[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Różdżko. Zostaną albo ulegną zniszczeniu. Zaprowadź ich z powrotem tam, gdzie ich
ogromne zdolności mogą być należycie spożytkowane.
- Mówisz tak, jakby już opuścili planetę.
- Sądzę, że niektórzy to zrobili. Mam na myśli dwa statki - laboratoria i jeden
naprawczy, które wylądowały na równinach Mayo. Dokąd jasnowidzowie zamierzają
się nimi udać?
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Wiesz dobrze, do licha, o co mi chodzi. Dla wielu najlepszych jasnowidzów
jest wspaniała okazja ucieczki w przestrzeń. Dokąd zmierzają?
- Nie mam pojęcia.
- Oczywiście, że masz. Podczas tych wszystkich wydarzeń udało ci się
utrzymać telepatyczną łączność z innymi jasnowidzami. Ważne, byś pomogła mi
odnaleźć te statki i zatrzymać je.
- Dlaczego mam to zrobić?
- Ponieważ ci ludzie znaleźli się w pułapce, Różdżko. Wpadli w paskudną
pułapkę, zastawioną przez wypróbowanych fachowców. A poza tym, jasnowidzowie
są nam potrzebni.
Bez względu na to, jakiego rodzaju bitwę stoczono o statki, pozostawiła ona
wiele blizn na piaszczystej równinie i występach skalnych poszarpanych
zdumiewającymi siłami. Nic nie wskazywało jednak na użycie materiału
wybuchowego. Namioty i sprzęt porozrzucane były na wielką odległość. Nawet
znaczne obniżenie lotu nie pozwoliło na odkrycie żadnego śladu ludzi. Wildheit
przypuszczał, że ocaleni wrócili do pobliskiej stolicy. Dlatego też wylądował okrętem
żandarmerii nie opodal jednego z zachowanych na rzece mostów.
Na czele idącej przez most grupy szedł Główny Nad-inspektor Delfan, z
Sarayą i Dabrią, a za nimi ludzie z miasta, zmieszani z technikami i resztą załogi
statku Federacji oraz z licznymi strażnikami Dabrii, Wildheit i Różdżka spotkali ich
przy pochylni prowadzącej na okręt żandarmerii.
- Naprawdę cieszę się, że cię widzę, Jym! - powiedział szczerze i z uczuciem
wyraźnej ulgi Delfan. - Jesteśmy w tarapatach. Zaatakowała nas cała armia
jasnowidzów f porwała nasze statki. Nie zostawili ani jednego nadajnika FTL, byśmy
mogli wezwać pomoc. Będę musiał posłużyć się twoim, aby przywołać kilka
jednostek Wojsk Przestrzeni.
- Chwileczkę, Nad-inspektorze! - Wildheit nie zrobił żadnego ruchu, by
umożliwić mu przejście. - Jeżeli Wojska Przestrzeni zgodzą się wysłać okręty, jakie
polecenia im wydasz?
- Zniszczyć doszczętnie jasnowidzów, jeśli się nie poddadzą - pytanie
zirytowało Delfana. - Wszyscy oni winni są zbrodni piractwa. Wykonamy wyrok na
wielu, nawet jeśli będziemy zmuszeni ścigać ich aż do krańców przestrzeni.
Jasnowidzowie są jaszcze bardziej niebezpieczni niż Ra. Cieszę się, że przywiozłeś ze
sobą Różdżkę. Mam przeciwko niej przygotowane oskarżenie o zdradę.
- Nic z tego - powiedział Wildheit. - Nigdy nie była poddaną Federacji.
Zresztą zaciągnęliśmy wobec niej ogromny dług. Była częścią składową katalizatora
Chaosu, obmyślanego przez Sarayę. Katalizator osiągnął swój cel. Czy broń tworzy
się po to, by później potępiać ją za to, że strzela do ludzi?
- Przemyślę to kiedyś - odpowiedział Delfan bez przekonania. - Zejdź mi z
drogi, Jym! To rozkaz!
Wildheit wzruszył ramionami i odsunął się na bok, ale przejście było nadal
zablokowane przez stojącego na pochylni Cassa Hovera. Za nim stało dwóch równie
niewzruszonych komandosów, których z kolei wspierało czterech renegatów Ra,
zdecydowanie zagradzających wejście dosłuży.
- Co to ma znaczyć? - Delfan odwrócił się do Wildheita, groźnie marszcząc
brwi.
- Wysłuchaj mnie, Nad-inspektorze - zaczął Wildheit. - Zanim coś pochopnie,
ustalimy, po czyjej stronie jesteśmy. Przed przybyciem Dabrii na Mayo, Zmysłowcy
byli oddzieleni, ale nie izolowani od reszty ludzkości. Moim zdaniem izolacja
rozpoczęła się wówczas, kiedy Dabrią wymyślił, że uczyni z jasnowidzów narzędzie.
Miało to być narzędzie wystarczająco silne, by obronić go, gdyby Ra znaleźli kiedyś
miejsce jego schronienia. Wykorzystywał ich w ten sam sposób, w jaki Sarayą
posługiwał się Federacją, by ratować się przed wrogami. Nie daj się zwieść, Nad-
inspektorze, te typy nas wykorzystują.
Napływające myśli zdławiły wściekłość Delfana. Surowymi oczyma badał
drobiazgowo twarz Wildheita. Na próżno oczekiwał reakcji Hovera. Po chwili
zwrócił się do Dabrii.
- Ile w tym prawdy?
- Obawiam się, że jakiś grzyb przestrzeni wyżarł inspektorowi mózg - odparł
Dabrią, wzruszając ramionami.
- Doprawdy? - nie ustępował Wildheit. - Powiem trochę więcej. Uważam, że
kiedy pociągnięto za spust, dając początek zagładzie Ra, uznałeś, że moc
jasnowidzów stała się dla ciebie ogromnie kłopotliwa. Dlatego pozwoliłeś im uciec,
stwarzając zarazem sytuację, która dawała ci nieomal pewność, że zostaną zniszczeni.
- Nie będę słuchał tych bredni. Ten człowiek jest obłąkany.
- Pamiętaj, że widziałem twoich strażników przy pracy - powiedział Wildheit.
- Sposób, w jaki hipnotyzujesz wszystkich naokoło sprawia, że nawet cała armia
jasnowidzów nie zdołałaby ukraść trzech statków bez twojego pozwolenia.
- Stoisz na niepewnym gruncie, inspektorze.
- Skoro o tym mowa, od kogo wyszedł ten wspaniały pomysł z
przeprowadzeniem remontu na Mayo? Z prostych zasad logistyki wynika, że łatwiej
uporano by się z okrętem żandarmerii w warsztacie w ośrodku dowodzenia.
- Saraya uzgodnił to z Dabrią. - Palce Delfana ześlizgiwały się z
bezpieczników broni, które miał u pasa.
- Fakt ten kryje w sobie szczególny zbieg okoliczności - ciągnął Wildheit. -
Zgodnie z posiadaną przeze mnie informacją, żaden z nich nie miał podstaw, by
[ Pobierz całość w formacie PDF ]