[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tam z Korkociągiem Dwa. Musimy zorganizować sobie kryjówki w Mediolanie,
w Rzymie i ewentualnie w Tunezji. Powinny być wyposażone tak, jak podczas
naszej ostatniej operacji w Syrii.  Zwrócił się do Maxiego.  Mógłbyś wła-
ściwie z nim polecieć i odwiedzić rodzinę.  A wy  powiedział do Millera
i Callarda  zróbcie sobie trzy albo cztery dni wolnego, a potem spotkajcie się tu
z Jensem.  Następnie zapytał Sowę:  Wrócisz na kilka dni do Marsylii? Masz
tam krewnych?
Sowa pokręcił głową i spojrzał na Duńczyka.
 Nie. Jeśli Jens nie ma nic przeciwko temu, polecę z nim do Kopenhagi.
Lubię to miasto.
Jens wyraził zgodę.
Creasy przywołał kelnera i szepnął mu coś do ucha. Staruszek kiwnął głową
i odszedł. Po kilku minutach wrócił w towarzystwie równie wiekowej jak on ko-
biety. Była tęga, cała ubrana na czarno, a siwe włosy miała związane w kok. Gdy
się zbliżyła, Creasy wstał, uścisnął ją na powitanie i powiedział wszystkim, że to
Ornella, ich kucharka. Wszyscy oprócz Guida i Pietra natychmiast wstali z miejsc
i zaczęli bić jej brawo. Pokraśniała z dumy i szybko się oddaliła.
 Co masz zamiar teraz robić?  zapytał Creasy ego Michael.
 Spędzę kilka dni na Gozo  usłyszał w odpowiedzi.
48
Jens Jensen i Sowa jechali na północ do Kopenhagi tym samym BMW, co
poprzednio.
 To już jakby wóz firmowy  wyjaśnił im rano Creasy.  Leclerc nie chce
go z powrotem, więc należy do was. Dokumenty dostaniecie pózniej.
Jens z przyjemnością pokonywał długą trasę, słuchając rozrywkowej muzyki
z różnych stacji radia. Jechali przez Włochy, nigdzie się nie zatrzymując. Sowa
siedział obok niego z odtwarzaczem płyt kompaktowych na kolanach i słuchaw-
kami na uszach. Był drobnej postury, mógł więc wtulić się wygodnie w obszerny
fotel. Chwilami zdejmował z ucha jedną słuchawkę, żeby sprawdzić, co leci w ra-
diu. Pomrukując z dezaprobatą wracał zaraz do swojej muzyki. Obaj mężczyzni
prawie ze sobą nie rozmawiali. Zmierzali do małego hotelu tuż za granicą szwaj-
carską. Mieli zatrzymać się tam na noc, zjeść dobrą kolację, a o świcie wyruszyć
w dalszą drogę do Kopenhagi. Sowa chciał koniecznie wstąpić w Szwajcarii do
jakiegoś sklepu z pamiątkami i kupić Lizie na urodziny zegar z kukułką. Jens
pomyślał, że jego towarzysz podróży zostanie zapewne wkrótce przyjacielem ro-
dziny.
* * *
Miller i Callard polecieli tego samego ranka hydroplanem na Capri. Zamie-
rzali zatrzymać się w przyzwoitym hotelu i udając parę turystów poderwać sobie
jakieś dziewczyny.
 Trzymaj się z boku i pozwól mi działać  przykazał surowo Callard.
 Na widok twojej paskudnej gęby pouciekają wszystkie dziewczyny.  Mil-
ler uśmiechnął się szelmowsko. Mimo swej aparycji nigdy nie miał problemów
z kobietami. Obaj mężczyzni byli od dawna przyjaciółmi i towarzyszami walki.
Tęsknili za dobrym jedzeniem, jesiennym słońcem i odrobiną fizycznego relaksu.
Na pokładzie hydroplanu rozmawiali trochę o planowanej operacji i jej uczestni-
kach. Uznali, że zespół składa się z odpowiednich ludzi. Jako najemnicy walczyli
169
często w różnych krajach u boku dobrych i złych żołnierzy. Zdawali sobie sprawę,
że jedno słabe ogniwo w zespole może oznaczać katastrofę. W tej ekipie nie do-
strzegali słabych punktów. Maxiego znali od lat. Nie spotkali wcześniej Michaela,
ale wiedzieli, że wyszkolił go Creasy i że mimo młodego wieku chłopak miał już
okazję sprawdzić się w walce. Sowa zrobił na nich dobre wrażenie. Jego pewność
siebie wynikała z doświadczenia i profesjonalizmu. Zauważyli, że trzyma się cały
czas blisko Jensa. Nie było to dla nich nic nowego. W obliczu zagrożenia ludzie
często szukają partnera. Typowy przykład stanowili Creasy i Guido, którzy wal-
czyli razem jeszcze w Legii Cudzoziemskiej, a potem jako najemnicy w Afryce.
Szkoda, że Guido się wycofał. Nikt na całym świecie nie potrafił skuteczniej od
niego strzelać z broni maszynowej. Rozumieli jednak, że musi dotrzymać obiet-
nicy, złożonej zmarłej żonie. %7ładen z nich nie był żonaty, ale obaj żywili nieco
staromodny szacunek do kobiet i ślubów. Spodobał im się także Duńczyk i nie
mieli zastrzeżeń co do jego obecności w zespole.
* * *
Michael i Maxie lecieli do Brukseli przez Rzym. Michael zadzwonił z rzym-
skiego lotniska do Korkociąga Dwa i umówił się z nim na spotkanie następnego
dnia wieczorem. Podczas lotu z Rzymu wyjaśnił Maxiemu, dlaczego jest osobi-
ście zainteresowany zniszczeniem Błękitnego Kartelu. Maxie nie znał dotąd hi-
storii jego dzieciństwa. Wysłuchawszy jej w milczeniu, poczuł sympatię do tego
chłopaka, który tak bardzo troszczył się o swą przyrodnią siostrę.
* * *
Creasy popłynął nocnym promem na Maltę. Lubił morskie podróże. Na pro-
mie brakowało zwykle wygód, ale kapitan był znajomym Guida, Creasy dostał
więc wygodną kabinę na górnym pokładzie. I tak zresztą prawie całą noc stał na
rufie, obserwując spienione fale i zastanawiając się, co zastanie na Gozo.
170
* * *
Dotarł do domu na wzgórzu około południa. Juliet właśnie przygotowywała
w kuchni obiad. Poczuł zapach gulaszu z królika z dodatkiem wina i czosnku.
Dziewczyna pocałowała go delikatnie w policzek i odesłała do łazienki, żeby się
wykąpał.
Kwadrans pózniej siedział obok basenu, popijając chłodne piwo. Chciał po- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •