[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jossie.
Ivo popatrzył na nią zaskoczony. Ciotka najwyrazniej nie
usłyszała podtekstu w głosie dziewczyny, Ivo był jednak pe
wien, że się nie przesłyszał. Co też miała na myśli?
Rozmawiali jeszcze potem przez dłuższy czas, ale mimo iż
w wypowiedziach Jossie nie pojawiło się już nic podejrzanego,
Ivo nie odzyskał spokoju. W końcu lady Frances popatrzyła na
bladą twarzyczkę Jossie i przymknięte powieki.
- Miałaś za dużo wrażeń, moje dziecko. Sprawiasz wrażenie
zmęczonej. Marsz do łóżka! Jutro będzie mnóstwo czasu na roz
mowy. Dobranoc. Mam nadzieję, że będziesz dziś smacznie
spała.
Po wyjściu Jossie lord Veryan powiedział:
- Będzie mi żal, kiedy stąd wyjedzie, jednak uważam, że jej
decyzja jest jak najbardziej słuszna. Bez trudu wszystkiego ją
nauczysz, Frances. Dawno już nie spotkałem tak bystrej osóbki.
- To prawda. Jest bardzo inteligentna. Ciekawe, co się kryje
za tym wszystkim - rzekł Ivo. - Jossie Morley dotąd nie chciała
nawet słyszeć o Londynie i londyńskim towarzystwie.
- Nie widzę w tym nic dziwnego - oznajmiła lady Frances.
- Dziewczyna za wszelką cenę pragnie oderwać się od przeszło
ści. Nie bądz taki cyniczny, Ivo. Mam nadzieję, że jej pomożesz.
- Zawsze deklarowałem pomoc. Pamiętam też, że muszę po
stępować niezwykle ostrożnie. Wyobrażasz sobie, jak wszystko
mogłoby się tu potoczyć, gdybym nie uważał na słowa? Sama
uzmysłowiłaś mi, że tutejsi ludzie uwielbiają skandale, a moja
reputacja będzie mi ciążyła chyba do końca życia, nawet gdy
bym zachowywał się nienagannie.
Lord Veryan znacząco chrząknął, słysząc nutę goryczy
w głosie Iva.
- Nie lituj się tak nad sobą. Nie próbuj mi wmawiać, że to,
czemu zawdzięczasz reputację, nie wiązało się dla ciebie z dużą
przyjemnością. Nie możesz winić ludzi za to, że dają wiarę naj
gorszemu. Czasami to po prostu była prawda. Poza tym do tej
pory jakoś nigdy ci to nie przeszkadzało.
- Masz rację, ale wiele się zmieniło. Ciocia Frances miała
rację. Musimy postępować bardzo ostrożnie, nie ze względu na
mnie, ale na Jossie. Nie potrzeba nam więcej plotek, było ich
już nadto. Jak myślisz, dlaczego tak długo nie przyjeżdżałem do
Sudiham, odkąd zamieszkała tu Jossie?
Lord Veryan i jego siostra wymienili spojrzenia.
- Czy ty przypadkiem nie zakochałeś się w Jossie, Ivo? -
zapytała lady Frances.
Popatrzył na nią zdumiony.
- Na miłość boską, nie! Jest o wiele za młoda. Nie, nie.
Uważam ją za swoją podopieczną... -
Urwał, przypomniawszy sobie scenę przy wodospadzie, co
czuł, trzymając Jossie w ramionach, jej cudowne, spontaniczne
reakcje na pocałunki... jego własne przeżycia... Nie były to
uczucia, jakie żywi mężczyzna względem swej podopiecznej.
Jossie tak działała mu na zmysły, była wtedy tak uwodzicielska,
że zupełnie zapomniał o jej młodym wieku... Przez kilka chwil
szaleństwa Jossie po prostu była kobietą, która obudziła w nim
pożądanie. Wstał i zaczął nerwowo przechadzać się po pokoju,
niepomny na to, że uważnie przyglądają mu się dwie pary oczu.
Radstock był bezdennym głupcem, idiotą! Jak mógł nie prze
czuwać, jakim słodkim zadaniem będzie uczenie Jossie tajemnic
sztuki miłosnej, odkrywanie jej słodyczy, namiętności?
Odwróciwszy się, zobaczył ciotkę i ojca, przyglądających
mu się ze zdumieniem. Szybko zmusił się do opanowania.
- Podopieczną - powtórzył stanowczo. - Nic więcej! Sami
widzicie, że muszę postępować bardzo ostrożnie. - Zrobił pau
zę. - Mimo wszystko bardzo chciałbym wiedzieć, co ona za
mierza robić w Londynie.
- A cóż to za pytanie? To przecież jasne, że chce poznać
londyńskie elity. Myślę, że moje przyjaciółki chętnie powitają
mnie w stolicy i życzliwie przyjmą młodą podopieczną. Nie
możemy dopuścić do tego, żeby Jossie była tam traktowana jako
biedna stara panna, a w Londynie może spotkać wiele osób, któ
re będą życzliwie" radzić jej, by zapomniała o Peterze Rad-
stocku. Wprowadzimy ją w najlepsze towarzystwo. Może się
okazać, że już w swoim pierwszym sezonie znajdzie odpowied
niego męża.
Ivo wcale nie ucieszył się na tę myśl. Miał wrażenie, że ciot
ka zbytnio się śpieszy. Nie miał wątpliwości co do tego, że Jos-
sie z czasem znajdzie odpowiedniego kandydata, nie chciał je
dynie, by stało się to zbyt wcześnie.
- Wszystko w swoim czasie! - powiedział stanowczo. -
Nie tak od razu! Chciałbym, żeby najpierw mogła trochę nacie
szyć się Londynem, zabawić. Nie można zmuszać jej do mał
żeństwa z pierwszym kandydatem.
Zapadła cisza.
- Oczywiście, że nie można - stwierdziła w końcu ciotka.
- Pewnie - dodał ojciec.
- Dlaczego tak dziwnie mi się przyglądacie?! - wybuchnął
poirytowany Ivo. - Zapewniam was, że żywię jedynie... plato-
niczne uczucia względem Jossie Morley. Proszę, żebyście nie
interpretowali opacznie moich słów.
- Swoją drogą, najwyższy czas, żebyś znalazł sobie żonę,
Ivo - stwierdził spokojnie ojciec. - Jossie stanowi doskonałą
partię. Szczerze lubię tę dziewczynę... i wydaje mi się, że ty
też. Znałeś wiele młodych kobiet, ale jeszcze nigdy nie miałeś
na względzie ich dobra.
Ivo wziął głęboki oddech.
- Masz rację. Rzeczywiście mam na względzie dobro Jossie.
Została okrutnie potraktowana przez osoby, które powinny ją
chronić. Zrobię wszystko, co tylko w mojej mocy, żeby zapew
nić jej szczęście. Poza tym zgadzam się z tobą co do tego, że
Jossie będzie wspaniałą żoną mężczyzny, który zasłuży na jej
względy. Mimo wszystko pragnę pozostać w kawalerskim
stanie.
Obawiając się, że dyskusja przybierze niepomyślny obrót
i doprowadzi do rodzinnej kłótnilady Frances postanowiła in
terweniować.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]