[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w raju panował klimat tropikalny. Chciałabym zostać tu z tobą do końca świata.
- Ja też. Niestety musimy niedługo wracać.
- To będzie dla mnie wygnanie z raju. Ale i tak przeżyłam dzięki tobie kilka dni
szczęścia.
R
L
T
Była północ. Lotnisko w Fairbanks spowijały gęste chmury. Ponieważ ich lot był
opózniony, Alicia zdążyła naładować swój telefon. Zerknęła na wyświetlacz i odkryła, że
kilkakrotnie próbował się z nią połączyć ojciec.
- Zaraz wrócę - powiedziała do Jake'a, wskazując palcem damską toaletę.
Telefon komórkowy Mitchella Butlera nie odpowiadał, a nagrany głos poinformo-
wał ją, że jego numer stacjonarny został wyłączony. Poczuła w sercu ukłucie niepokoju.
Schowała aparat do torebki i podeszła do Jake'a.
- Co się stało? - spytał, unosząc wzrok znad gazety. - Widzę po twojej minie, że
czymś się martwisz.
- Chodzi o ojca. Kilka razy próbował się do mnie dodzwonić, a teraz nie odbiera te-
lefonu. Wiem, że w Luizjanie też jest środek nocy, ale on nie może opuszczać domu. Po-
dejrzewam, że stało się coś złego.
- Zadzwonię do Logana - odparł Jake, wyciągając z kieszeni aparat. - Może on coś
wie.
Gdy połączył się z bratem, poznała po wyrazie jego twarzy, że sytuacja nie wyglą-
da dobrze. Słuchał w napięciu słów Logana, ale odpowiadał mu monosylabami, więc nie
mogła śledzić przebiegu rozmowy. Kiedy się rozłączył, dostrzegła w jego spojrzeniu nie-
pokój.
- Twój ojciec złamał warunki aresztu domowego i uciekł do Brazylii - oznajmił. -
Wygląda na to, że przechowywał u bliskich sobie ludzi wiele walorów.
- Walorów?
- Zdeponował u znajomych biżuterię, brylanty, gotówkę. Przed wyjazdem wszyst-
ko od nich odebrał i opuścił kraj. Na zawsze. Oczywiście władze federalne uważają to
wszystko za swoją własność.
- Jak on mógł to zrobić przed postępowaniem sądowym? Przecież wszyscy pomy-
ślą, że jest winny!
- Bo jest winny i musisz się z tym pogodzić. Pewnie zamierza sprzedać te rzeczy i
żyć w Brazylii. Nie zależy mu na uniewinniającym wyroku. Ani na tobie! Czy on ci dał
jakieś pieniądze albo kosztowności? Bo jeśli to zrobił, powinnaś natychmiast zadzwonić
do śledczych.
R
L
T
Alicia zagryzła wargi. Jej ostatnie złudzenia dotyczące niewinności ojca zostały
brutalnie rozwiane.
- Ja... muszę się nad tym wszystkim zastanowić - wymamrotała drżącym głosem.
- W porządku, i tak nie możemy się stąd ruszyć - odparł Jake i wrócił do lektury
gazety.
Słysząc jego obojętny, niemal wrogi ton, zdała sobie sprawę, że oszukiwała samą
siebie. %7łe ukochany mężczyzna nigdy jej nie wybaczy pokrewieństwa z Mitchellem Bu-
tlerem. %7łe jako córka oszusta nigdy nie zyska jego zaufania.
Postanowiła natychmiast po powrocie zatelefonować do okropnego agenta federal-
nego, który wyrzucił ją z mieszkania, i powiedzieć mu, że jest w posiadaniu kosztownej
broszki swojej matki. Choć wątpiła, czy Jake uwierzy, kiedy będzie go zapewniać, że oj-
ciec przekazał jej ten klejnot, posługując się podstępem.
R
L
T
ROZDZIAA SZESNASTY
Zaraz po powrocie do domu zaczęła pospiesznie rozpakowywać bagaże. Gdy usły-
szała dzwonek, ruszyła w kierunku drzwi wejściowych, ale wyprzedził ją schodzący z
pierwszego piętra Jake, za którym biegł Gus.
- Jestem agentem FBI - powiedział mężczyzna, którego głos wydał jej się znajomy.
- Czy zastałem panią Claiborne?
- Czego pan od niej chce?
- Muszę zadać jej kilka pytań dotyczących Mitchella Butlera.
- Była ze mną w podróży poślubnej na Alasce, więc nie ma nic wspólnego z jego
ucieczką do Brazylii.
- Zadzwoniła do nas i sama poprosiła o to spotkanie.
- Co takiego? Skąd do was telefonowała?
- Z Seattle - odparła Alicia, podchodząc i stając obok męża. - Gdy tylko dowiedzia-
łam się o wyjezdzie ojca, postanowiłam coś wyznać temu... temu panu. I tobie.
- Wolałbym, żeby przy tej rozmowie był jej adwokat - oznajmił ku jej zaskoczeniu
Jake.
Arogancki funkcjonariusz FBI spojrzał na nią tak podejrzliwie, że zrobiło jej się
trochę słabo. Jake dostrzegł jej bladość, więc zaproponował, by usiedli w salonie.
- Przejdzmy do rzeczy - zaproponował agent. - Po co pani się z nami skontaktowa-
ła?
- Ojciec zadzwonił do mnie w dniu moich urodzin i powiedział, że chce mi złożyć
życzenia. Zaprosił mnie do siebie, więc tam pojechałam. Podczas tej wizyty usiłował mi
wręczyć w prezencie piękną broszkę, która należała niegdyś do mojej matki. Odmówiłam
jej przyjęcia, ale on ukrył ją w jednej z moich toreb na zakupy. Odkryłam to dopiero po
powrocie do domu.
Siedzący obok niej na kanapie Jake wyraznie zesztywniał i zdjął dłoń z jej ramie-
nia.
- Zgadzając się na warunki aresztu domowego, pani ojciec podpisał zobowiązanie,
że nie będzie pozbywać się żadnych walorów posiadających jakąkolwiek wartość -
R
L
T
oznajmił agent - więc nie miał prawa dawać ich pani ani nikomu innemu. Z naszych in-
formacji wynika, że zdeponował u pani brylanty.
- Dał mi broszkę, która należała do matki. Zastanawiałam się, jak mu ją zwrócić,
nie narażając go na jeszcze większe kłopoty.
Jake głośno wciągnął powietrze i wstał. Podszedł do okna i zaczął przez nie wy-
glądać, a ona poczuła się jeszcze bardziej samotna.
- Powinna była pani natychmiast do nas zatelefonować - oznajmił agent. - Chyba
pani o tym wiedziała, prawda?
- Owszem.
- Czy mogę zobaczyć ten... ten prezent?
Alicia wstała, poszła do swojego pokoju i wróciła po chwili, niosąc w ręce ozdob-
ną skrzyneczkę. Agent otworzył ją, wyjął broszkę i zaczął energicznie potrząsać puzder-
kiem.
- Nic w niej nie ma - oznajmiła Alicia, ale on otworzył w tym momencie ukrytą
szufladkę i wyciągnął z niej papierową kopertę, w której skrzyły się jaskrawym blaskiem
setki brylantów.
- Nic z wyjątkiem paru kamyczków - oznajmił ironicznym tonem - które moim
zdaniem posiadają wielką wartość.
Alicia zerknęła w stronę Jake'a, ale on nadal stał przy oknie, zwrócony ku niej ty-
łem.
- Wiem, że nie powinnam była zatrzymywać tej broszki - przyznała drżącym gło-
sem - ale nie miałam pojęcia, że są tam te brylanty!
- Pani ojciec z pewnością powiedziałby to samo - mruknął funkcjonariusz FBI, za-
trzaskując skrzyneczkę. - Do widzenia, pani Claiborne. Będziemy z panią w kontakcie.
Zakładam, że pan nic o tym nie wiedział - dodał, zwracając się do Jake'a.
- Oczywiście, że nie! - zawołała Alicia. - On zakazał mi kontaktów z ojcem! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •