[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rację, mógłby pożałować ojca, nie wybaczywszy mu jednak.
JeÅ›li wierzyć teologom i filozofom, to dwa zupeÅ‚nie odmien­
ne stany umysłu.
Tak, musiał porozmawiać z Websterem. Oprócz Kate był
on jedynÄ… osobÄ…, która potrafiÅ‚a rozeznać siÄ™ w tak skompli­
kowanym toku rozumowania. Rafe twardo stąpał po ziemi
i dyskusję o takich zagadnieniach uznałby za zdecydowanie
bezprzedmiotowÄ….
237
Tymczasem Bevis Frampton nie mógÅ‚ dojść do sie­
bie. Hadleigh nadal żył! Próba oszołomienia Webstera siłą
ciemnych mocy okazała się nieskuteczna. Albo Webster go
oszukaÅ‚, albo też wyzwoliÅ‚ siÄ™ spod jego wÅ‚adzy przed spot­
kaniem z ofiarą. Frampton z goryczą wspominał młodość,
kiedy wszystko przychodziło mu bez trudu. Swoją pierwszą
ofiarę, Harry'ego Grantly'ego, zlikwidował tak sprawnie, że
nie padł na niego cień podejrzenia.
To prawda, nie powiodło mu się z 01iverem Woodvilleem,
ale to był wyjątek. Wszystkie pozostałe ofiary, nie licząc
królowej - jej również nie potrafiÅ‚ zabić - umarÅ‚y nieÅ›wia­
dome, kto do tego doprowadziÅ‚. MusiaÅ‚ samodzielnie zgÅ‚a­
dzić lorda Hadleigh, a nie zdawać siÄ™ na innych. JeÅ›li zgod­
nie z przewidywaniami Essex wkrótce wznieci powstanie
przeciwko królowej, wówczas w ogólnym chaosie znajdzie
się sposób na zamordowanie lorda Hadleigh. Tymczasem
należało uważnie go obserwować.
Kiedy Martin powiedział Websterowi o zaproszeniu oraz
powtórzyÅ‚ opinie Rafe'a, Kate i ciotki Jocasty, sekretarz roz­
myÅ›laÅ‚ przez kilka minut ze wzrokiem utkwionym w prze­
strzeń, a w końcu oświadczył:
- ByÅ‚bym skÅ‚onny dać twemu ojcu szansÄ™. To stary czÅ‚o­
wiek, bliski śmierci. Może postrzega przeszłość w innym
świetle. Nie wiadomo, czemu cię odrzucił i dlaczego tak
nagle pragnie cię ponownie ujrzeć, w dodatku podczas
świąt Bożego Narodzenia. Tę tajemnicę być może uda ci się
wyjaÅ›nić. Moim zdaniem Kate udzieliÅ‚a ci sÅ‚usznej rady. Po­
zwól przeszłości umrzeć. Nie musisz nic udowadniać ani
jemu, ani żadnemu innemu człowiekowi. To, co uczyniłeś,
świadczy samo za siebie.
- Tak więc jadę.
238
- To moja rada, lecz ostateczna decyzja należy do ciebie.
- PrzyjmÄ™ jego zaproszenie, choćby po to, by siÄ™ przeko­
nać, po co je wystosował.
- Bardzo rozsÄ…dna decyzja.
Po odejściu Martina Webster odchylił się w fotelu
i zapatrzyÅ‚ w sufit. ZapowiadaÅ‚y siÄ™ niezwykle interesu­
jące święta.
ROZDZIAA DWUNASTY
Ostatecznie Martin wysÅ‚aÅ‚ ojcu list, w którym przyjÄ…Å‚ za­
proszenie i zgodził się pozostać u niego na święta, lecz dobrał
słowa tak, że odpowiedz zabrzmiała wyjątkowo chłodno.
Martin i większość jego rodziny - tak bowiem nazywano
wszystkich, którzy dla niego pracowali i mieszkali w Saxon
Hall - przygotowali siÄ™ do wyjazdu do domu ojca. WyprawÄ™
zaplanowano na dwudziestego czwartego. Na dworze trwa­
ły już uroczystości - najwyrazniej królowa nie traktowała
zbyt poważnie grózb Esseksa.
Raleigh, który jÄ… przestrzegÅ‚ przed pochopnoÅ›ciÄ… w sto­
sunkach z Esseksem i wyjaśnił, że prędzej czy pózniej jego
szaleństwo zakończy się upadkiem, powiedział Martinowi,
iż sir Robert Cecil prowadzi tajne, zakrojone na dużą ska­
lÄ™ przygotowania do przeciwstawienia siÄ™ możliwemu po­
wstaniu Esseksa.
- Cecil to szczwany lis, wierny następca swojego ojca
- dodaÅ‚. - Jej królewska mość ma nadzwyczajne szczęś­
cie, bo od początku rządów otaczają ją tak inteligentni
ludzie. Zaczynam myśleć, że szczęście to najważniejszy
element sukcesu.
- JeÅ›li wierzyć Machiavellemu, stanowi jego poÅ‚owÄ™ - od­
parł Martin z uśmiechem. - Druga połowa to chytrość.
240
- Tego właśnie brak Esseksowi: chytrości - przyznał Ra-
leigh. - Gdyby choć w poÅ‚owie byÅ‚ tak sprytny, jak sÄ…dzi, pia­
stowałby stanowisko jednego z najważniejszych ministrów
lub dowódców jej królewskiej mości. Na razie... - Umilkł,
nie dokończywszy myśli. - Kiedyś byłem jego przyjacielem,
ale to już historia. Jeśli chce popełnić samobójstwo, niech
czyni to beze mnie. Ale, zmieniajÄ…c temat, podobno wybie­
rasz się na święta do ojca do Bretford House. Czyżbyście
siÄ™ pogodzili?
- Tego nie wiem. Odrzucił mnie wiele lat temu i teraz, ni
stÄ…d, ni zowÄ…d, przysÅ‚aÅ‚ zaproszenie. Najbliższe mi osoby zgod­
nie uznały, że powinienem pojechać, więc klamka zapadła.
- Ciekawe, co miał do powiedzenia Jack - zażartował Ra-
leigh. - Zrobił na mnie spore wrażenie, kiedy ostatni raz
ciÄ™ odwiedzaÅ‚em. Przyjaciel o morderczych zapÄ™dach, ob­
darzony jednocześnie zdrowym rozsądkiem, to naprawdę
cenny nabytek.
- Na dodatek jest ulubieńcem pań w Saxon Hall, zarówno
tych prostych, jak i szlachetnie urodzonych.
- Z pewnością nie masz na myśli swojej pani.
- Chodzi mi o mojÄ… paniÄ…, jej ciotkÄ™ i wszystkie pracow­
nice z kuchni.
Raleigh pokręcił głową.
- Nie zrozumiem kobiet, choćbym żył sto lat. Ach, coś
mi się przypomniało. Wiem z wiarygodnego zródła, że po
Nowym Roku Essex przypuści planowany atak na królową.
Na wszelki wypadek radzÄ™, byÅ› byÅ‚ przygotowany na od­
parcie napaści, zarówno na królewskiej giełdzie towarowej,
jak i w Saxon Hall. Każda rebelia może łatwo wymknąć się
spod kontroli, kiedy dołącza do niej tłuszcza.
Martin zastanawiał się, kim jest  wiarygodne zródło"
Raleigh. Zapewne chodziło o kogoś z bliskiego otoczenia
241
Esseksa, szpiega Cecila. Raleigh nigdy nie wspominaÅ‚ Mar­
tinowi o tym, że Bevis Frampton planuje go zaatakować,
więc nie było powodu go wypytywać.
Tego samego wieczoru Martin poinformowaÅ‚ swoje oto­
czenie o sugestii Raleigh, który proponował przygotowanie
Saxon Hall na mogący nastąpić atak.
- Należy też ufortyfikować dom twojego ojca - dodaÅ‚ nag­
le Webster. - PamiÄ™taj, że Bevis Frampton to jeden z najza­
gorzalszych zwolenników Esseksa. Kto wie, co zechce zrobić
tobie i twoim bliskim?
Webster nie zapomniał, że Kate nie ma pojęcia o ciągłych
atakach Framptona na Martina i że próba jej porwania by­
ła elementem jednej z zaplanowanych przez niego napaści.
Webster uważał, iż zatajenie tego faktu przed żoną Martina
to błąd. Teraz zasłonił usta dłonią, jakby niechcący zdradził
tajemnicę, i natychmiast wzbudził ciekawość Kate, która
uważnie słuchała wszystkiego, o czym przy niej mówiono.
- Kim jest Bevis Frampton i dlaczego powinniÅ›my mar­
twić się jego planami?
Martin z przyganą spojrzał na Webstera.
- Pózniej o tym porozmawiamy - wyjaÅ›niÅ‚ żonie. - Te­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •