[ Pobierz całość w formacie PDF ]
doprowadzić do zgody z ojcem.
- Co tu robisz?
Obejrzała się i zobaczyła Dane'a na progu kuchni.
- Myślę. - Podeszła do niego, położyła mu głowę na piersi, wsłuchała się w bicie
serca. - Po prostu myślę.
- Ja też nie mogę spać.
Przez chwilę słuchali koncertu świerszczy oraz dziwnych szelestów w krzewach.
Dane'a intrygowało, dlaczego Mariel wyszła z domu. Czy nie mogła zasnąć, bo
sprawił jej przykrość? Nie. Nigdy nie gniewała się długo. Gdyby miała pretensję,
powiedziałaby otwarcie. Przytulił policzek do jej głowy i stał bez ruchu.
Mariel była wrażliwa, uczuciowa. Zupełnie inna niż kobiety, z którymi
dotychczas sypiał. Czy u tamtych nie dostrzegał wrażliwości, bo znał je zbyt krótko,
bo były mu obojętne? Nie, to niezupełnie prawda. Obecny romans jest inny. Zdawało
mu się, że są nie zwykłymi kochankami, ale kimś więcej.
A nie wolno do tego dopuścić. Trzeba oszczędzić Mariel cierpień. Nie chciał jej
zranić, nigdy nie zrani. Za dużo dla niego znaczy, jest zbyt ważna. Jest najważniejszą
osobą na świecie. Zrobi wszystko, aby nie zakochała się w człowieku, który nie
potrafi odwzajemnić miłości.
Mariel westchnęła. Dane delikatnie odsunął ją od siebie i zaprowadził do domu.
Było niedzielne popołudnie, w przeddzień wyjazdu na cały tydzień. Dane stał
przy szklanych drzwiach wiodących do ogrodu i patrzył na żółty sportowy wóz
parkujący obok jego auta. Mariel uprzedziła go, że przygotowała niespodziankę. I wy-
musiła na nim obietnicę, że przyjedzie do domu, zanim ona wróci. A ponadto, że nie
będzie marudził.
R
L
T
Otworzyły się drzwi od strony kierowcy i oczom Dane'a ukazały się żółte sanda-
ły, a za sandałami smukłe nogi i reszta postaci. Mariel miała włosy związane żółtą
wstążką oraz nową żółtą sukienkę. Czy wybrała żółty samochód jako dodatek do stro-
ju? Dane był prawie pewien, że jeszcze niedawno tak by postąpiła.
Otworzyła bagażnik i wyciągnęła pudło kupione w sklepie Chocolate Choices.
Na razie nic nie budziło zastrzeżeń Dane'a.
Mariel wyglądała czarująco. Poczuł, że ogarnia go pożądanie, w gardle zasycha.
I wtedy z samochodu wysiadł jego ojciec.
Dane zachwiał się, jakby dostał obuchem w głowę.
Mariel wzięła pana Huntingtona pod rękę i poprowadziła do domu. Dane
niechętnie otworzył drzwi.
Mariel miała spłoszone spojrzenie, ale pewnym głosem powiedziała:
- Zaprosiłam twojego ojca, bo wiem, że obaj bardzo lubicie szachy... Przy partii
szachów moglibyście nawiązać zerwane nici.
Dane spojrzał na ojca.
- Tato...
Starszy pan stał w odległości dwóch kroków.
- Przyjąłem zaproszenie, ale jeśli wolisz, Mariel zaraz odwiezie mnie do domu.
Dane ugryzł się w język, aby nie kazać jej tak zrobić.
- Skoro już tu jesteś...
W oczach jego ojca był niepokój, a w oczach Mariel smutek i zrozumienie.
Dane czuł się trochę tak, jakby odebrała mu dumę i pewność siebie, zostawiła
psychicznie obnażonego.
Gdy weszli do pokoju, wskazał ojcu kanapę.
- Co obecnie pijesz?
- Poproszę piwo... jeśli masz.
Mariel nastawiła płytę z muzyką rozrywkową.
- Zostawiam panów, bo... Dane nie pozwolił jej dokończyć.
- Idę z tobą.
R
L
T
Mocno trzymając ją za ramię, wyprowadził do kuchni, a gdy był pewien, że oj-
ciec ich nie usłyszy, odwrócił ku sobie. Zdziwił się, że ma w oczach gniewne błyski,
ale i łzy.
Dlaczego ona jest zła?
- Do diaska! Co ty wyprawiasz? - wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Zrobiłam to dla ciebie. - Postawiła pudło z ciastkami na stole. - Jesteś
potrzebny ojcu i czy tego chcesz, czy nie, on jest potrzebny tobie. Pomyślałam, że
zaproszenie go na partyjkę szachów będzie dobrym początkiem...
Dane puścił ją, otworzył lodówkę, wyjął dwie puszki piwa.
- Wolałbym stanąć przed plutonem egzekucyjnym - warknął.
- Postaram się to załatwić.
Dane stał bokiem do niej, ale wiedział, że uważnie go obserwuje.
- Nawet mam ochotę wyręczyć pluton - dodała Mariel.
Dane stracił panowanie nad sobą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]