[ Pobierz całość w formacie PDF ]

musisz mnie jeszcze zniszczyć. Tylko forsa się ,dla ciebie
122
RS
liczy! Tak... chcesz Niny, ale forsa jest ważniejsza. Płacisz
mi marne grosze za to, że ci pomagam zdobyć majątek i
pozostawiasz mnie jak wrak... Ale co to cię obchodzi... Tym
przeklętym Blake'om jest to obojętne!
Janet przerwała łapiąc powietrze. Po chwili zaniosła się
rozdzierającym szlochem.
Co jej przyjdzie z lamentowania nad tym, co się stało.
Rezultatu i tak nie zmieni. Jeżeli będzie się denerwować, to
poczuje się potem jeszcze gorzej.
Azy powoli wysychały. W zasadzie niewiele się zmieni-
ło. Musiała tylko przetrwać jeszcze jakoś przez najbliższe
czterdzieści osiem godzin.
Nagle wpadł jej do głowy pewien pomysł. Znała jedno
takie miejsce, gdzie panował spokój: szałas przy zródle.
Prędko spakowała parę rzeczy i nagryzmoliła krótką
informację.
Nie martwcie się o mnie. Opuszczam hotel aż do chwili
odlotu do Papeete. Nie pozostało między nami nic do
omówienia. Jedynie w San Francisco nawiążę kontakt z
Christopherem w sprawie dopełnienia jego zobowiązań
umowy.
Poza tym będzie z pewnością najlepiej, jeżeli
zapomnimy, że kiedykolwiek się spotkaliśmy.
Janet Barrett
Zostawiła tę wiadomość na stole w swoim pokoju.
Następnie przez drzwi balkonowe wyszła z domu.
Szybko przeszła przez ogród, a gdy już była przy ścieżce
prowadzącej do domku przy- zródle, puściła się pędem.
Wyglądało to tak, jakby chciała umknąć cieniom, które się
nad nią pochyliły.
123
RS
9
Godzinę pózniej Janet rozgościła się w zaciszu szałasu.
Była teraz spokojna i opanowana. Jednak od czasu do
czasu ciągle jeszcze dawało o sobie znać sumienie. Gdy ból
stawał się nieznośny, przygryzała wargi.
Nie było sensu dręczyć się rzeczami, których nie dawało
się zmienić. Koniec i kropka. Mogła liczyć tylko na to, że z
całej tej sprawy wyniesie naukę na przyszłość.
Dodatkowo zorientowała się, że ma do czynienia z lu-
dzmi, którzy prowadzili całkiem inne życie, niż ona była do
tego przyzwyczajona. Aatwo było zrealizować swoje
marzenia, gdy dziedziczyło się olbrzymi majątek.
I ona będzie jeszcze miała w przyszłości swoje marzenia.
Muszą to być jednak marzenia, które przystają do
rzeczywistości i pasują do jej życia, nawet jeżeli wiązałoby
się to z porzuceniem jej romantycznych wyobrażeń, z po-
żegnaniem nie znanego ciemnowłosego mężczyzny z ma-
rzeń i dalekiego raju, dokąd miał ją porwać.
Janet leżała na jednej z niskich kanap i przy świetle
lampy oliwnej wertowała stosy czasopism. Nagle zdawało
się jej, że słyszy kroki zbliżające się do domku.
Odłożyła magazyn i wytężyła słuch. Rzeczywiście ktoś
zbliżał się po stopniach do drzwi wejściowych. Zdjęta
strachem Janet usiadła sztywno.
124
RS
 Janet...  nieomylnie był to głos Conrada. Klamka
poruszyła się kilka razy do góry i na dół. Potem za
panowała cisza. Słychać było tylko przyspieszony oddech
Janet.  Wpuść mnie, proszę!  zawołał Conrad.
Czy mogła zamknąć przed nim drzwi do jego własnego
domu? Janet nabrała powietrza i postanowiła mu wszystko
wyjaśnić.
 Conrad  zawołała podchodząc do drzwi.
 Słucham  odpowiedział spokojnie.
 Chciałabym mieć spokój... Chciałabym spędzić tutaj
czas sama, aż do przyjazdu wodolotu. Potem zniknę na
zawsze  głos Janet był rzeczowy i w najmniejszym
stopniu nie zdradzał jej prawdziwych uczuć.
 Ja nie chcę, żebyś zniknęła z mojego życia!  za-
wołał do niej.
 Przestań bawić się ze mną  powiedziała ze złością.
 Chciałem dać Christopherowi i tobie lekcję... To nie
była zabawa w takim sensie, jak myślisz.
 Co za lekcja!  rzuciła.  Jak można uczyć innych,
jażeli samemu nie jest się dobrym przykładem!
Zamilkła. Nie miała ochoty wdawać się w dłuższą
dyskusję.
 Czułam się oszukana i sprzedana!..
Conrad milczał, tylko jeszcze raz poruszył klamką. 
Proszę, wpuść mnie do środka... Nie chcę wracać na zabawę.
Nikt tam na mnie nie czeka.
 A co z Moniką?  zapytała Janet.
 Zaprosiłem ją na ślub mojego brata  odparł
Conrad przez drzwi.  Przecież wiesz, że początkowo nie
miałem pojęcia o waszej zmowie. Jesteśmy starymi przyja-
ciółmi, ale nic więcej niż przyjazń nigdy nas nie łączyło.
Ona żyje swoim życiem w Paryżu, a ja swoim tutaj. Nie
wyobrażam sobie, by te odmienne style życia dały się
kiedykolwiek połączyć... a poza tym nigdy Moniki nie
kochałem.
125
RS
 Ha! Czy u Blake'ów miłość się liczy?
Po tym prowokacyjnym pytaniu zaległa dłuższa cisza. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •