[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Od dwóch godziny siedziała nieruchomo przy oknie i wpatrywała się w gęsty mrok
ogrodu. W pałacu było cicho jak makiem zasiał. Bissetowie na pewno wrócili ju\ z teatru, ale
ona tego nie słyszała. Pokoje gościnne umieszczone były w najspokojniejszej części budynku.
Domyślała się, jak Bennett zareagował na wyjaśnienia Reeve'a. I nie miała \adnych
złudzeń, \e to właśnie ją obarczy całą winą. Trudno. Nie zamierzała tłumaczyć się ani
przepraszać za to, kim jest. Jeśli będzie musiała, potrafi znieść jego gniew.
Kochała go. Nawet gdyby miała prawo powiedzieć mu o tym, pewnie i tak by nie
uwierzył. Dziś wieczór była gotowa za niego umrzeć. Nie tylko z poczucia obowiązku, nie
tylko z powodu honoru, ale przede wszystkim z miłości. Dobrze, \e on nigdy się o tym nie
dowie, Tak będzie lepiej i bezpieczniej dla nich obojga. Jeszcze nie zakończyła swojej misji.
Zrezygnowana, opuściła głowę. Niespodziewanie zatęskniła za Londynem. Za
chłodem, wilgocią i zapachem Tamizy.
Nie zapukał do drzwi. Uznał, \e czas dobrych manier, formalności i grzecznego
zabiegania o jej względy minął bezpowrotnie. Gdy wszedł, siedziała przy otwartym oknie.
Zwinięta w fotelu, poło\yła ramiona na parapecie i na nich oparła głowę. Rozpuszczone
włosy opadały cię\ką kurtyną na białą koszulę nocną. Wyglądała jak marzycielka
podziwiająca urodę księ\ycowej nocy. Niestety, Bennett nie dowierzał ju\ w temu, co
widział. A tym bardziej temu, co czuł.
Kiedy stuknęły drzwi, skoczyła na równe nogi. Nie spodziewała się go o tej porze.
Sądziła, \e będzie chciał pomówić z nią rano. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego twarz, a
miała pewność, \e musi spodziewać się najgorszego.
- Rozmawiałeś z Reeve'em?
- Tak.
- A z ojcem?
- Porozmawiam z nim jutro, ale to nie powinno cię obchodzić.
- Obchodzi mnie o tyle, o ile wynik tej rozmowy będzie miał wpływ na moją sytuację.
- Wbrew temu, co sądzisz, nie jestem skończonym idiotą. Twoja sytuacja w niczym
się nie zmieni.
Wyjął z kieszeni pistolet i poło\ył go na nocnym stoliku.
- Proszę, twoja własność.
Nie przebaczy jej. Myślała, \e jest do tego przygotowana. Myliła się.
- Dziękuję - rzekła chłodno, chowając broń do szuflady.
- Doskonale pani strzela, lady Hannah.
- Miałam dobrych nauczycieli. Brutalnie chwycił ją za ramię.
- O, tak! Ale dobrzy nauczyciele to za mało. Jakie jeszcze talenty ukrywasz? Po
mistrzowsku oszukujesz, to na pewno. A poza tym? Iloma kobietami potrafisz być
jednocześnie?
- To zale\y od zadania, które dostanę. Wybacz, jest pózno, a ja czuję się zmęczona.
- Nic z tych rzeczy, moja droga. - Wolną ręką chwycił ją za włosy. Myślał o tym, co z
jej powodu prze\ył jednego wieczoru. Strach, przera\enie, wreszcie zdradę. - Tym razem nie
dam się ogłupić. Cicha, dystyngowana angielska dama ju\ na mnie nie działa. Wykładaj karty
na stół, Hannah.
Nienawidziła się bać. Uwa\ała strach za wyjątkowo poni\ające uczucie. Teraz jednak
nie umiała się przed nim bronić. Nie lękała się, \e Bennett ją uderzy, albo \e swoim
porywczym zachowaniem przekreśli wszystko, co zdołała osiągnąć. Bardziej ni\ bólu i klęski
bała się tego, \e zawsze ju\ będzie na nią patrzył z pogardą.
- Nie sądzę, \ebym mogła powiedzieć ci wiele więcej, ni\ usłyszałeś od Reeve'a.
Operacja, w której biorę udział, jest przygotowywana od dwóch lat. Międzynarodowe słu\by
bezpieczeństwa chciały wprowadzić swojego agenta w szeregi...
- To ju\ faktycznie słyszałem - przerwał jej w pół słowa. Puścił ją i cofnął się, ale
dłonie miał zaciśnięte w pięść. - Podobno powinienem być ci wdzięczny, \e jesteś taka dobra
w tym, co robisz.
- Nie potrzebuję wdzięczności, tylko współpracy.
- Więc trzeba było od razu o nią poprosić. Uniosła nieco głowę.
- Bennett, to, co robię, nie zale\y od mojego widzimisię. Ja wykonuję rozkazy. Byłeś
w wojsku, więc wiesz, o czym mówię.
- Wiem równie\, czym jest honor. - Rozwścieczony, znowu chwycił ją za ramiona. -
Wciągnęłaś mnie w swoją grę. Wykorzystałaś to, co do ciebie czułem.
- Nie powinieneś był w ogóle nic do mnie czuć.
- Nie zawsze mamy na to wpływ. Za to w innych kwestiach pozostaje nam wolny
wybór. Czy musiałaś u\yć mnie do swoich celów?
- Mam zadanie do wykonania. Poza tym musisz przyznać, \e nie zachęcałam cię ani
nie prowokowałam. Wręcz przeciwnie.
- Ale wiedziałaś, \e mi na tobie zale\y, \e cię pragnę.
- Nie chciałam, \eby tak było.
- Znowu kłamiesz!
- Nie! - Szarpnęła się, ale chwycił ją jeszcze mocniej. - Nie szukałam twojego
towarzystwa. Mo\e to był błąd. Mo\e gdybym się od razu z tobą przespała, dałbyś mi spokój.
Atak, potraktowałeś mnie jak kolejne wyzwanie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]