[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ma na imię Poker, ale dla mnie brzmi ono równie sztucznie. Tak
sam siebie nazywa. Może jego ojciec jest właścicielem kasyna,
kto wie?
- Mamy już całkiem sporą jego teczkę - odezwał się Vasquez. -
Puker dobrze rozpoczął jako fotograf w Wilmington w
Delgoware, gdzie miał praktykę i pracował jako wolny strzelec
dla lokalnych gazet. Potem, pięć lat temu, po skończeniu
dwudziestu pięciu lat przyjechał tutaj, i wygląda to tak, jakby
postanowił zarabiać pieniądze, wyzbywając się wszelkich zasad.
Od tamtego czasu robi zdjęcia sławnym osobom. Z tego, co
wiemy, nigdy nie był żonaty, umawia się na randki
sporadycznie, i nigdy wcześniej nie miał poważnych kłopotów.
A teraz wpadł po uszy przez tę głupotę w studiu.
- I jeszcze to - powiedziała Mary Lisa. Wstała i zaczęła krążyć
po pokoju. - Chcę zobaczyć te zdjęcia. Nie może pan go zmusić,
żeby je oddał, detektywie?
- Cóż, Mary Liso - powiedział Daniel, wstając powoli -
myślałem, że może razem z Jackem złożymy mu małą wizytę i
grzecznie poprosimy.
- Chcę iść z wami.
- To sprawa policji, Mary Liso - ostrzegł Jack. - Ucz się
swojego tekstu na jutro, a my wpadniemy pózniej. - Stał przez
chwilę, czekając, bo wiedział, że ona nie zgodzi się tak łatwo.
Ale się nie odezwała.
Trzydzieści minut pózniej Daniel wydostał się jakoś z wielkiego
korka i skierował swojego crown vica w kierunku
apartamentowców kilkanaście przecznic od Santa Monica Pier,
niecałe dziesięć mil do Malibu. To był mały, ekskluzywny
kompleks, pełen palm, kwitnących kwiatów i dobrze
utrzymanych modeli samochodów.
- Co o tym myślisz, Jack?
- Facet ma forsę. Tu nie jest tanio.
- Nie. Detektyw Malloy z Burbank powiedział mi, że facet jest
flejtuchem, mieszka w tym pięknym apartamencie, jakby to
była noclegownia, wszędzie walają się pudełka po pizzy i jego
koszule.
Mieszkanie Pukera znajdowało się na drugim piętrze, na końcu
korytarza. Jack skinął na Daniela i zapukał.
- Tak? Kto tam?
- Policja, Hodges, otwieraj - powiedział Daniel.
- Nie mam wam nic do powiedzenia. Pogadajcie z moim
adwokatem.
Wtedy odezwał się Jack, miłym, łagodnym głosem, którym
zmusiłby każdego, by zastanowił się dwa razy, zanim coś zrobi.
- Otwórz drzwi, Puker, albo pożałujesz. Mogę sprzątnąć ci
kuchnię...
Usłyszeli zgrzyt odsuwanego łańcucha i drzwi się otworzyły.
Puker miał na sobie wystrzępione spodenki i równie
sfatygowany ciemnoniebieski podkoszulek.
- Tak?
- Kuchnia jest aż tak brudna? - powiedział Jack, robiąc krok do
przodu i zmuszając Pukera do cofnięcia się w głąb mieszkania. -
Przyszliśmy zobaczyć zdjęcia, które zrobiłeś facetowi
śledzącego podobno Mary Lisę.
Puker otworzył usta, ale zamknął je, gdy zobaczył spojrzenie
wyższego policjanta.
- Facet, nie możesz mnie zastraszać. Jestem obywatelem Los
Angeles. Nie wiecie, że nie możecie nachodzić cywili?
Jack chwycił go za koszulkę i podniósł do góry.
- Posłuchaj mnie, mały zarzygańcu, chcę zobaczyć te zdjęcia
natychmiast albo zamkniemy cię za utrudnianie policyjnego
śledztwa. Zdjęcia zdobędziemy i tak, a ty nie będziesz miał
żadnych szans w sprawie ze studiem.
Puker zerknął na Vasqueza, który wpatrywał się w swoje
paznokcie. Wzruszył ramionami.
- Zdjęcia - warknął Jack i potrząsnął nim. - Teraz!
- Chcę zadzwonić do adwokata, on...
- Ostatnia szansa, Puker - odezwał się Jack tym samym
uprzejmym głosem. - Nie chcesz chyba mnie wkurzyć, bo
inaczej mogę cię zamknąć w lodówce - i uśmiechnął się do
niego, puszczając i wygładzając koszulkę, choć i tak niewiele to
pomogło.
Puker odskoczył, wyciągając przed siebie ręce.
- Moja lodówka nie jest taka zła.
- Jeśli nie zmieścisz się w lodówce, wezmę cię do więzienia, i
pozwolę ci przemyśleć sprawę z kilkunastoma innymi równie
praworządnymi obywatelami. Co ty na to?
Puker wyglądał na niezdecydowanego, ale po chwili splunął i
wzruszył ramionami.
- Dobra, chodzcie. Przerobiłem drugą sypialnię na ciemnię.
Weszli do środka. Puker zamknął drzwi i włączył czerwone
światło. Pokój wyglądał jak profesjonalna ciemnia, jakiej Jack
jeszcze nigdy nie widział, wszystko poukładane i zadbane, w
przeciwieństwie do reszty mieszkania, gdzie panował potworny
bałagan.
- Zdjęcia są tutaj. - Puker wskazał trzy kolorowe odbitki, wciąż
jeszcze wilgotne na brzegach.
Kiedy wrócili do pokoju, Daniel włączył światło i przyjrzał się
zdjęciom.
- A niech mnie - powiedział po chwili. - Co ty na to?
- Na co? - zapytał Jack. - Znasz tego gościa?
- Tak. Myślę, że większość glin na moim posterunku go zna. -
Odwrócił się do Pukera. - Widzisz, jak łatwo jest być
praworządnym obywatelem, panie Hodges? Dziękuję bardzo za
pana nieocenioną pomoc w tej sprawie. Jest wielce
prawdopodobne, że Mary Lisa nie będzie już naciskać na
oskarżenie wobec pana. Ale kto wie? Niech się pan pilnuje.
%7ładen z nich się nie odezwał, póki nie wsiedli do samochodu
Daniela, włączając na pełną moc klimatyzację.
- Więc?
- Jack, chłopie, to jest Stuart Clapper, pojawiał się i znikał w
więzieniu, od kiedy skończył trzynaście lat, niezbyt bystry, ale
ma spryt ulicznika. Rozprowadza kokę, wsadzony za użycie
przemocy kilka lat temu. Myślę, że załapał też jakieś oskarżenie
o gwałt. Jest jednak pewien problem.
Jack zmarszczył ciemne brwi.
- Tak? Jaki?
- Nigdy nie słyszałem, by miał coś do sław.
- Zawsze jest ten pierwszy raz.
- Tak, masz rację. Znajdę jego adres. Powinniśmy pokazać jego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •