X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szklankę, cały czas patrząc na nią przenikliwie Swymi błękit�
nymi oczyma.
Zdawało się jej, że widzi w jego spojrzeniu błękit i głębię
oceanu, i choć jeszcze przed chwilą wyznała, że nigdy nie pły�
wała w oceanie, miała wrażenie, że w tym momencie tonie
R S
w bezkresnej morskiej głębinie. Czuła się tak bezsilna, jakby
jej płuca przepełniała woda. I tak jak nie potrafiłaby walczyć
z żywiołem, tak samo wiedziała, że nie może dłużej opierać
się uczuciom. Czyżby naprawdę zakochała się w tym mężczyz�
nie? Czy pokochała Scotta Galbraitha, lekarza i właściciela
Summerhill? Kogoś z zupełnie innej sfery?
- Nie zadałaś mi trzeciego pytania - zauważył.  Ale i tak
ci na nie odpowiem. Tak, wiem, jak to jest pokochać kogoś
całym serce. Genevieve była dla mnie wszystkim, ale nigdzie
nie jest napisane - ciągnął dalej - że mężczyzna może się za�
kochać tylko raz w życiu. Ja na pewno zamierzam spróbować
po raz drugi! Szczerze mówiąc, panno Tyler, już jestem w po�
łowie drogi!
Szykując się do snu pół godziny pózniej, Scott przeklinał
pod nosem samego siebie. Nie powinien był dopuścić do tego,
by ich rozmowa zeszła na tak intymne tory! W jej obecności
tracił zdrowy rozsądek. Poszedł ją poinformować, że może
przestać nosić służbowy mundurek, ale wszystko potoczyło się
nie tak, jak zaplanował!
Napotkawszy wzrok Willow, zobaczył w jej oczach nie�
winność, ale i strach. Zapragnął wziąć ją w ramiona i tulić,
zapewniając między pocałunkami, że nigdy nie pozwoli, by
ktoś ją skrzywdził.
Tego uczucia nie doznał nigdy ze swoją żoną. I na pewno
nie zazna go z Camryn, a to dlatego, że obydwie siostry Moffat
wspaniale się o siebie same troszczyły. Wychowano je w pięk�
nym otoczeniu, uczęszczały do najlepszych szkół. Obydwie by�
ły piękne, popularne, ich kariery zawodowe zwieńczone były
sukcesem, a one emanowały pewnością siebie.
R S
Choć panna Tyler z całą pewnością nie była pospolitą oso�
bą, przeczuwał, że pod zadziorną powłoką kryje się nieśmiałe
serce kobiety, którą łatwo zranić. A on za nic w świecie nie
chciał tego uczynić.
Ale tej nocy zobaczył w jej szarozielonych oczach coś wię�
cej niż tylko niewinność i strach. Dostrzegł w nich także nie�
śmiałość kobiety, która wbrew samej sobie zakochuje się
w mężczyznie i zupełnie nie wie, co z tym zrobić.
Znów zaklął, a jego grozby i przekleństwa skierowane były
pod adresem Idy Trent. Chyba dostatecznie jasno się wyraził,
mówiąc, że nie życzy sobie kolejnej niani, które będzie w nim
widziała potencjalnego kandydata na męża!
Następnego dnia była niedziela i Willow miała dzień wolny.
Gdy wieczorem wróciła do Summerhill, wszyscy domownicy
już spali. Udała się prosto do swojej sypialni.
Nazajutrz rano wrzuciła niebieski mundurek do pralki, a po
południu, gdy dzieci korzystały z poobiedniej drzemki, wy�
prasowała go i zapakowała w plastikową torbę.
Pani Caird weszła do pralni, kiedy Willow pakowała białe,
wiązane buciki.
- Co zamierzasz z tym zrobić, Willow?
- Zamierzałam przekazać je jakiejś organizacji charytatyw�
nej - odpowiedziała. - Chyba że ma pani lepszy pomysł.
- Nie, to bardzo dobry pomysł. Na pewno się cieszysz, że
możesz na powrót chodzić we własnych ubraniach. Nie wiem,
o czym myślał doktor Galbraith, każąc ci nosić ten ohydny
mundurek. W końcu to nie pałac Buckingham, żebyśmy wszy�
scy chodzili w liberii!
Willow uśmiechnęła się.
R S
- Jestem pewna, że miał ku temu swoje powody, ale muszę
przyznać, że dobrze jest móc z powrotem nosić krótkie spo�
denki i koszulki na ramiączkach, szczególnie w tym upale!
Pani Caird nalała wody do wiadra, które przyniosła z góry.
- Jedyną dobrą stroną służbowego stroju jest to, że nie
trzeba się martwić, co włożyć na szczególne okazje. Na przy�
kład w ten piątek. Czy wiesz, w co się ubierzesz?
- W piątek? A co będzie w piątek?
- Doktor nic ci nie powiedział?
- Czego nie powiedział?
- Jego szwagierka zadzwoniła z rana, nim wyszedł do
przychodni. W piątek wypada rocznica ślubu jej rodziców
i panna Moffat zamierza wydać na ich cześć uroczyste przy�
jęcie. Doktor powiedział mi, że mam w piątek nie szykować
kolacji, ponieważ wszyscy wychodzą.
- Ależ to rodzinne przyjęcie. Moja obecność nie będzie
tam potrzebna.
- Z tego, co zrozumiałam, wręcz przeciwnie, ale oczywi�
ście - dodała pani Caird, zdejmując z gwozdzia szczotkę do
mycia podłogi - mogę się mylić.
Choć Willow zamierzała położyć się tego wieczoru wcześ�
nie spać, o północy wciąż ślęczała przy kuchennym stole, pró�
bując odgadnąć ostatnie hasło krzyżówki. Nie zamierzała się
poddawać. Zazwyczaj nie zabierało jej to więcej czasu niż pięt�
naście minut, ale dzisiaj natrafiła na barierę, której nie potrafiła
pokonać.
W pewnej chwili otworzyły się tylne drzwi i do pokoju
wkroczył Scott Galbraith. Wyglądał zniewalająco w ciemno�
szarym garniturze. Gdyby stała, na pewno ugięłyby się pod
R S
nią nogi. Na szczęście siedziała, więc mogła mu się na spo-
kojnie przyjrzeć.
Jego zazwyczaj starannie ułożone czarne włosy sprawiały
wrażenie potarganych, a ciemniejsze niż noc za oknem oczy
pełne były niewypowiedzianych tajemnic, Ale jedno było pew�
ne: spędził wieczór z Camryn. Jego policzek zdobiła smuga
krwistoczerwonej szminki. Willow poczuła się tak, jakby ktoś
wbił jej w serce zardzewiały gwózdz.
- Dobry wieczór - przywitała się, z trudem odrywając
wzrok od czerwonej smugi. - Ma pan ochotę napić się czegoś?
Może gorącej czekolady? Albo...
- Nie, dziękuję. - Uśmiechnął się przekornie. - A pani dla�
czego jeszcze nie w łóżku? Pilnuje pani, o której wracam do
domu?
- Ależ skąd, nie jestem pana matką! - oburzyła się.
Zaśmiał się serdecznie,
- Nie, oczywiście, że nie, ale dlaczego jeszcze pani nie
śpi? Jest pózno.
- Przez tę straszną krzyżówkę. Prawie skończyłam, nie po�
trafię odgadnąć tylko jednego hasła!
Scott podszedł do stołu i stanął za jej plecami.
- Może ja spojrzę... - Niedbale położył rękę na jej plecach.
Willow wstrzymała oddech. Czuła na skórze jego ciepły
i delikatny dotyk.
- Ach, wiem już, w czym tkwi problem! - zawołał po
chwili. - To krzyżówka z  New York Timesa", więc obowią�
zuje w niej ortografia języka amerykańskiego, a nie brytyjskie�
go. Biorąc to pod uwagę, należy zmienić końcówkę, a tym
samym ostatnie hasło to...
- Pożądanie! - wykrzyknęła.
R S
- Dokładnie - przytaknął cicho. - To właśnie pożądanie.
Oddał jej ołówek. Willow spodziewała się, że teraz nie�
zwłocznie uda się na górę, ale on nie ruszał się z miejsca.
W pełni świadoma, że jej się przygląda, wpisała w krzyżówkę
brakujące litery. Skończywszy, odsunęła od siebie gazetę
i wstała. Skoro on nie zamierzał wychodzić z kuchni, ona
będzie zmuszona to zrobić. Przebywanie z nim sam na sam
po zmroku było równie bezpieczne, jak dzień spędzony w fa�
bryce czekoladek. W obu przypadkach ciężko byłoby się opa�
nować.
- Dziękuję za pomoc. Dobranoc, doktorze Galbraith.
- Proszę chwilę poczekać.
Odwróciła się, choć stała już w drzwiach.
Podszedł do niej. Podszedł za blisko.
- Chciałem tylko spytać, czy pani Caird poinformowała
panią, że w piątek wybieramy się wszyscy do państwa Mof-
fatów?
- Powiedziała mi, że pan i dzieci idziecie w piątek na
przyjęcie z okazji rocznicy ślubu pana teściów.
- Zgadza się. Przyjęcie zaczyna się o siódmej, więc naj�
pewniej wyjedziemy stąd o siedemnastej trzydzieści.
- To dla dzieci bardzo pózna pora. Dopilnuję, by wyspały [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.