[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Więc potrzebował pieniędzy, i to bez przerwy. Nie chciał jednak iść na zasiłek.
Chodziło o dumę i oczywiście Alberta mogła poznać prawdę, gdyby zaczął brać
wsparcie od hrabstwa. Może nawet by go rzuciła. Jeden z przyjaciół Norma, może to
był ojciec Scotta Drapera, może kto inny, przedstawił go facetowi z sąsiedztwa, który
nazywał się Jimmy Cancerno. Powiedział, że ten człowiek może mu dać trochę go-
tówki, krótkoterminową pożyczkę, długoterminową pożyczkę, co tylko by chciał. Kie-
dy się spotkali, Cancerno był nad wyraz uczynny, po prostu szczera przyjazń. Poklepał
Norma po ramieniu i powiedział, że pieniądze są jego. Mrugnął i dodał, że warunki
spłaty omówią pózniej. Na początek Norm pożyczył bardzo mało, tylko tyle, żeby by-
ło na rachunki za elektryczność i jedzenie. Ale pieniądze dostawał tak łatwo, bez han-
dryczenia się, więc łatwiej przychodziło mu o nie prosić. Pożyczki rosły z tygodnia na
tydzień. Dług też. A Norm pił i uprawiał hazard.
 Wiesz, kto to jest Cancerno?  zapytał mnie Corbett. Mówił cichym, spokoj-
nym głosem.
 Wielki macher w okolicy, o ile wiem.
Roześmiał się ponuro.
 Człowieku, on ma tę okolicę na własność. A lichwa była dla niego tylko formą
długoterminowego planu inwestycyjnego. Nie liczył na zwrot gotówki. On żądał przy-
sług. Potrzebni byli mu faceci tak u niego zadłużeni, że zrobią dla niego wszystko. Ta-
kie rzeczy, które na dłuższą metę dadzą mu znacznie więcej niż pieniądze, które ci fa-
ceci byli mu winni. Lubi ten Jimmy zastawiać pułapki z przynętą, oj lubi.
 Wierzę.
Przyszła zima, minęła zima i Norm zaczął się brać w garść, mówił Corbett. Zlazł
ze stołka w barze i rozejrzał się za pracą. Powiedział Albercie prawdę, jak jest z jego
robotą, ale się nie przyznał, od jak dawna jest bezrobotny. Nie wspomniał o układzie z
Cancernem. Norm znalazł pracę. Dziadowska zapłata, ale wtedy nic lepszego nie było.
Przyszło lato, a wraz z nim Jimmy Cancerno.
Do tego czasu Norm był winien Cancernowi około dwudziestu pięciu kawał-
ków. To nie jest suma astronomiczna, ale mnóstwo dla faceta, który w nowej pracy za-
rabiał czterysta tygodniowo. A Cancerno chciał zwrotu pożyczki natychmiast, razem z
odsetkami. Kiedy Norm przyznał, że minie kilka lat, zanim będzie w stanie to spłacić,
Cancerno przedstawił mu propozycję  może odpracować dług. W jedną noc spłaci
tysiące dolarów, podkładając w paru miejscach ogień. Niejaki Terry Solich zaczął prze-
szkadzać Cancernowi w interesach i Cancerno uznał, że czas, by Solich się wycofał.
Ten nie chciał współpracować, więc trzeba było wyjąć mu interesy z rąk. A dla Norma
Gradduka była to szansa, żeby wyjść z dołka. Robótka na jedną noc, z kanistrem ben-
zyny, paczką zapałek i dług spłacony. Proste. Gliny to żaden problem, powiedział
Cancerno. Zadbał o to. Norm miał tylko zapalić zapałkę.
 Ale Norm się nie zgodził  mówił Corbett.  Trzymał się, i to twardo. Powie-
dział, że nawet nie zbliży się do lombardu Terry ego Solicha, a jeśli Jimmy poprosi go
o to jeszcze raz, to zawiadomi gliny. Jimmy zapytał go, kiedy ma zamiar spłacić dług,
a Norm mu na to, że jak będzie miał z czego. Potem znowu groził glinami.
Corbett przerwał na chwilę. Kot wstał, przeciągnął się i poszedł. Corbett zmienił
pozycję, objął kolana ramionami.
 Wtedy ludzie dopiero zaczynali się orientować, jakim facetem jest Jimmy. Ale
Norm Gradduk, hm, nie miał o tym pojęcia. W ogóle. Ale pogróżki wobec Jimmy ego
nie uszłyby nikomu na sucho. Szczególnie, kiedy mowa była o policji. Jimmy wiedział,
że należy kupić sobie paru okolicznych gliniarzy i miał już paru takich na swojej liście
płac. Jednym z nich był Jack Padgett.
 Widziałem, jak dzisiaj dostał kulkę  powiedziałem.  I to była jedna z przy-
jemniejszych rzeczy, jakie widziałem od dłuższego czasu.
Corbett tylko pokiwał głową.
 Jimmy uznał, że nadszedł czas na stanowcze działanie. Normowi należała się
nauczka, zgadza się? Więc wezwał Padgetta i razem złożyli Normowi wizytę w domu.
Corbett mówił cichszym, łagodniejszym głosem. Nie podobało mu się to, o
czym chciał powiedzieć. Wiedziałem, że wolałby nie powtarzać tej historii.
 Jimmy powiedział Normowi, że daje mu wybór: albo spali Solicha, albo na-
tychmiast odda pieniądze. Norm kazał mu iść do diabła. W domu była żona Norma,
nie miała pojęcia, o co chodzi.
 A Ed?  zapytałem.
 Nie było go. Nie wiem, gdzie był, ale na pewno nie w domu.
Jeśli nie było go w domu, to na pewno był u mnie. Zastanawiałem się, co mo-
gliśmy robić tego wieczoru, kiedy Cancerno i Padgett złożyli wizytę Graddukom. Pew-
nie się bawiliśmy. Zmieliśmy się przez cały ten letni wieczór. Tak wtedy było.
 Norm okazał się twardzielem  ciągnął Corbett.  Obtańcował ich, powie-
dział, żeby wynosili się z jego domu. Nie wiedział, z czym ma do czynienia. Padgett
trochę go sponiewierał, skopał mu tyłek na oczach żony. Zaśmiał się i pokazał odzna-
kę, kiedy zaczęła krzyczeć, że wezwie gliny.
Cisza. Czekałem, ale on nie kontynuował.
 No?  odezwałem się wreszcie.
Corbett miał spuszczoną głowę, wzrok utkwił w podłodze.
 Jimmy wrzeszczał na Norma, mówił, że ma gliny na własność, że ma na wła-
sność całe sąsiedztwo, że ma na własność Norma. Nikt nie będzie groził Jimmy emu
tak jak Norm i on mu zaraz pokaże. Na żonie Norma.
Popatrzyłem na przejeżdżający obok domu samochód. Do pokoju wpadła
smuga światła.
 Przystawili Normowi broń do głowy. Potem Padgett i Cancerno... hm, kazali
jej to zrobić. Przed nimi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •