[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na kontynuowanie. Tunstall skinął głową.
Gorączka występuje po pięciu czy sześciu
godzinach. %7łółtaczka pojawia się natychmiast. Ofiara
szybko traci wszystkie zmysły w pierwszej kolejności
wzrok. Zapada w śpiączkę, a jej ciałem od czasu do czasu
wstrząsają gwałtowne drgawki. Potem następuje rzecz
najstraszniejsza. Skóra teraz już całkiem żółta napina
się. Rozciągając się staje się cienka jak bibułka. W końcu
zaczyna pękać. Na całym ciele pojawiają się otwarte rany.
Biedna ofiara umiera w straszliwych bólach, które nawet
najsilniejsze leki uśmierzają tylko w niewielkim stopniu.
Gdy te informacje docierały do odrętwiałego mózgu
Harrisa, trzej mężczyzni milczeli.
Biedny Keogh westchnął w końcu.
Tak, i niech Bóg ma w opiece każdego, kto zostanie
ukąszony powiedział Tunstall niemal niecierpliwie.
Teraz, zanim cokolwiek jeszcze się wydarzy,
wprowadzamy do akcji ludzi z firmy deratyzacyjnej
Ratkill. To dobra firma i bardzo dyskretna. Dziś badają
gruzowisko i dom tej kobiety. Jeśli może pan nam
wskazać, gdzie chłopiec został ukąszony, poślemy ich,
żeby obejrzeli również tamto miejsce.
Harris powiedział im o starym kanale.
Posłuchajcie, jeśli dacie mi paru deratyzatorów,
mogę pokazać im to miejsce dokładnie.
Jedziemy teraz na dziedziniec kościelny zobaczyć,
jak im idzie rzekł Foskins. Może pan pojechać z nami
i potem zabrać kilku z nich.
Muszę najpierw zadzwonić do szkoły.
Dobrze, ale nikomu o tym ani słowa. Proszę tylko
powiadomić ich, że musi pan złożyć zeznanie. A kiedy
pan wróci do swojej szkoły, prosimy zapytać uczniów,
czy nie widzieli gdzieś ostatnio szczurów, a jeśli tak, to
gdzie. Ponadto, jeśli zostaliby ugryzieni przez cokolwiek
absolutnie cokolwiek mają się udać natychmiast do
szpitala. Jeśli mógłby pan powiedzieć im to, nie
wywołując przerażenia, bylibyśmy wdzięczni.
Trzeba by czegoś więcej, żeby wystraszyć moją
gromadkę uśmiechnął się Harris.
Myślę, że to było gdzieś tutaj powiedział Harris
jedynemu człowiekowi z Ratkill, którego pozwolono mu
zabrać z makabrycznej scenerii dziedzińca kościelnego.
On i szczurołap, cichy mały człowiek, którego chuda,
spiczasta twarz nie była całkiem niepodobna do stworów,
za których niszczenie mu płacono, stali teraz przed
wysokim ceglanym murem.
Kanał jest po drugiej stronie objaśniał Harris.
Jeśli pójdziemy wzdłuż muru, napotkamy barierki, i o ile
nic się nie zmieniło, będzie kilka przejść.
Kiedy szli, mały człowieczek, który nazywał się
Albert Ferris, stracił trochę rezerwy i onieśmielenia, jakie
wywoływała w nim profesja Harrisa, i zaczął rozmowę.
Nigdy nie widziałem czegoś takiego jak to miejsce
dziś rano, wie pan. Jestem w tym fachu piętnaście lat i
nigdy nie zetknąłem się z niczym podobnym. Krew i
kawałki ciał na całym terenie. Potworne. Ale żadnych
szczurów. Ani jednego martwego, wie pan. Ci biedni
starcy nawet nie wiedzieli, co ich zaatakowało. Byli
zapewne zdrowo zamroczeni tym świństwem, które piją
tacy jak oni. Ale mimo wszystko można by sądzić, że
przynajmniej jeden powinien ujść cało. Albo chociaż
zabić parę szczurów. Pokiwał głową. Nic nie
rozumiem.
Nigdy przedtem nie słyszałem, żeby szczury
atakowały ludzi w ten sposób powiedział Harris, by
podtrzymać rozmowę. Chciał się dowiedzieć jak
najwięcej o tym, co się wydarzyło. Nie wiedział dlaczego,
ale niepokój, który odczuwał, był silniejszy niż naturalna
odraza, wywołana tą szokującą tragedią.
Nie, z zasady tego nie robią odpowiedział Ferris.
W każdym razie nie w tym kraju. Widzi pan, szczury są
bardzo, bardzo ostrożne. Mogą żywić się praktycznie
wszystkim i z pewnością nie atakowałyby ludzi tylko dla
mięsa, wie pan. Trupy, tak. %7łarłyby trupy. Ale
zaatakować człowieka, aby zdobyć pożywienie? Nie. Ale
co nas zaskoczyło tego ranka, to niektóre ślady, jakie
znalezliśmy. Dwa razy większe niż normalne odchody
szczura. Posłaliśmy je do laboratorium, żeby zrobili
analizę. Oczywiście wynika z niej, że to bardzo duże
[ Pobierz całość w formacie PDF ]