[ Pobierz całość w formacie PDF ]

fantastyczny. Jeffrey spojrzał na Dinę z podziwem. - To ty
jesteś fantastyczna. Wyglądasz dziś jeszcze ładniej niż na
przyjęciu u Eleny. Ta suknia jest naprawdę przepiękna. Takie
rzeczy powinnaś nosić częściej. - Nagle zmienił temat. - Czy
umówiłaś się z Erikiem?
Dina wzruszyła ramionami.
- Tak czy nie?
Nadal nie odpowiadała.
- Nie miałem pojęcia, że jesteś tak zaprzyjazniona z tymi
reporterami - Jeff skwitował niechętnie.
- W końcu mój ojciec wydaje dość znaczącą gazetę. Ja też
współpracowałam z Erikiem i innymi dziennikarzami.
Jeff zmienił nagle ton. - Znam tu mały, miły bar z
doskonałą kapelą. Miałabyś ochotę wybrać się tam ze mną?
- Tak - szepnęła cicho.
Wybrali stolik w pobliżu podium, na którym grała
orkiestra. Jasnowłosa piosenkarka, w mieniącej się srebrnej
sukni, śpiewała niskim, zmysłowym głosem i nie spuszczała
wzroku z Jeffa.
Dina aż się zagotowała z wściekłości. Powoli zaczynała
rozumieć żony i przyjaciółki gwiazdorów obleganych stale
przez inne kobiety. Tylko dlaczego tak ją to denerwowało?
Przecież nie był ani jej kochankiem, ani mężem.
- Podoba ci się muzyka? - Jeff spytał pochylając się ku
niej.
- Podoba ci się piosenkarka? - odpowiedziała pytaniem
Dina. Jeff spojrzał na nią najpierw zdezorientowany, potem
rozbawiony.
- Twój notes z numerami telefonów pęka chyba w szwach
- nie mogła się powstrzymać od złośliwej uwagi. - Czy wtedy,
gdy pracowałeś dla radia i tak często podróżowałeś, miałeś
właściwie jeszcze czas na pracę?
- Ja zawsze tylko pracowałem...
- Na pewno nigdy się nie nudziłeś.
Ujął jej dłoń i powiedział poważnie: - Dzisiejszy wieczór
należy tylko do kobiety, której pragnę. Poruszyłem niebo i
ziemię, żeby cię odnalezć. No, przynajmniej dwa razy
musiałem zatelefonować... - uśmiechnął się. - Dałem słony
napiwek portierowi, żeby nas tu wpuścił. Myślałem, że ci się
tutaj będzie podobało.
Cały gniew Diny skończył się z chwilą, gdy Jeff ucałował
czubki jej palców.
- Dzisiejszy wieczór należy tylko do nas dwojga. Czemu
przed chwilą byłaś taka zła? - Pieszczotliwym ruchem
odgarnął jedwabiste pasmo włosów z jej czoła.
O, Boże, pomyślała Dina. Pragnę cię...
- Jeff...
Do hotelu wrócili taksówką. Gdy znalezli się w korytarzu
prowadzącym do pokoju Diny, Jeff wyjął jej z ręki klucz, sam
otworzył drzwi i wszedł za nią.
Jeffrey objął ją czule i spojrzał pytająco w oczy. Dina nie
mogła już tego wytrzymać. Całe jej ciało trawiła gorączka
pożądania.
- Tak - szepnęła i od razu odczuła niezwykłą ulgę.
Usiedli na brzegu łóżka i długo patrzyli na siebie. Dina
była jednocześnie podniecona i przestraszona. Jeff wyjął
ostrożnie spinki z jej włosów. - Jesteś piękna... pogładził ją po
głowie.
Dina jęknęła. Tak, chciała być piękna - tylko dla niego. To
on jej pragnął, to on miał ją kochać...
Jeff pochylił się i pocałował ją. Końcem języka rozchylił
jej wargi i poczuł smak jej ust. Dina zarzuciła mu ramiona na
szyję. Zdawało jej się, że ogarniają ją płomienie. Jej duże
błękitne oczy pociemniały, gdy Jeff zaczął ją rozbierać.
Całował i pieścił całe jej ciało tak, że zaczęła drżeć.
- Nie bój się - szepnął. - Nie zrobię ci krzywdy.
Sam też się szybko rozebrał. Dina przypomniała sobie
nagle bolesne doświadczenia z Martym, który z nią sypiał, ale
nie kochał. Oczy rozszerzyły się jej ze strachu. Spojrzała na
Jeffa. Zrozumiał ją. Delikatnie położył ją na miękkich
poduszkach i sam wyciągnął się obok niej. Wydawało się, że
pieszczotom nie będzie końca. Jego wargi odkrywały każdy
zakamarek jej ciała, całował piersi, biodra, uda, najbardziej
wrażliwe miejsca. Dina przymknęła oczy. Oddech miała
krótki, urywany. Nagle przyciągnął ją do siebie tak
gwałtownie, że aż krzyknęła. Jego pocałunki stały się
mocniejsze i bardziej namiętne. Dina przytuliła się do jego
silnego ciała i otworzyła się dla niego. Wiedziała, że ta chwila
miała i dla niego szczególne znaczenie.
Rozpaczliwie pragnęła spełnienia. Teraz liczył się tylko
Jeff - tylko on był jej pragnieniem. Wreszcie wszedł w nią,
czule i ostrożnie. Dina zapomniała o wszystkim. Dostosowała
się do namiętnego rytmu, który wiódł ją na szczyt rozkoszy.
- Jeff... - krzyknęła.
Jak z oddali dobiegł ją schrypnięty głos. - Dino,
kochanie... moja najmilsza...
Jeszcze długo leżała w jego objęciach. Stopniowo
dochodziła do siebie. Gdy w końcu podniosła głową i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •