
 On tu już chyba nigdy nie zajrzy  powiedziała Beata do kapitana Ciszkowskiego, który odstawił
cudzoziemca na lotnisko.
 Takich turystów nam nie trzeba.  Kapitan patrzył w ślad za Cardifem, który znikał właśnie w
drzwiach samolotu.
Gdy wychodzili na ulicę, Beata nagle powiedziała :
 Wiesz, Tomek, zadałam ci naprawdę głupie pytanie wtedy, w schronisku...
 Jakie pytanie? Nie pamiętam  zdziwił się kapitan.
 Zapytałam cię, dlaczego wybrałeś właśnie taki zawód.

Ewa wzywa 07... Ewa wzywa 01
RL W.
ZÓT7I
«' we wnet
V1IL 1912
I bez tego doskonałe rozumiał, jakie grozi jej niebezpieczeństwo.
Odkąd napisała list do Wydziału Paszportów i Dowodów Osobistych Komendy Stołecznej MO z pyta-
niem, czy po wyjściu za mąż uzyska paszport i będzie mogła wyjechać do Durbanu, zachodziła obawa o jej
życie. Rozmowa w hallu kina z Marianem Kowalskim dawała dużo do myślenia.
Wiadomo było, kim jest Kowalski. To że niepoślednią rolę odgrywał w sprawie  Turysty", można było
stwierdzić na podstawie już zgromadzonych faktów. Czy był jednak grozny? Co mógł przedsięwziąć w sto-
sunku do niewygodnych świadków, jak Beata, jeśli doszedł do wniosku, że milicję może zainteresować jej
opowiadanie. Przecież trwają przygotowania do ślubu i staranie o wyjazd do Durbanu Magdy.
Mimo wczesnego popołudnia zapadał już zmrok. Nic dziwnego, był to przecież jeden z najkrótszych dni
w roku: dwudzie-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •