[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Krótkie wakacje bardzo ci się przydadzą - z aprobatą oświadczyła opiekunka. -
Bardzo chętnie zostanę tu tak długo, jak zechcesz, moja droga. Twoja babcia ma się cał-
kiem dobrze, więc naprawdę nie musisz się niepokoić.
W drodze na Santerę zatrzymali się na lunch w Palmie, gdzie Flavia kupiła sobie
parę plażowych strojów, a teraz ich podróż dobiegła końca. Dziewczyna postanowiła nie
myśleć o przeszłości ani o przyszłości i żyć tylko dniem dzisiejszym.
I Leonem.
Leon otworzył właśnie jej walizkę i wyjął z niej dwa kostiumy bikini, które kupiła
w Palmie.
- Sam nie wiem, w którym wyglądasz bardziej zachwycająco - powiedział.
Flavia wyrwała mu oba kostiumy z rąk.
- Zaraz cię zaskoczę - roześmiała się, znikając w łazience obok sypialni.
- Już mnie zaskoczyłaś - mruknął Leon, podążając za nią wzrokiem.
Zdziwienie było teraz uczuciem, którego stale doświadczał. Nie mógł się nadziwić
przede wszystkim temu, że ta ciepła, namiętna kobieta, której pieszczoty doprowadzały
go do szaleństwa, jakiś czas temu była prawdziwą królową lodu. Tak czy inaczej, tamta
Flavia zniknęła bez śladu, a ta była po prostu niezrównana!
Po kilku minutach wyszła z łazienki, cudowna jak zawsze. Leon doskonale wie-
dział, jak idealną ma figurę, lecz teraz uroda jej ciała, podkreślona skąpym kostiumem,
dosłownie zapierała dech w piersi.
Leon pospiesznie chwycił kąpielówki i poszedł się przebrać, przypominając Flavii,
aby posmarowała się kremem z filtrem przeciwsłonecznym, który kupili w Palmie.
Parę chwil pózniej byli już na dworze.
L R
T
- Kto pierwszy do morza?! - zawołała Flavia i pobiegła przez plażę.
Leon pognał za nią i oboje wpadli w turkusowe fale. Flavia położyła się na mo-
krym piasku, odchylając głowę do tyłu i wystawiając twarz na słońce.
- Jestem w raju - zamruczała, rozchlapując wodę stopami.
Pózniej powtarzała to krótkie zdanie raz po raz. Czuła się jak w raju, gdy brodziła
w ciepłym morzu, odpoczywała na cienistym patiu, popijała sok owocowy z lodem do
lunchu i zmrożonego szampana do kolacji. Jedli pózne śniadania, niespieszne lunche, a
wieczorami robili barbecue pod rozgwieżdżonym niebem, dokładnie tak zachwycającym,
jak opisywał to Leon.
%7łyli we własnym świecie. Ponure machinacje Alistaira przestały istnieć - Flavia
nie chciała o nich nawet myśleć. Nie chciała też myśleć o przyczynie, dla której ustąpiła
wobec grózb ojca. Celowo nie myślała o babce, tuż przed snem sprawdzając tylko, czy
wierna pani Stephens przysłała uspokajający esemes.
Zdawała sobie sprawę, że jej szczęście nie może trwać wiecznie. Mogła liczyć tyl-
ko na ten cudowny czas, na kilka wspaniałych dni, bo przecież kiedyś będą musieli wró-
cić do normalnego życia. Leon wróci do swojej wymagającej pracy, a ona do domu, do
babki, przy której pragnęła być aż do końca.
- Strasznie mi przykro, naprawdę, dałbym wszystko, żeby nie jechać, ale nie mogę
załatwić tej sprawy stąd. Wrócę jutro, daję słowo, i od razu wrócimy na Santerę. Wygo-
spodaruję jeszcze jeden wolny tydzień, żeby ci to wynagrodzić.
Leon pochylił się nad Flavią i pocałował ją. Starała się zachować pogodę ducha,
ale nić niepokoju rozwijała się w jej sercu nawet tutaj, w Palmie, gdzie Leon zameldował
ją w hotelu, aby czekała na jego powrót następnego dnia. Nie powiedział jej, co wyrwało
go z jego objęć, wyjaśnił tylko, że musi osobiście załatwić tę sprawę, a ona musiała mu
uwierzyć i zaufać.
Sama nie powiedziała jeszcze Leonowi o swojej babce, ponieważ nie chciała, aby
jakaś cząstka zewnętrznego świata wdarła się do ich prywatnego raju. Jeszcze nie. Po-
stanowiła, że dopiero po powrocie do Anglii opowie mu o kobiecie, która zawsze była
najważniejszą osobą w jej życiu, i o Harford, swoim ukochanym domu.
L R
T
Bardzo żałowała, że Leon musiał wrócić do Londynu, nawet jeżeli miało to być
tylko na krótko. Gdy brał ją w ramiona, dręczące ją lęki znikały, ale kiedy była sama,
atakowały ze zdwojoną mocą. Zdeterminowana, pożegnała go spokojnie i chwilę stała
przed hotelem, odprowadzając wzrokiem taksówkę, którą pojechał na lotnisko, a potem
poszła na spacer ulicami Palmy. Starała się stłumić niepokój, powtarzając sobie, że nie
powinna ulegać ponurym myślom, bo przecież Leon będzie z nią już następnego dnia.
Po pewnym czasie wróciła do hotelu, by odpocząć w swoim pokoju. Kiedy coś
wyrwało ją z drzemki, w pierwszej chwili była zbyt nieprzytomna, aby zorientować się,
co to takiego. Podniosła się i zauważyła mrugający ekranik komórki. Dostała wiado-
mość.
Od Leona, pomyślała z radością.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]