[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dotarłszy do małej rzecznej przystani, wznieśli tam niewielkie fortyfikacje obronne i
rozłożyli obóz. Kapitan Furio wraz z kilkoma ludzmi wyruszył łódką na wyprawę zwiadowczą.
Wkrótce powrócił, donosząc, że w górze rzeki napotkał całą serię progów skalnych i niskich
katarakt, które czyniły żeglugę niemożliwą. Potwierdzało to informacje, jakie otrzymali od
tubylców. Na tym odcinku Styks płynął wzdłuż skalistego kanionu, którego strome szczyty
niemal uniemożliwiały przeprawę. Wydawało się, że nie sposób dalej podążać w górę rzeki,
czy to na statkach, czy lądem.
Jedynym zródłem dochodów mieszkańców tych okolic były zyski z handlu. Przecinający tutaj
Styks szlak handlowy biegł na wschód ku bogatemu Turanowi i dalej do Iranistanu oraz
Vendhii. Na zachód zaś wiódł wprost do centrum stygijskiego imperium, zahaczając po drodze
o tajemnicze ruiny pustynnego Pteionu. Mówiono też, że na zachód od katarakt, wśród wzgórz
leżących poza skalistym kanionem, znajduje się jezioro. Conan podążył więc na czele kilku
tuzinów konnych, by mu się przyjrzeć.
Wspinając się wąską, stromą ścieżką, jezdzcy minęli karawanę obładowanych osłów. Wiedli
ją uzbrojeni stygijscy niewolnicy. Nieśli też lektykę, w której siedział ich bogaty właściciel.
Tłusty, sędziwy Stygijczyk, gdy już przemógł swój początkowy strach przed pustynnymi
bandytami, wdał się z Conanem w krótką rozmowę, a w tym czasie jezdni Cymmerianina i
niewolnicy dostojnika razem torowali drogę przez kaktusy i niskie krzewy porastające skalne
zbocze. Zapytany o cel podróży bogacz odparł:
Jadę ku zródłom Styksu, które leżą za tymi wzgórzami.
W pierwszej chwili Conan pomyślał, że starzec jest tylko duchem, który stara się
wyprowadzić go na manowce. Ale zadając dalsze pytania dowiedział się, że faktycznie
znajduje się tam jezioro, a także gorące zródła, których aromatyczne wody leczą wszelkiego
rodzaju reumatyzmy i choroby dróg oddechowych. yródła te były słynne w całej wschodniej
Stygii, gdzie uważano je za początek życiodajnej rzeki.
Jakoż wkrótce dotarli do niewielkiej kotliny, gdzie wznosiła się także niewielka świątynia,
utrzymywana przez zakapturzonych mnichów, należących do jednego z licznych odłamów
wężowego kultu Seta. Mnisi okazali się niezgorszymi handlarzami, żądającymi niebotycznych
cen za swe usługi medyczne i duchowe wsparcie oraz za siano, którym można było nakarmić
zdrożone konie. Conan był zdumiony odkryciem kotliny; przez chwilę nawet uważał to za
niewiarygodny uśmiech losu, dopóki spędziwszy cały dzień na przeszukiwaniu brzegów, nie
przekonali się, że pośród nadbrzeżnych krzewów i traw oraz uschłych roślin powyżej nie ma
niczego, co można by uznać za srebrny lotos.
Mimo wszystko przyprowadził nad brzeg jeziora Caspiusa, gdyż niewykluczone było, że
kwiat zakwita tylko w określonych porach roku. Polecił także wybudować duży obóz na
samym brzegu jeziora, co nie spotkało się z przychylną reakcją mnichów, którzy obawiali się
konkurencji w handlu lub nawet niespodziewanego ataku. Kilka setek ludzi dostało rozkaz
uporządkowania i poszerzenia szlaku wiodącego tu z nadrzecznej przystani. Conan sprzedał
lokalnym handlarzom jedną z dahabiji, tę poplamioną krwią, zaś pozostałe statki nakazał
rozładować, oddzielić wszystkie ruchome części i przetransportować kadłuby w górę nad
jezioro.
Co takiego? Czyżbyś oszalał!? wrzasnął Furio w imieniu wszystkich pozostałych
oficerów. Tego nie można dokonać! Przenosić przez góry całe statki. To zadanie dla
inżyniera, albo raczej nie zadanie, ale jakaś koszmarna harówka! I po co? Do czego mają nam
służyć pełnomorskie statki na tej odległej kałuży wśród stygijskich wzgórz? Potrząsnął
głową z niezadowoleniem. Chyba tylko po to, by spełnić jakieś twoje szalone marzenia o
małym królestwie, którego mógłbyś być władcą? Czułem przez cały czas, że zdradzisz naszą
sprawę
Ta kałuża przerwał zniecierpliwiony Conan to zródło całkiem sporej rzeki, która jest
dopływem Styksu. Właśnie dlatego miejscowi uważają jezioro za zródło Styksu. Obie rzeki
łączą się daleko na południe, powyżej katarakt, tam gdzie chcemy dotrzeć! Posłałem
zwiadowców wzdłuż tej rzeki i donieśli, że jest ona spławna. Przeniesienie statków jest trudne,
ale to jedyny sposób, by je wykorzystać w dalszej wyprawie. Ponieśliśmy pewne straty w
wyniku ataku piratów, część zapasów żywności została zużyta, więc wystarczą nam tylko trzy
statki. A będziemy ich potrzebować tak samo jak dotychczas!
Ale to niemożliwe! krzyknął młodszy oficer Dlaczego po prostu nie poślesz jazdy
pod moim dowództwem, w górę rzeki? Znajdziemy lotos i powrócimy bez przeszkód. Sam
powiedz, o ile twój plan opózni naszą misję?
Opózni, powiadasz? Otóż niewiele opózni warknął w odpowiedzi zirytowany Conan
ponieważ wszyscy zakaszecie rękawy i wezmiecie się do roboty! Nie wiem, kto wam
powiedział, że ta wyprawa będzie tylko przyjemną przejażdżką na statku lub końskim
grzbiecie? Teraz przyszedł czas na ciężką pracę! Ja wiem, kapitanie, co jeszcze nas czeka!
Zadanie było faktycznie ambitne, wymagające zdolności inżynierskich, niezwykłej
pomysłowości i olbrzymiego wysiłku. Na szczęście żeglarze byli ekspertami jeśli idzie o liny i
węzły, a niektórzy poznali też kilka inżynierskich sztuczek podczas konstrukcji wielkich
grobowców. Połączono wiele metrów lin i użyto bloczków z bogatych zapasów wyprawy, a
otrzymany hol umocowano do drzew rosnących na wzgórzach. Potem, wykorzystując
połączoną siłę ludzi, koni i mułów, rozpoczęto pracę. Statki, które wcześniej pozbawiono kabin
i pokładów, wyciągnięto na brzeg, podkładając pod ich kile drewniane bale, natomiast
ruchomy osprzęt, broń, zapasy i ekwipunek dostarczono do jeziora na grzbietach ludzi i
zwierząt. Całe przedsięwzięcie trwało dwa tygodnie, dwa tygodnie morderczej harówki
zarówno w blasku słońca, jak i w świetle pochodni, przerywanej tylko w najupalniejszej porze
południa. Zakończenie prac opózniała dodatkowo konieczność stałego utrzymywania
czterdziestu żołnierzy w górnym i blisko stu w dolnym obozie. Ich zadaniem była ochrona
ekspedycji przed bandytami i stygijskimi oddziałami.
Jednak stygijska flota najwyrazniej pozostawiła ekspedycję w spokoju. W górze rzeki nie
pojawił się ani jeden statek, nawet by obserwować ambitną wspinaczkę. W czasie tej pracy
zdarzyło się ledwie kilka śmiertelnych wypadków, zaś rannym udzielali pomocy kapłani Seta.
Choć żądali wysokich opłat za swe usługi, nie brali pieniędzy za darmo. Ich zaklęcia i rośliny
lecznicze postawiły wszystkich na nogi.
Statki zostały wreszcie przeciągnięte przez skalisty grzbiet, a gdy spoczęły na piaszczystym
brzegu zielonkawego jeziora, uzupełniano ich nadbudowę. Wprowadzono też pewne
modyfikacje w konstrukcji dahabij, zbudowano ławy dla wioślarzy i dłuższe, solidniejsze
trapy. Po załadowaniu cztery pozostałe statki były bardziej zatłoczone niż poprzednio, ale na
razie część jazdy mogła podróżować lądem wzdłuż brzegu jeziora, a nawet w razie potrzeby
pomagać statkom, holując je z brzegu na długich linach.
W miejscu, gdzie rzeka wypływała z jeziora, był niewielki wodospad. %7łołnierze zaczynali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]