[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystko.
Ben zawiązał mocniej pasek szlafroka i odwrócił wzrok. Tego ranka miał wrażenie, że po nocy
spędzonej w krainie czarów obudził się w zwykłym świecie. Miał świadomość, że dobrowolnie
skomplikował sobie życie -i to bardzo! Tyle spraw musiał przemyśleć; dotyczyły one zarówno życia
zawodowego, jak i osobistego. Od tego zależała przyszłość. Zazwyczaj podejmowanie decyzji
przychodziło mu bez wysiłku, ale teraz czuł, że ma związane ręce. Potrzebował czasu i namysłu...
- To chyba wszystko... - mruknęła Leslie, pospiesznie chowając suszarkę do szafki.
- O której Erin wróci do domu?
- Trudno powiedzieć. Nie mam pojęcia, kiedy dziewczynki położyły się spać. Cieszę się, że i Carly
dziś wraca.
- Może być w domu przed tobą. Nie zdziwi jej twoja nieobecność?
- Z pewnością uzna, że miałam dyżur w komisariacie.
- Sądziłem, że już nie pracujesz po nocach.
- Owszem, ale bywają nagłe zastępstwa.
- Zawsze chciałem cię zapytać, jak sobie radzisz z okropnościami, z którymi na co dzień masz do czy-
nienia.
- Jestem zawodowcem. Mam odpowiednie przygotowanie. Moim obowiązkiem jest chronić
niewinnych ludzi i zwalczać przemoc. Zasady są proste.
Zapadła cisza. Oboje długo milczeli.
Leslie popatrzyła na byłego męża z ukosa. Ben nie miał pojęcia, o co jej chodzi. Nagle zdał sobie
sprawę, że najchętniej zamknąłby ją w swoim mieszkaniu na cztery spusty. Nie chciał, by stąd
wychodziła. Coś się między nimi zaczęło. Nie pora na rozstanie.
- Dzięki - rzuciła cicho.
- Za co?
- Rozmawiałeś ze mną o pracy. Zadawałeś pytania. Przedtem nie związana z tobą część mego życia w
ogóle cię nie interesowała.
Niemożliwe! Ani razu nie spytał, co się dzieje w komisariacie? Zdumiony, popatrzył Les prosto w
oczy. Nie chciał wierzyć, że był taki obojętny i samolubny.
- Czego jeszcze nie robiłem? - zapytał, ujmując jej dłonie. Les drgnęła, ale nie pozwolił, by się
cofnęła.
- Nie wracajmy do tego, Ben.
- Zapomniałem ci się oświadczyć.
- To nie ma znaczenia.
- Co się z nami stało? Czemu ponieśliśmy klęskę?
- Nieważne... - Les ścisnęła dłonie Bena. - Spędziliśmy cudowną noc. Nie chcę, żeby poranek upłynął
pod znakiem sporów i nieporozumień. Nie wracajmy do przeszłości. Życie musi toczyć się dalej. -
Gdy po raz wtóry spróbowała uwolnić dłonie z uścisku, Ben nie protestował i puścił je natychmiast.
Towarzyszył Les, gdy poszła do salonu.
- Nie masz racji - oznajmił stanowczo. - Zbyt długo milczeliśmy, udając idealnych rozwodników. To
była efektowna fasada, nic więcej. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Jeśli chcemy uporać się z naszą
przeszłością, trze-
ba o niej szczerze porozmawiać. Przyznaję, że przed kilku laty poróżniliśmy się do tego stopnia, że nie
było mowy o uczciwej wymianie zdań. Teraz jesteśmy inni. Pora usunąć wszelkie zaszłości.
- Dlaczego? - zirytowała się Leslie. - Co nam z tego przyjdzie? Nasze drogi się rozeszły. Plany, które
robiliśmy wspólnie jako młodzi małżonkowie, nie przystawały do rzeczywistości.
- Byłem wściekły, że pracujesz w policji.
- Moim zdaniem, chwilami nawet mnie za to nienawidziłeś.
- Z obawy, że cię stracę.
- I tak mnie straciłeś.
Nie oszczędzała go. Jej słowa raniły jak sztylety.
- Miałem na myśli zagrożenie życia.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Tak czy inaczej skutki są identyczne.
- Walczyłem o ciebie. Próbowałem cię zatrzymać. -Ben ukrył ręce w kieszeniach szlafroka.
- Jakim sposobem? Zamykając mnie na klucz w hotelowym apartamencie? Kazałeś mi się tutaj
przeprowadzić? Chciałeś, żebym dla twego widzimisię zrezygnowała z towarzystwa sąsiadów, rzuciła
pracę, zmieniła styl życia?
- Miałem nadzieję, że tu przestaniesz się w końcu borykać się z codziennymi trudnościami - odparł
Ben z irytacją. - Pracowałem z myślą o tobie, ale nie potrzebowałaś moich pieniędzy.
- Chwileczkę! Zrobiłeś karierę i zdobyłeś majątek, ponieważ chciałeś się sprawdzić! Nie był mi
potrzebny do
szczęścia twój spektakularny sukces. Wiele dla niego poświęciłeś. Zapominałeś nawet o urodzinach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •