[ Pobierz całość w formacie PDF ]

słup. Kristin słyszała ogłuszające łomotanie swego serca
i miaÅ‚a wrażenie, że wszystko dzieje siÄ™ w zwolnionym tem­
pie, jak w sennym koszmarze. %7łołnierze właśnie zamierzali
skuć nadgarstki Zacharego, aby nie mógł odsunąć się od
sÅ‚upa. Nie zdążyli tego zrobić, ponieważ niebo nagle eksplo­
dowało niesamowitym hałasem.
Nad ich gÅ‚owami zawisÅ‚ wielki poobijany helikopter i za­
słonił słońce, a seria strzałów z zainstalowanego na pokładzie
karabinu maszynowego omiotła ziemię.
Jascha rzuciÅ‚ siÄ™ w stronÄ™ Å‚ukowatych podcieni, a gniew­
nie wrzeszczący, przerażeni żołnierze pognali po swoje
strzelby, starannie ustawione przy otaczajÄ…cym dziedziniec
murze. Zachary wydaÅ‚ dzwiÄ™k bÄ™dÄ…cy skrzyżowaniem Å›mie­
chu i triumfalnego okrzyku i podbiegł do Kristin.
- Chodz, księżniczko! - zawoÅ‚aÅ‚, przekrzykujÄ…c huk sil­
nika. - Hakan postanowił dziełać! Wiejmy stąd!
Wyrwał pistolet rannemu strażnikowi i celując z broni do
dwóch pozostałych, pociągnął Kristin do helikoptera Jaschy.
Zerknęła przez ramiÄ™ i ujrzaÅ‚a wysypujÄ…cych siÄ™ z paÅ‚acu żoÅ‚­
nierzy. Usiłowali odeprzeć atak z powietrza i nie zwrócili
uwagi na uciekinierów.
Powietrze na dziedzińcu wibrowało od huku strzałów, ale
padały one prawie wyłącznie z góry.
Kristin niemal bez tchu wykonała polecenie Zacharego
i wskoczyła do kokpitu śmigłowca. Na zewnątrz właśnie roz-
pętało się piekło, ponieważ żołnierze w końcu odpowiedzieli
zmasowanym ogniem.
Palce Zacharego szybko i sprawnie wÅ‚Ä…czaÅ‚y kolejne przy­
rządy pokładowe, a Kristin na moment zamknęła oczy
i wczepiła się rękami w fotel.
Wielkie Å‚opatki Å›migÅ‚a drgnęły i zaczęły siÄ™ obracać. Sil­
nik ryczał ogłuszająco, toteż Kristin zatkała uszy i jeszcze raz
spojrzaÅ‚a w stronÄ™ paÅ‚acu. ZobaczyÅ‚a JaschÄ™, który wskazy­
wał ich ręką i wykrzykiwał jakieś rozkazy.
- Mam nadzieję, że umiesz tym latać! - zawołała, gdy
Å›migÅ‚owiec uniósÅ‚ siÄ™ i chwiejnie ruszyÅ‚ w bok. Deszcz po­
cisków zabÄ™bniÅ‚ o pÅ‚ozy i kadÅ‚ub. Helikopter gwaÅ‚townie za­
dygotał, ale nie spadł. Zachary uśmiechnął się od ucha do
ucha, najwyrazniej zachwycony rozwojem wypadków.
- Spokojna gÅ‚owa, księżniczko! - odkrzyknÄ…Å‚. - W ta­
kich sytuacjach szybko siÄ™ uczÄ™!
Po chwili znalezli siÄ™ poza terenem paÅ‚acu i poza zasiÄ™­
giem karabinów. Kristin bezsilnie zwiotczaÅ‚a na fotelu i z tru­
dem zapanowała nad mdłościami.
- Nie popisuj się, Zachary - odparowała. - Wiem, że
podczas służby w lotnictwie byłeś pilotem śmigłowców.
Stołeczne miasto Kiri prześlizgnęło się pod nimi, gdy
szybko lecieli na północ, w kierunku granicy. W dole rozciÄ…­
gały się zalesione góry, w których oboje niedawno przeżyli
niezapomnianÄ… przygodÄ™.
- MógÅ‚byÅ› mi wyjaÅ›nić, jakim cudem ten helikopter poja­
wił się nad pałacem właśnie wtedy, gdy potrzebowaliśmy
takiej interwencji?
Zachary błysnął zębami w uśmiechu.
- Gdy przetrzymywano nas w obozie rebeliantów, zasu-
gerowałem Hakanowi to i owo - wyjaśnił z nieprzyzwoicie
zadowolonÄ… minÄ….
- Na przykład co? - Kristin dobrze pamiętała przywódcę
buntowników. Nie sprawiaÅ‚ wrażenie kogoÅ›, kto sÅ‚ucha nie­
proszonych rad cudzoziemca.
Zachary wzruszył ramionami.
- Cóż, powiedziałem mu, że Jascha sporo straci, jeśli
rebelianci nie tylko wezmą sowity okup za nas, nędznych
zakÅ‚adników, lecz pózniej w ostatniej chwili ich odbijÄ…, za­
nim książę uratuje twarz.
Kristin skinęła głową.
- Ale skąd Hakan wiedział, kiedy zaatakować? - spytała,
marszczÄ…c brwi.
- Ma swoje wtyczki wśród pałacowej służby - z pewnym
zniecierpliwieniem odparł Zachary. Właśnie pstrykał jednym
z wielu przełączników, najwyrazniej czymś zaniepokojony. -
Nie oglądałaś filmów o Jamesie Bondzie?
Kristin z ostentacyjnym westchnieniem wzniosła oczy ku
niebu. Następnie wyciągnęła spod bluzy swój pamiętnik,
otworzyła go i sięgnęła po umocowane na desce rozdzielczej
pióro.
- Co ty, u diabła, robisz? - huknął Zachary.
- Zapisuję przebieg naszej ucieczki, swoje wrażenia...
takie rzeczy.
- Jest jeszcze jeden mały problem, z którym musimy się
uporać, księżniczko. - Zachary przelotnie na nią zerknął.
Kristin uśmiechnęła się dyskretnie. Chodzi, oczywiście,
o ich związek. Nie będzie łatwo, lecz jeśli nadal się kochają
i trochę się postarają, to wszystko na pewno się ułoży.
- Jaki? - spytała kokieteryjnie, ponieważ chciała, aby to
Zachary oświadczył, że są dla siebie stworzeni i razem spędzą
resztę życia.
- Nie starczy nam paliwa, aby dolecieć tym pudłem do
granicy.
- Co takiego?! - Dawno nie czuła się tak rozczarowana.
Zachary uważnie przesuwał wzrokiem po pofałdowanym
terenie.
- Proś opatrzność, aby udało się nam ukraść dżipa lub
parę koni. Już lecimy na oparach benzyny.
- Na oparach? Wspaniale! -jÄ™knęła przerażona, gdy po­
jęła, co im grozi. - Pewnie się rozbijemy parę metrów od
obozu rebeliantów! Ciekawe, ile teraz Jascha zechce za nas
zapłacić!
- Wybacz, skarbie! - ryknÄ…Å‚ Zachary i posÅ‚aÅ‚ jej morder­
cze spojrzenie. - Następnym razem, gdy ktoś będzie miał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •